Kobieca sztafeta reprezentacji Polski 4x400 metrów w ostatnich latach dostarczyła kibicom mnóstwo emocji i sukcesów. Przed trzema laty, w Tokio, Biało-Czerwone wywalczyły srebrny medal.
W piątek, w Paryżu, Polki przystąpiły do eliminacji w składzie: Anastazja Kuś, Justyna Święty-Ersetic, Aleksandra Formella oraz Alicja Wrona-Kutrzepa. Zabrakło m.in. Natalii Kaczmarek, która wieczorem walczy o medal indywidualny na 400 metrów, czy też kontuzjowanej Mariki Popowicz-Drapały.
Warunkiem awansu było znalezienie się w czołowej trójce drugiego półfinału, albo zanotować co najwyżej drugi najlepszy czas spośród pozostałych ekip.
Debiutująca na igrzyskach zaledwie 17-letnia Anastazja Kuś przebiegła 400 metrów z czasem 52,90 s i była siódma. Zdecydowanie lepiej spisała się bardziej doświadczona i tytułowana Święty-Ersetic, wyprowadzając sztafetę na czwarte miejsce.
Niestety, później było już gorzej. Formella spadła na piąte miejsce, a biegnąca na ostatnim kółku Wrona-Kutrzepa do ostatnich chwil walczyła o przynajmniej piąte miejsce. Nie udało się - wbiegła na metę jako szósta i już było wiadomo, że Biało-Czerwone, bez względu na czas, żegnają się z imprezą.
Polki zapisały czas 3:26,69 (w sumie dziesiąty w obu biegach). W półfinale z ich udziałem najszybsze były Jamajki (3:24,92).
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"