Anita Włodarczyk chce spotkania ze słynnym kibicem. "Mam nadzieję, że jeszcze żyje..."

Getty Images / Na zdjęciu: Anita Włodarczyk
Getty Images / Na zdjęciu: Anita Włodarczyk

- Sama jestem zaskoczona, że mój organizm tak dobrze się trzyma - przyznała Anita Włodarczyk po pierwszym starcie sezonu. Polska mistrzyni rzutu młotem dała do zrozumienia, że obecny sezon nie musi być ostatnim w jej karierze.

W tym artykule dowiesz się o:

- Pierwsze koty za płoty - tak Anita Włodarczyk skomentowała swój pierwszy występ w nowym sezonie. Doświadczona młociarka zajęła drugie miejsce na Memoriale Janusza Kusocińskiego, uzyskując w Chorzowie wynik 69,91 m.

Rekordzistka świata nie miała wątpliwości, że była gotowa na dalsze rzuty, jednak w tym trochę przeszkodziła jej pogoda. W piątkowy wieczór temperatura nie przekraczała 10 stopni Celsjusza, co miało wielki wpływ na jej organizm.

Przypomnijmy, że na co dzień Włodarczyk trenuje w Katarze, gdzie może cieszyć się słońcem i bardzo ciepłym powietrzem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to był gol! Można oglądać i oglądać

- Liczyłam tutaj na więcej, ale moja temperatura ciała była wręcz skamieniała. Nie mogłam się rozkręcić, czułam się, jakbym rzucała młotem o kilogram cięższym. Ale nie chcę się tym tłumaczyć, tak się złożyło. Nie ma tragedii, wiem, że to nie były perfekcyjne rzuty - przekonywała.

Trzykrotna mistrzyni olimpijska zapewniła dziennikarzy, że na treningach młot już lata zdecydowanie powyżej 70 metrów. Ale najważniejsze, że ma za sobą dobry okres przygotowawczy i cieszy się świetnym zdrowiem.

- Najważniejsze, że jestem zdrowa. Z optymizmem patrzę w przyszłość, bo wiem ile pracy wykonałam przez kilka ostatnich miesięcy - przekonywała.

Polka wie, że jest w stanie powalczyć o dobry wynik na najważniejszej imprezie obecnego sezonu, czyli na wrześniowych mistrzostwach świata w Tokio. I liczy, że stolica Japonii znów okaże się dla niej szczęśliwa.

W 2021 roku zdobyła tam złoty medal olimpijski, ma także świetne wspomnienia z Japończykami. Przed rokiem została zaproszona tam na zgrupowanie do Takasaki i z niego skorzystała.

- Warunki były świetne, liczę, że Japonia znów będzie dla mnie przyjazna, mam do tego miejsca duży sentyment, to mnie dodatkowo nakręca. Wiem, że będę się tam czuła jak u siebie.

Młociarka wróciła też do historii ze wspomnianych igrzysk, gdy jeden z jej japońskich kibiców, chcąc zachęcić ją do walki o medal, stworzył dla niej specjalną flagę. Zaliczył jednak bardzo zabawną pomyłkę - chcąc przetłumaczyć na język polski hasło "Anita, come on" (po angielsku: Anita, naprzód!), wyszło mu "Anita, daj spokój".

Cała historia rozbawiła naszą mistrzynię i zrobiła sporą karierę w mediach.

- Wiem, że zaprzyjaźnieni Japończycy już na mnie czekają. Pan od "Anita, daj spokój"? Już w ubiegłym roku pojawiła się prośba, żeby zorganizować spotkanie i zrobić sobie zdjęcie. Może uda się teraz. Mam nadzieję, że jeszcze żyje... - podsumowała pół żartem, pół serio, nawiązując do sędziwego wieku jej kibica.

I choć pojawiły się już doniesienia, że tegoroczne mistrzostwa świata będą ostatnią wielką imprezą w wielkiej karierze Polki, sytuacja uległa zmianie i Włodarczyk nie wyklucza startu na kolejnych igrzyskach olimpijskich, w 2028 roku w Los Angeles.

- Tak, choć mój doktor Robert Śmigielski powtarza, że zrobi wszystko, żebym startowała nawet do kolejnych igrzysk w Brisbane. Ja sama jestem zaskoczona, że z moim zdrowiem jest tak dobrze, że mój organizm nadal wytrzymuje treningi. Mam super sztab, który o mnie dba.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści