W sobotni wieczór reprezentanci Polski otworzyli worek z medalami podczas mistrzostwa Europy w Rzymie 2024. W pierwszej kolejności na podium stanęła Pia Skrzyszowska, która zdobyła brąz w biegu na 100 metrów przez płotki. Krążek tego samego koloru w pchnięciu kulą wywalczył również Michał Haratyk (relacja TUTAJ).
W eliminacjach uzyskał pchnął kulę na odległość 19,79 metra i dzięki temu zajął 11. miejsce. Tym samym był jedynym z Biało-Czerwonych, którzy uzyskali awans do finału w jego konkurencji.
Już w pierwszej próbie konkursu uzyskał jeszcze lepszy wynik niż w eliminacjach. Próba na odległość 20,94 metra była dla Haratyka najlepszym wynikiem w obecnym sezonie. Ostatecznie w finale nie udało mu się poprawić tego rezultatu, jednak lepszy uzyskali tylko dwaj zawodnicy.
ZOBACZ WIDEO: Zachwyty nad urodą Joanny Jóźwik. "Moje osiągnięcia są sprawą drugorzędną?"
"No może obudził się, może to będzie już inaczej wyglądało... No i proszę, ładnie, rytmicznie" - brzmiał komentarz jego rzutu w TVP Sport przy okazji opublikowanego nagrania z pierwszej próby.
32-letni kulomiot sprawił sporą niespodziankę, ponieważ nie był nawet typowany, by znaleźć się w finale. - Nie myślałem o tym żeby wejść w konkurs takim pchnięciem. Wszedłem do koła i pomyślałem, że można spróbować. Dziś się wszystko udało, trochę szczęścia i poleciało. A nerwy? Były od pierwszej kolejki. W końcówce byłem też zmęczony, bo tempo zrobiło się bardzo szybkie, trzy kolejki w 15 minut - przyznał Haratyk w rozmowie z WP SportoweFakty.