Tomasz Adamek brał udział w gali Fame MMA 21 w Gliwicach, która odbyła się z soboty na niedzielę (18-19 maja). Dzień po wydarzeniu legendarny pięściarz miał wrócić samolotem do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka na co dzień.
47-latka wyproszono jednak z samolotu. O szczegółach problemów, jakie miał na Okęciu, Adamek opowiedział w rozmowie z "Faktem" (czytaj TUTAJ).
- Siedziałem już w samolocie, który miał lecieć do USA. Nagle podeszła do mnie stewardesa. Usłyszałem, że jestem pijany i że nie mogę lecieć. A to kompletna bzdura. Po sobotniej walce w Gliwicach wypiłem trochę wina, rano jedno piwko i to wszystko - mówił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o polskim bramkarzu. Zobacz, co wyrzucił w trybuny
Udało nam się uzyskać informacje od osoby blisko związanej z przewoźnikiem. Według niej zdarzenie miało przebiegać inaczej od relacji przekazanej przez pięściarza. Adamek miał na pokładzie samolotu zachowywać się agresywnie i używać wulgarnych słów w stosunku do stewardess.
To dlatego kapitan lotu, na prośbę szefowej pokładu, miał podjąć decyzję o wyproszeniu znanego sportowca z samolotu. Cała sytuacja działa się w momencie boardingu, dlatego też Adamek nie poniesie żadnych konsekwencji.
Jak usłyszeliśmy, gdy 47-latek dowiedział się, że musi opuścić pokład, miał stać się jeszcze bardziej agresywny. Obyło się jednak bez rękoczynów. Ostatecznie Adamek dostosował się do polecenia kapitana i wyszedł z samolotu.
O komentarz do całej sprawy poprosiliśmy samego menedżera Tomasza Adamka, Mateusza Borka.
- Moja rola skończyła się po walce, wsadzając zawodnika rano do transportu do Warszawy razem z trenerem. Zarówno Tomasz Adamek, jak i jego trener zostali przez polskie linie lotnicze LOT odprawieni. Bagaże obu panów zostały nadane, przeszli kontrolę paszportową i graniczną - powiedział.
- Przeszli do sektora, z którego leci się do Stanów Zjednoczonych i ich dokumenty zostały sprawdzone po raz drugi. Następnie weszli razem na pokład. Tomasz usiadł na swoim miejscu, podeszła do niego szefowa pokładu i poprosiła go o opuszczenie samolotu - dodawał menedżer Adamka.
- Nie będę weryfikował opowieści, natomiast wydaje mi się, że jeśli jego zachowanie było dalece niestosowne, to polskie linie lotnicze LOT ani by tego pasażera nie odprawiły, ani nie przyjęły bagażu, ani tym bardziej nie wpuściły go na pokład samolotu.
- Być może miał podbite oko, bo podczas walki na gali dostał z łokcia, przez co wyglądał groźnie. W dodatku był zmęczony po podróży. Tyle mam do powiedzenia - podsumował Mateusz Borek.
Próbowaliśmy skontaktować się także z Tomaszem Adamkiem, lecz bez skutku.
Szymon Michalski, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Szpakowski w nowej roli. Poprowadzi teleturniej