Białorusinka czeka na polski paszport. Zostanie naszą nową gwiazdą?

Instagram / Maria Żodzik
Instagram / Maria Żodzik

Maria Żodzik czeka na przyznanie obywatelstwa i ma duże szanse, by reprezentować Polskę już podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. - Chcę mieć obywatelstwo i startować dla Polski. Czuję się tutaj bardzo dobrze - mówi 27-letnia zawodniczka.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]Tuż przed igrzyskami w Tokio Maria Żodzik została wycofana z kadry Białorusi. Kilka miesięcy później spakowała swoje rzeczy i rozpoczęła nowe życie w Białymstoku. Skoczkini wzwyż była tak zdeterminowana, by opuścić swój kraj, że nie zadbała wcześniej nawet o kontakt z polskimi klubami. Efekt był taki, że przez pierwsze pół roku po przyjeździe do Polski trenowała samodzielnie, a treningi łączyła z pracą w McDonald'sie.

Obecnie studiuje rachunkowość i skupia się na walce o wyjazd na igrzyska olimpijskie. Choć już teraz jest blisko wypełnienia minimum, to całkiem możliwe, że zawodniczka pojedzie na igrzyska, nawet jeśli go nie wypełni. Wszystko przez wysokie miejsce w rankingu i brak groźnych zawodniczek w tej konkurencji w naszym kraju. 

Podobnie jak w przypadku innych byłych reprezentantów Białorusi, zawodniczka jak ognia unika tematu swojego wyjazdu z ojczyzny. Od tego czasu była zresztą tam dwukrotnie, a ostatnio dla ostrożności do Białegostoku wracała przez... Litwę. Podróż, zamiast dwóch, zajęła jej 16 godzin.

Oficjalnie trzyletnia karencja po startach w reprezentacji Białorusi kończy się jej 20 czerwca. Jest jednak nadzieja, że zawodniczka już tydzień wcześniej zadebiutuje jako Polka w mistrzostwach Europy w Rzymie. Wiele zależy od decyzji prezydenta Andrzeja Dudy oraz sprawności działania przedstawicieli PZLA.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Już niedługo może otrzymać pani polskie obywatelstwo, a nasz kraj pozyskać świetną skoczkinię wzwyż. Z tego właśnie powodu nagle zrobiło się o pani bardzo głośno. Jak pani znosi zwiększone zainteresowanie mediów i kibiców?


Maria Żodzik była reprezentantka Białorusi, obecnie zawodniczka Podlasia Białystok: Szczerze mówiąc, nie lubię, gdy jest o mnie tak głośno. Może ktoś inny by się cieszył, ale nie ja. Do tej pory nie udzielałam wywiadów, bo uważam, że jeszcze nie osiągnęłam żadnego sukcesu, który argumentowałby takie zainteresowanie mediów moją osobą. Ostatnie tygodnie były z tego powodu trudniejsze i trochę to odczułam. To dla mnie zupełna nowość. Staram się jednak skupiać tylko na sporcie i kolejnych zawodach. To się na pewno nie zmieni.

Półtora roku temu nagle rzuciła pani karierę na Białorusi, zostawiła tam rodzinę i rozpoczęła nowe życie w Białymstoku. Jakie dokładnie były powody tak radykalnej decyzji?

Nie chcę rozmawiać o Białorusi. Proszę to zrozumieć.

ZOBACZ WIDEO: Wrzosek vs. Szpilka? Kibice tego chcą. Co na to KSW? "To jedna z opcji"

Wiadomo jednak, że tuż przed igrzyskami w Tokio, białoruska agencja antydopingowa nie wykonała pani odpowiedniej liczby testów, a chwilę później została pani wykreślona z kadry narodowej na igrzyska. Domyślam się, że wciąż odczuwa pani złość na wspomnienie tamtych chwil.

Oczywiście, że siedzi we mnie to, że nie pojechałam na igrzyska do Tokio. Z podobnych powodów jak wcześniej nie chcę o tym mówić szerzej. To wszystko sprawia jednak, że tym razem jestem jeszcze bardziej zdeterminowana. Liczę, że tym razem wszystko pójdzie po mojej myśli. Jestem uparta, bo walczę o swoje marzenia. To mnie motywuje i dodaje energii do działania. Chcę pokazać, że zasługiwałam na to, by wystartować już w Tokio.

W ostatnim czasie sporo pani przeżyła. Jak teraz ocenia pani swoją formę i szansę na wyjazd na igrzyska do Paryża?

Sportowo jestem przygotowana. Nawet w sobotę podczas Orlen Cup w Łodzi brałam pod uwagę, że mogę skoczyć minimum wymagane na igrzyska (ostatecznie uzyskała 1,89 m, a minimum to 1,97 m – dop. aut.). Co prawda wygrałam, ale nie byłam zadowolona z wyniku. Moje skoki były słabe technicznie i mam jeszcze nad czym pracować. Jestem w wysokiej formie, a nie wykorzystałam tego.

Na jakim etapie są pani starania o polskie obywatelstwo?

Złożyłam komplet dokumentów w październiku. Co prawda urodziłam się i wychowałam w Baranowiczach na Białorusi, ale Polakami byli moi dziadkowie. Władze PZLA pomagają, ale dziś nic już nie zależy ode mnie. Czekam na decyzję prezydenta. Nic więcej nie chcę mówić na ten temat.

Pani sytuacja i tak wygląda już dużo lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Jak pani wspomina swoje początki w Polsce?

To był dla mnie bardzo trudny czas. Po przyjeździe pół roku trenowałam zupełnie sama. Pojawiały się chwile zwątpienia, ale igrzyska od zawsze były dla mnie największym marzeniem. Ostatecznie przetrwałam trudny okres. To prawda, że pracowałam w McDonald'sie, ale łączenie pracy z treningami na dłuższą metę było niemożliwe. Teraz patrzę z optymizmem w przyszłość, bo faktycznie dużo się zmieniło. Mam znakomitego trenera i wsparcie ze strony klubu. Lepiej nie mogłam trafić. Wiem, że wszyscy trzymają za mnie kciuki i życzą mi jak najlepiej.

Z relacji twojego trenera wynika, że w grudniu było jednak blisko katastrofy. Co dokładnie się stało?

Faktycznie kilka razy kończyłam trening w fatalnym nastroju. Trzykrotnie zdarzyło się, że na treningu podkręciłam nogę. To było bardzo niebezpieczne dla mojej kariery. I ja, i trener byliśmy świadomi, że poważny uraz na tym etapie przygotowań, to byłby dramat, który mógłby przekreślić wszystkie wcześniejsze starania. Poświęciłam naprawdę wszystko dla sportu i marzę o występie na igrzyska. Ostatecznie skończyło się na strachu. Okazało się, że moje mięśnie są silniejsze, niż myślałam.

Początek sezonu ma pani znakomity. Jeszcze niedawno zajmowała pani pierwsze miejsce w światowym rankingu. Dziś jest tylko niewiele gorzej, bo zajmuje pani czwarte miejsce. Jest pani zaskoczona aż tak dobrymi wynikami?

Nawet pierwsze miejsce nie robiło na mnie wrażenia. Wiem, że stać mnie na dużo więcej i będę robiła wszystko, by potwierdzić to na kolejnych zawodach. Jednocześnie nie czuję specjalnej presji. Skupiam się na sobie, ale mogę liczyć na wspaniałych ludzi wokół mnie. W Polsce czuję się szczęśliwa i cieszę się, że zostałam tu tak dobrze przyjęta. Trenuję na co dzień z bardzo fajną ekipą.

Ze względu na brak obywatelstwa nie jest pani jeszcze włączona do kary Polski i nie ma możliwości korzystania ze szkolenia centralnego. Jak sobie radzicie z trenerem?

Faktycznie byłam przyzwyczajona, że we wcześniejszych latach zwykle o tej pory jeździłam na obozy do Turcji. Nie ma jednak mowy o narzekaniu. Dla odmiany w tym roku byłam na zgrupowaniach z moim klubem w polskich górach. Pierwszy raz tego doświadczyłam. Biegaliśmy po górach w śniegu i było naprawdę męcząco. Formę mam dobrą, a to oznacza, że treningi się sprawdziły.

Kolejne lata kariery wiąże pani z Polską?

Oczywiście, że tak. Chcę mieć polskie obywatelstwo i startować dla Polski. Czuję się tutaj bardzo dobrze.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Wyzywali go od ćpunów i alkoholików. "Jeszcze im pokażę"
Swoboda: "Nie pierd*** się w tańcu. Niech reszta się boi"

Komentarze (14)
avatar
Zamknięta w klatce pożądania
30.01.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jednak się da. Niech tłuki z FIM-biorą przykład, a nie tylko kasę za pierdzenie w stołki 
avatar
Piotr Szumilas
30.01.2024
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Luidzie przecież ona ma polskich dziadków 
avatar
zgryźliwy
30.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dziewczyna mądrze mówi. Dla narzekających: Agassi - Irańczyk, Sampras - Grek, Navratilova - Czeszka. A wszyscy byli gwiazdami amerykańskiego tenisa. 
avatar
golden monkey
30.01.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Tylko zeby sie jasiu Tomaszewski nie dowiedzial bo zaraz bedzie grzmial we wszystkich mediach ze nie chce w Polsce farbowanych lisow...Swego czasu zlamal kregoslup niejednej Czytaj całość
avatar
Sly
30.01.2024
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Przecież takie coś powinno być prawnie zakazane / medale za kasę ? ( podkupywanie zawodników ?). To zaprzeczenie idei rywalizacji i piękna sportu. Czytaj całość