Choć dwa miesiące temu Małgorzata Hołub-Kowalik urodziła córkę, już zaczęła wypełniać złożoną obietnicę, że zrobi wszystko, aby wystąpić w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Polska lekkoatletka, specjalizująca się w biegu na 400 metrów, już rozpoczęła przygotowania do powrotu na bieżnię! 31-latka pochwaliła się nagraniami z treningów w mediach społecznościowych, zaznaczając jednak, że powrót okazał się jeszcze trudniejszy, niż przypuszczała.
Mistrzyni i wicemistrzyni olimpijska, dwukrotna medalistka mistrzostw Europy i mistrzostw świata w sztafecie nie zamierza jednak odpuszczać, choć od 22 sierpnia jej życie wygląda już zupełnie inaczej.
O swoim nowym życiu i szczegółach powrotu reprezentantka Polski opowiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty.
Tomasz Skrzypczyński: Czy Blanka daje ci pospać czy raczej daje ci popalić?
Naprawdę nie jest z tym źle, budzi się tylko na jedzenie, a więc trzy razy w ciągu nocy. Oczywiście, zawsze mogłoby być lepiej! Tym bardziej że do tej pory, jako sportowiec, byłam przyzwyczajona do stałego snu i regeneracji. Teraz o ośmiu godzinach mogę pomarzyć.
Ogólnie jednak czuję się fantastycznie, z moim zdrowiem wszystko w porządku. Można spokojnie napisać, że jestem szczęśliwą młodą mamą!
W mediach społecznościowych zdradziłaś, że charakter odziedziczyła po tobie...
Tak, zdecydowanie. Jest bardzo uśmiechnięta, ale potrafi walczyć o swoje, oczywiście po mamusi.
Jeszcze w trakcie ciąży zapowiadałaś, że spróbujesz wrócić do sportu na najwyższym poziomie i postarasz się o wyjazd na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Paryżu. I proszę - rozpoczęłaś treningi.
Nie będę ukrywała: jest bardzo ciężko. Rozpoczęłam przygotowania treningami wprowadzającymi. I choć w trakcie ciąży nie leżałam na kanapie, byłam wręcz bardzo aktywna, jednak był to zdecydowanie mniejszy wysiłek. Teraz organizm jest trochę w szoku.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #9. Nowe życie Joanny Jóźwik. "Spełniam marzenia"
Ponadto jeszcze nie wróciłam do swojej wagi, co też ma znaczenie. Jestem słabsza, ale widzę postępy z tygodnia na tydzień. Na dodatek w ostatnią niedzielę minęły dopiero dwa miesiące od porodu. Organizm potrzebuje czasu, żeby wrócić na wyższe obroty.
Trudno pogodzić teraz życie sportowca z rolą mamy tak małego dziecka?
Zdecydowanie, to inna rzeczywistość. Do tej pory moim jedynym problemem było wstać i zjeść o odpowiedniej porze. Teraz mam na głowie mnóstwo spraw, nie odpowiadam już tylko za siebie. Organizacja mojego dnia jest zupełnie inna, jest to spore logistyczne wyzwanie. Ale mam wielkie wsparcie - bez mojej mamy i męża moja próba powrotu do sportu byłaby niemożliwa.
Podczas treningów twój trener, Zbigniew Maksymiuk, musi cię stopować?
Nie chcemy przeszarżować, podchodzimy do tego bardzo spokojnie. Niedługo już jednak czeka mnie obóz, Blanka zresztą jedzie ze mną. Tam treningi będą już cięższe, ale wszystko ze zdrowym rozsądkiem. Z trenerem znamy się bardzo dobrze, pracujemy razem od 18 lat i on zna mój organizm, wspólnie wszystko planujemy. Wie, że jestem ambitna, i musi czasami mnie stopować. Przyjemności treningowe są odpowiednio dozowane.
Jak rozumiem, cel na przyszły rok jest jeden - igrzyska w Paryżu.
Nie będę ukrywać - gdyby nie igrzyska olimpijskie, już dałabym sobie spokój. Tylko dlatego zdecydowałam się na powrót. Jest jeszcze we mnie sportowa ambicja i chęć poczucia adrenaliny.
Przed igrzyskami są jeszcze latem mistrzostwa Europy w Rzymie. Tam też chcesz startować?
Jeszcze za wcześnie na deklaracje. Po prostu nie wiem, jak będą wyglądały przygotowania, jak zareaguje organizm. Nie ukrywam jednak, że jest we mnie chęć na występ choćby na mistrzostwach świata sztafet na Bahamach, które odbędą się w maju.
Najpierw sama muszę wiedzieć, czy jestem na odpowiednim poziomie. Przecież dziewczyn chętnych do biegania w kadrze jest bardzo dużo, miejsca za darmo na pewno nie dostanę. Będę musiała o nie powalczyć.
Właśnie miałem o to pytać. Rywalizacja może zrobić się bardzo ciekawa - oprócz ciebie do startów wraca Justyna Święty-Ersetic, zapowiada to też Anna Kiełbasińska, ostatniego słowa nie powiedziała też na pewno Iga Baumgart-Witan. A przecież mamy już wicemistrzynię świata Natalię Kaczmarek, w Budapeszcie świetnie spisywały się Marika Popowicz-Drapała i Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka, do tego dodajmy Annę Pałys czy Alicję Wronę-Kutrzepę. A liczba miejsc ograniczona!
Im więcej dziewczyn do rywalizacji, tym lepiej! Świat nie czeka, a wręcz ucieka. Musimy robić wszystko, żeby dorównać innym a potem wyprzedzić. Oczywiście, chciałabym, żeby scenariusz z 2021 roku się powtórzył i żebyśmy z igrzysk znów wróciły z medalami. Życzę tego sobie i wszystkim dziewczynom.
Chciałem cię też zapytać o twoją przyjaciółkę, Justynę Święty-Ersetic, która niedawno przyznała się do depresji (WIĘCEJ TUTAJ). Przeżyła bardzo trudne chwile, ale ty z pewnością też...
Gdy widzi się takie problemy u obcych osób, już wtedy czuć smutek i chęć pomocy. A jeśli jest to osoba tak bliska jak Justyna, to oczywiście tym bardziej. Było mi oczywiście bardzo przykro, ale wiedziałam, że sobie poradzi. Na szczęście miała wsparcie, nie tylko specjalistów, ale przede wszystkim wśród najbliższych.
To był dla niej bardzo trudny czas, a poczucie smutku potęgował u mnie fakt, że byłam tak daleko od niej. Przecież normalnie spędzamy ze sobą 3/4 roku, nie jest tajemnicą, że zawsze mieszkamy w jednym pokoju. A teraz byłam daleko, nie mogłam jej wesprzeć tak mocno, jak chciałam. Po prostu w moim życiu też zaszły zmiany. Ale teraz wszystko wróci do normy i będziemy Justyną obserwować i wspierać na każdym kroku.
Rozmawiał: Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty