Trzykrotny medalista mistrzostw świata ogłosił niedawno swój występ na gali Fame Friday Arena 2 (impreza organizowana przez federację FAME MMA), gdzie jego rywalem ma być 49-letni Dariusz "Daro Lew" Kaźmierczuk, który zasłynął choćby porażką z Marcinem Najmanem.
Choć decyzja Piotra Liska wywołała w środowisku duże kontrowersje, to zawodnik nie zamierza się tym przejmować. Okazuje się także, że taka decyzja raczej nieszczególnie utrudni mu przygotowania do igrzysk w Paryżu. Został do nich mniej niż rok.
- Nie zamierzamy zawłaszczać prywatnego życia zawodników. Podczas roztrenowania każdy z zawodników może robić to, co chce. Jedni wyjeżdżają na wakacje, a inni wolą walczyć w oktagonie. Sam nie zdecydowałbym się na walkę w MMA, ale nie zamierzam potępiać Liska. To jego kariera i może nią kierować jak chce. O tym, czy to przeszkodzi mu w przygotowaniach do igrzysk przekonamy się całkiem niedługo - komentuje wiceprezes PZLA, Tomasz Majewski.
Federacja, w której zawalczy Lisek, do tej pory raczej nie kojarzyła się z profesjonalnym sportem, a jego najbliższy rywal nie raz popisywał się chamskim zachowaniem podczas konferencji prasowych przed walkami. Okazuje się jednak, że to nie jest wystarczający powód, by działacze mogli zablokować udział swojego zawodnika w takim przedsięwzięciu.
- Zawodnicy nie podpisują z nami żadnych kontraktów, a w trakcie przygotowań obowiązują ich jedynie ogólne zasady programu przygotowań i zobowiązania stypendialne. Gdyby walka odbywała się w czasie przygotowań do igrzysk, czyli choćby w grudniu, to wtedy faktycznie podjęlibyśmy interwencję. Teraz jednak to prywatna sprawa zawodnika. Jeśli dozna kontuzji, to będzie ją jednak leczył samodzielnie. Nie sądzę, by w lekkoatletyce znalazł wielu naśladowców. Ludzie mają swoje kariery, swoje plany, a przede wszystkim bliską perspektywę wyjazdu na igrzyska - dodaje Majewski.
ZOBACZ WIDEO: "Ludzie Królowej". Nie było nudy. Zobacz o czym mówiły nam polskie gwiazdy
Czytaj więcej:
Polska Diamentowa Liga na szczycie
Dla Ukraińców jest zdrajcą. Zareagował