Lekkoatletyczny sezon powoli zbliża się do punktu kulminacyjnego. W dniach 22-23 sierpnia odbędą się mistrzostwa Polski, które stanowią bardzo ważny start dla wielu lekkoatletów. Trzy tygodnie później ruszą mistrzostwa globu w Tokio.
Biało-Czerwoni sprawdzają obecnie formę w mityngach różnej rangi. Podczas Memoriału Zbigniewa Ludwichowskiego w Olsztynie zaliczanego do Continental Tour Bronze do rywalizacji powróciła Alicja Wrona-Kutrzepa.
Zaspany start
Polka zajęła drugie miejsce w biegu na 400 metrów. Przegrała tylko z Czeszką Ladą Vondrovą, choć po pierwszej części dystansu wydawało się, że będzie znacznie gorzej.
ZOBACZ WIDEO: Reprezentant Polski w nowym klubie. Właśnie przeszedł "chrzest"
- Lubię biegi, które mogę kontrolować. Zwykle nie zaczynam bardzo mocno. Tym razem przesadziłam w drugą stronę. Byłam zbyt wolna. Miałam dużo siły na ostatnich metrach, ale zabrakło mi do wygranej. Z pewnością niektóre kwestie są do poprawki - powiedziała w rozmowie z WP.
Pomimo takiego początku nasza zawodniczka uzyskała przyzwoity rezultat 52,15 sekundy. Jak przyznała, potraktowała ten bieg treningowo.
- Nie startowałam od trzech tygodni, bo weszliśmy w mocniejsze przygotowania. Wszystko po to, aby się podbudować przed mistrzostwami Polski, ale też świata, jeśli uda mi się na nie zakwalifikować. Aktualnie przebywam na zgrupowaniu, przyjechałam na start z marszu - zdradziła.
- Nie jestem jeszcze w szczycie formy, ale na treningach wygląda to dobrze. Trzeba to tylko sprzedać na zawodach - dodała.
W tym sezonie Alicja Wrona-Kutrzepa wyraźnie pobiła rekord życiowy. Na początku lipca w Poznaniu osiągnęła czas 51,39 sekundy. Ma nadzieję, że to nie szczyt jej możliwości, choć taki poziom już ją satysfakcjonuje.
- To był bardzo dobry dzień - zarówno pod względem warunków atmosferycznych, jak i mojego samopoczucia, formy. Byłam świeża. Chciałabym jeszcze coś z tego "urwać". Miałam podczas tamtego biegu jeden moment zawahania. Może to był klucz - zastanawia się Polka.
- Świetnie byłoby po raz kolejny pobić rekord życiowy, ale jeśli regularnie utrzymam się na poziomie 51,5 sekundy, to też będę szczęśliwa - kontynuowała.
Wrona-Kutrzepa i Borkowski w walce o MŚ
Przed 29-latką walka o miejsce w składzie na mistrzostwa globu. W podobnej sytuacji znajduje się inny z Biało-Czerwonych, Mateusz Borkowski. Polski 800-metrowiec pozostaje bez minimum (1:44,50). W Olsztynie odniósł triumf z czasem 1:45,99.
Nasz zawodnik powrócił do rywalizacji po upadku podczas biegu w Madrycie sprzed trzech tygodni. W rozmowie z WP zdradził, że nie obyło się bez konsekwencji zdrowotnych.
- Niestety ten upadek miał wpływ na trening. Straciłem tydzień przygotowań. Mocno się poobijałem. Biodro i łokcie mam mocno stłuczone. Cztery dni po wypadku zrobiłem rezonans. Ból nie ustępował, nie mogłem realizować założeń treningowych. Na szczęście okazało się, że to tylko stłuczenie - skomentował.
- Cały czas chciałbym wywalczyć minimum na mistrzostwa świata. W Olsztynie się nie udało, samemu jest to trudno zrealizować. Cieszy jednak wygrana - uznał.
Borkowski stawia wszystko na jedną kartę. Chce zagwarantować sobie bezpośredni awans do Tokio podczas krajowego czempionatu w Bydgoszczy.
- Przede mną dwa tygodnie treningów, po których jedziemy prosto na mistrzostwa Polski. Myślę, że tam zajęcie miejsca w pierwszej trójce da kwalifikację do Tokio. Skupiam się na tym starcie - podsumował.
Z Olsztyna Mateusz Wasiewski, WP SportoweFakty