Jak na kilka godzin z życia Ewy Swobody, wydarzyło się w nich bardzo dużo. Reprezentantka Polski zajęła trzecie miejsce w swoim półfinale na 100 metrów i musiała czekać na pozostałe serie. Wyniki po nich były załamujące dla najlepszej polskiej sprinterki. Do awansu zabrakło jej jednego miejsca i 0.001 sekundy.
Reprezentacja Polski zaczęła działać, czego efektem była decyzja sędziów o dopuszczeniu Ewy Swobody jako dziewiątej zawodniczki do finału. Protest został uwzględniony po kilkunastu minutach i Ewa Swoboda musiała zmienić się z rozczarowanej sportsmenki na gotową do pobiegnięcia raz jeszcze.
W finale Ewa Swoboda zajęła szóste miejsce, poprawiła czas z półfinału i została najszybszą Europejką w MŚ w Budapeszcie 2023.
ZOBACZ WIDEO: Nieprawdopodobne sceny. Cieszył się z gola ze środka boiska, a po chwili...
- Cieszę się z tego, że w ogóle dałam radę wystartować w finale. Kiedy dowiedziałam się, że w nim pobiegnę, to dalej byłam zapłakana. Szybko załatwili mi melexa, udało się trochę poprawić make-up. Powiedziałam sobie, że teraz jest ten czas i bawiłam się dobrze, chociaż w drodze na finał myślałam, że będę płakać po raz drugi - mówiła Ewa Swoboda w rozmowie z TVP Sport.
- Generalnie to były niesamowite przeżycia. Ten poniedziałek był jednym z najpiękniejszych i najgorszych dni mojego życia. Połowa serduszka była załamana, a połowa szczęśliwa po zajęciu szóstego miejsca - dodała sprinterka.
- Te gorsze emocje mocniej wpływają na człowieka niż dobre. Dlatego trudno było mi cieszyć się na gorąco z wyniku. Jestem szóstą kobietą świata, do tego białą, ale to jest poza tematem - podsumowała Ewa Swoboda, która w następnym sezonie postara się o dobry wynik w igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Czytaj także: Boniek nie zapomniał o Błaszczykowskim. Szczery wpis byłego prezesa PZPN
Czytaj także: Robert Lewandowski: Barcelona a kadra? Dwa różne światy