W piątek polska sztafeta sprinterek - w składzie Pia Skrzyszowska, Kryscina Cimanouska, Magdalena Stefanowicz i Ewa Swoboda - awansowała do finału lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie. Był to jednak awans okupiony wielkimi nerwami, bo Biało-Czerwone długo musiały czekać na ostateczną decyzję.
Te związane były z przekazaniem pałeczki pomiędzy Skrzyszowską a Cimanouską. Na szczęście sędziowie nie dopatrzyli się tam błędu, dzięki czemu w sobotę Polki na zakończenie sesji wieczornej przystąpiły do wielkiego finału.
Przystąpiły w takim samym składzie i ustawieniu jak w piątek. Co ważne, od początku nasze zawodniczki lepiej przekazywały pałeczkę, niż w eliminacjach. A na dodatek wykorzystały ogromne zamieszanie wśród rywalek. Na ostatniej zmianie ruszyła Ewa Swoboda i wpadła na metę jako piąta.
Polki rywalizowały w finale po raz pierwszy od 16 lat, a piąta lokata jest najlepszą w historii występów sztafety na MŚ. 42,66 s to czas Biało-Czerwonych - trzeci w historii polskiej lekkoatletyki.
Po złoto sięgnęły Amerykanki, ustanawiając nowy rekord mistrzostw świata (41,03 s). Srebro dla Jamajki, a brąz dla Wielkiej Brytanii.
Czytaj także: Polak przyłapał Amerykanki na złamaniu przepisów. Finał sprawy zaskakuje
ZOBACZ WIDEO: Zobacz, co dostała do jedzenia Natalia Kaczmarek. "To jest mięso?"