Andrejczyk: Jestem urodzona, by walczyć. Naprawdę odżyłam

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk

Od igrzysk w Tokio i srebrnego medalu Maria Andrejczyk więcej czasu niż na przygotowaniach do kolejnych zawodów spędziła w gabinetach lekarskich. Teraz wraca do wielkiej formy i mówi wprost, jak problemy wpłynęły na jej przygotowania.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: W ostatnim czasie zniknęła pani z mediów. Udziela znacznie mniej wywiadów i rzadziej pokazuje się w telewizji. To celowy zabieg?

Maria Andrejczyk, wicemistrzyni olimpijska w rzucie oszczepem: Zrobiłam to dla siebie, bo wciąż szukam spokoju. Inna sprawa, że po wszystkich moich przejściach chcę mniej mówić, a więcej pokazywać na rzutni. Dłuższa cisza każdemu dobrze zrobi. Jeszcze za sobą zatęsknimy.

Wraca pani do startów po dłuższej przerwie i spisuje się bardzo dobrze. 

Jestem przede wszystkim bardzo spragniona kolejnych startów. Chcę rzucać daleko i nie interesuje mnie, czy będzie mnie coś bolało. Chcę walczyć. Stęskniłam się za rywalizacją, za rzucaniem i za sportem ogólnie. Zależy mi, by jak najwięcej startować. Kiedyś faktycznie zdarzały mi się pojedyncze fantastyczne rzuty, ale one paradoksalnie sporo psuły, bo nie byłam odpowiednio przygotowana na coś takiego.

Teraz jest lepiej?

Wtedy miałam inne nastawienie psychiczne. Byłam bardzo ostrożna, bałam się jakiegokolwiek urazu. To sprawiało, że zamykałam się w bańce i cały czas zamartwiałam o swoje zdrowie. Teraz już taka nie jestem. Nie patrzę wstecz i wiem, że wydarzy się to, co ma się wydarzyć. Jestem pewna, że poradzę sobie w każdej sytuacji, bo jestem urodzona, by walczyć.

ZOBACZ WIDEO: 14 sekund i... koniec. Szpilka komentuje przerwanie walki

Może pani porównać swoją formę u progu sezonu z tą z poprzedniego roku?

Biegowo wyglądam znacznie lepiej niż w poprzednich latach. Skupiliśmy się z trenerem na tym elemencie i widać poprawę. Podczas Memoriału Kusocińskiego to i tak było najwolniejsze bieganie ze wszystkich moich tegorocznych startów. Jestem z siebie zadowolona pod wieloma względami.

Co się zmieniło w porównaniu do poprzedniego sezonu?

Zmienił się przede wszystkim trener, a także cała wizja przygotowań. Skupiamy się na treningach biegowych i skocznościowych, a ja czasem się śmieję, że realizuję trening trójskoczków, albo skoczków w dal. Bardzo mi to pasuje, bo już od dłuższego czasu o czymś takim myślałam. Mam też nowego trenera od przygotowania fizycznego Łukasza Klugiewicza oraz psychologa Pawła Pawlaka. Jestem bardzo zadowolona z tych dwóch facetów, którzy pojawili się w moim życiu. Mamy wspólną wizję, a oni dodają mi dużo pewności siebie.

Przed sezonem rozpoczęła pani współpracę z trenerem Cezarym Wojną i specjalnie z tego powodu zdecydowała się na przeprowadzkę do Białegostoku. 

Trener jest rewelacyjny. Bardzo się cieszę, że zgodził się na współpracę. Oczywiście mieliśmy wcześniej pewne obawy, ale dziś mamy między sobą świetną komunikację, nie dochodzi do żadnych zgrzytów. Mówimy wprost o swoich obawach, trener zgadza się na niektóre moje wizje i akceptuje ludzi, którymi się otaczam. Jestem przeszczęśliwa. Wszyscy chcemy dojść do mistrzostwa i to bardzo mnie cieszy. Jestem osobą, która czasem lubi się izolować, a trener potrafi mnie męczyć telefonami, pyta o samopoczucie i zdrowie. To daje mi dużo spokoju i wsparcia. Naprawdę odżyłam.

Ma pani także nowego lekarza, który opiekuje się pani barkiem? W ostatnich latach praktycznie non stop miała pani problemy z kontuzjami tej części ciała.

Na razie jest na tyle dobrze, że nie potrzebuję regularnej opieki.

To znaczy, że w końcu nic panią nie boli?

Nie chcę już artykułów, że znów coś mnie boli. Jeśli zobaczę jakiś artykuł o moim bólu, to znajdę jego autora i się z nim policzę. Obecnie czuję się dobrze, a ból wynika z tego, że ostatnio rzucałam w złym bucie. Musiałam ostrzyknąć nogę i znów założyć coś w rodzaju blokady. Wybił mi się paznokieć nogi blokującej, a ten uraz utrudnił trochę sprawy techniczne. Na rozbiegu musiałam biegać nieco wolniej, bo nie byłam w stanie zablokować nogi na większej prędkości. Cieszy mnie to, że z takich byle jakich technicznie rzutów jestem w stanie uzyskiwać dobre wyniki. Miejsca do poprawy jest naprawdę sporo.

Jest pani gotowa odpuścić mocne przygotowania do zbliżających się mistrzostw Europy, by niedługo później walczyć o medal podczas igrzysk w Paryżu?

W tym sezonie każdy start ma dla mnie duże znaczenie. Bardzo długo nie było mnie w sporcie, więc teraz chcę wycisnąć tyle, ile się da. Być może wcześniej, mając w perspektywie igrzyska olimpijskie, w ogóle nie dbałabym o taką imprezę jak mistrzostwa Europy. Kiedyś było to dla mnie mniej istotne. Tym razem będzie mi szalenie zależeć na dobrym wyniku już w Rzymie. Program mistrzostw Europy jest co prawda dość wymagający, bo eliminacje i finał są dzień po dniu, więc to nie będzie łatwe wyzwanie dla mojego organizmu i barku. Dzisiaj skupiam się na stabilizacji formy i tym, by awansować do finału ME.

Podczas Memoriału Kusocińskiego rzuciła pani 62,20 metrów, a w sumie w tym sezonie ma pani już trzy konkursy z wynikiem 62 metrów. Jest pani zadowolona?

Cieszy mnie kolejny rzut powyżej 60 metrów, bo to niezwykle ważne dla mojej psychiki. Jeśli nawet z tak byle jakich rzutów jestem w stanie uzyskać 62 metry, to znaczy, że stać mnie na dużo. Wciąż brakuje mi stabilizacji emocjonalnej w czasie konkursów. Dawno nie startowałam i każdy rzut wywołuje we mnie spore emocje. Do tego pojawiają się mniejsze i większe bóle, choć nie sposób porównać to do tego, co było jeszcze kilka miesięcy temu. Dobrze to wygląda na ten moment, choć doskonale wiem, że to jeszcze nie to, do czego dążę. Najważniejsze, że znów strasznie cieszę się z możliwości rzucania, a nawet samego startu w kolejnych zawodach.

W światowym rankingu zajmuje pani obecnie 10. miejsce. Wśród mocnych rywalek na Memoriale Kusocińskiego zajęła pani drugie miejsce. To chyba dobry znak.

Konkurencja jest spora, a jednocześnie nie ma wśród nas jakiejś chorej rywalizacji. Na początku konkursu kibice nie chcieli klaskać, bo skupiali się na innych konkurencjach, więc same sobie wzajemnie kibicowałyśmy. Wyszedł trochę z tego taki rodzinny piknik. Dobrze startuje się w takich zawodach.

Jaki jest pani kolor?

Różowy, ale domyślam się skąd to pytanie.

Widziała pani kolor bieżni lekkoatletycznej na stadionie olimpijskim w Paryżu?

Widziałam i to jest coś przepięknego. Fioletowa bieżnia jest niesamowita. Zresztą cały obiekt prezentuje się cudownie. Chcę się tam znaleźć i powalczyć o wysokie miejsce.

Jak się pani odpręża w tym trudnym sezonie olimpijskim?

Sporo czytam i to nie tylko po polsku, ale także po angielsku. Zasada jest jednak taka, że musi być to tradycyjna książka drukowana, a nie żaden ebook, czy audiobook. Poza tym w wolnych chwilach lubię rysować. Może stworzę kiedyś kolekcję tego wszystkiego, co stworzyłam w stresie przed zawodami.

Co pani najczęściej rysuje?

Najczęściej pejzaże i naturę. Wychowałam się na pięknych terenach na Suwalszczyźnie, a takie sielskie krajobrazy wciąż najbardziej mnie relaksują. Tego w przerwach od treningów i zawodów szukam najbardziej.

Nie tak dawno wzięła pani udział w akcji NATO. Co robiła pani na lotniskowcu?

To było dla mnie wielkie przeżycie, bo niewiele osób na świecie ma okazję zobaczyć od środka wielki lotniskowiec. Ja odwiedziłam załogę jednego z najnowocześniejszych takich statków na świecie USS Gerald R. Ford i przeprowadziłam żołnierzom trening siłowy. Moim zadaniem było dać im wycisk. W całej akcji chodzi jednak przede wszystkim o to, by uświadomić młodych ludzi o co chodzi z NATO i co nasi żołnierze robią w ramach organizacji.

Wiem, że to trudne pytanie, ale czy po tylu perturbacjach zdrowotnych wierzy pani, że wciąż stać ją na medal podczas igrzysk?

Nie mam pojęcia, na ile dokładnie stać mnie w tym sezonie. Wiem, że obecnie moja technika nie jest taka dobra, jak jeszcze w marcu i kwietniu podczas obozu w Monte Gordo w Portugalii. Teraz podczas konkursów jest dużo emocji i pewnie stąd te problemy. Przed nami jeszcze sporo treningów i mam nadzieję, że niedługo oszczep będzie lądował jeszcze dalej. Igrzyska są dla mnie bardzo ważne, ale nie chce nic deklarować.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Adamek wyrzucony z samolotu. Mamy komentarz menedżera
Bohaterska akcja na S8. "zadziałaliśmy instynktownie"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty