Podczas MŚ Tokio 2025, Piotr Lisek, jedyny polski tyczkarz w stawce, nie zdołał awansować do finału. Zawodnik uzyskał wysokość 5,70 m, jednak okazało się to niewystarczające.
Lisek przyleciał do Japonii z wynikiem 5,73 m, a kwalifikacyjną wysokość ustalono na 5,80 m. Mimo to, wielu sądziło, że 5,75 m może wystarczyć do awansu. Polak rozpoczął eliminacje od udanej próby na 5,55 m, a następnie pokonał 5,70 m za pierwszym razem.
ZOBACZ WIDEO: Przyjęła pod dach Ukrainkę. Teraz co miesiąc dostaje od niej taki SMS
Niestety, trzykrotne strącenie poprzeczki na 5,75 m przekreśliło jego szanse na finał. - Cieszę się, że mogłem być z wami po raz szósty na tych mistrzostwach świata. Oczywiście nie jestem zadowolony. Pierwszy niewchodzący do finału... Nie ma za bardzo co powiedzieć. Liczyłem na trochę więcej - nie ukrywał w rozmowie z TVP Sport.
W finale zabraknie także innych znanych zawodników, w tym Ernesta Obieny. Awans zapewniało zaliczenie 5,75 m, co dla wielu okazało się barierą nie do pokonania. Zawody w Tokio dla Liska zakończyły się rozczarowaniem.
- Dobrze się czułem na skakaniu. Myślę, że ten skok na 5,70 był taki właśnie obiecujący, no ale za obiecujące się nie płaci. Trzeba było skakać 5,75. Życie. Przykro mi, sorry - skomentował Lisek.