Pierwsza na bieżni w wieczornej sesji pojawiła się Weronika Lizakowska. Młoda polska biegaczka pojawiła się w drugiej serii eliminacyjnej biegu na 1500 metrów i długo można było mieć nadzieję, że awansuje do finału.
Przez dwa okrążenia 25-latka trzymała się dzielnie na trzeciej pozycji, co dawało jej awans do finału. Niestety, druga część dystansu okazała się dla naszej lekkoatletki mordercza i ostatecznie Lizakowska dobiegła do mety na ostatniej, szóstej pozycji z czasem 4:10,50 s.
- Czułam, że brakowało mi mocy. Nie zakładałam w ogóle, że uda mi się tutaj zakwalifikować. Dużo zabrakło do awansu. Jest mi przykro i szkoda, bo liczyłam na ten finał - skomentowała biegaczka przed kamerą TVP Sport.
W ostatniej, czwartej serii, na starcie zobaczyliśmy Martynę Galant, która w tym sezonie pobiła swój rekord życiowy na 1500 m wynikiem 4:05, 67 s.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ kontra! Wystarczyło tylko jedno podanie
Tegoroczna mistrzyni Polski postanowiła biec z przodu stawki i po pierwszym torze. Niestety, podobnie jak w przypadku Lizakowskiej, z każdym kolejnym okrążeniem nasza rodaczka spadała coraz niżej.
Mimo ambitnego finiszu Galant nie udało się dobiec do czołówki i przybiegła na metę na czwartym miejscu. Czas? 4:15,57 s. Wynik jest więc o prawie 10 sekund gorszy niż jej najlepszy rezultat w tym sezonie...
- Czegoś zabrakło. Jestem wkurzona, nie wiem co się stało. Nawet nie chcę mi się o tym rozmawiać, muszę ochłonąć... - przyznała zdenerwowana biegaczka. - Jestem świetnie przygotowana, a nie mogę tego pokazać. Nie wiem, w czym problem. To jest smutne - dodała.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty