"Jestem sobą rozczarowana". Nie gryzła się w język na antenie TVP

PAP / Adam Warżawa  / Na zdjęciu: Adrianna Sułek-Schubert
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Adrianna Sułek-Schubert

Adrianna Sułek-Schubert, po pierwszym dniu siedmioboju na MŚ Tokio 2025, nie ukrywała swojego rozczarowania, ostro oceniając swój występ i zajmowane siódme miejsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Adrianna Sułek-Schubert po pierwszym dniu rywalizacji w siedmioboju na MŚ Tokio 2025 zajmuje siódme miejsce z dorobkiem 3807 punktów (WIĘCEJ TUTAJ). Chociaż poprawiła rekord życiowy w pchnięciu kulą (wynikiem 14,53 m), to niedosyt i niezadowolenie zapanowały po konkurencjach biegowych.

Jak sama przyznała w rozmowie z TVP Sport, jest to dla niej "kaszanka" i nie wie, co powiedzieć, choć zawsze była dobrze przygotowana do docelowych imprez.

ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"

- "Kaszanka" na tym starcie, nie wiem co się dzieje. Pierwszy raz w życiu nie wiem, co mam powiedzieć, bo ja zawsze jestem przygotowana na docelowe imprezy mistrzowsko i jeszcze dzień przed początkiem zwiastowałam wynik blisko rekordu Polski. Myślę, ale nie zwalam na to, że po prostu teraz, kiedy nadal jeszcze mój organizm nie jest tak przygotowany wytrzymałościowo do zniesienia programu minutowego, to po prostu nie odnalazłam się w tak krótkim czasie w czterech konkurencjach - podkreśliła Sułek-Schubert, cytowana przez sport.tvp.pl.

- Jestem sobą rozczarowana. (...) Płotki to nerwy, to wiadomo, zawsze lekko odbiegają od normy. (...) Skok wzwyż okej, nadal poniżej granicy oczekiwań, ale dobra, jest 1,80 m. Kula "życiówka" i 200 (czas 24,38 s, co dało jej dopiero 14. pozycję - przyp. red.) rozczarowanie. Nie wiem, naprawdę. Serce mi pęka, że muszę wam mówić o takich słabych wynikach, ale mam nadzieję, że już kiedy wszystko wróci do normy i będzie sesja poranna i wieczorna, to okaże się, że to była ta przyczyna i że znowu zeskoczy - dodała.

Wicemistrzyni Europy z Monachium z 2022 roku oceniła, że poprawa rekordu życiowego w kuli po porodzie jest wynikiem ciężkiej i regularnej pracy na treningach. Polaka wierzy również, że w rzucie oszczepem może pobić swój rekord i powalczy jeszcze w Tokio o medal.

- Co mi po pierwszej ósemce? Miałam tu medal zdobyć i jeszcze głęboko w niego wierzę. Co mi daje pierwsza ósemka? Kasę? Jaką kasę? O czym mi mówimy? Te grosze, co mi nie starczają w ogóle na opłacenie pół wizyty rehabilitacyjnej w miesiącu? Nie. Trzeba zdobyć medale i mieć kartę przetargową do sponsorów, których nie mam. Cieszę się, że Orlen mi zaufał i wsparł, bo przecież bym została z niczym. Już pięć razy myślałam o końcu kariery, bo nie ma z czego żyć - podsumowała reprezentantka Polski.

W klasyfikacji po 4 z 7 konkurencji siedmioboju prowadzi Amerykanka Anna Hall (4154 pkt.). W sobotę (20 września) zostaną rozegrane konkurencje skoku w dal, rzutu oszczepem i biegu na 800 metrów.

Komentarze (9)
avatar
adaram
20.09.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Niech wreszcie kończy tę karierę bo bieda aż piszczy... 
avatar
Dariusz Zalewski
20.09.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Pchnięcia kulą już nie ma,rzutu młotem też w żadnych innych konkurencjach nie istniejemy 
avatar
Healer
20.09.2025
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
na pewno ma talent i ambicję. Pomijając konkurencje rzutowe w pozostałych konkurencjach ma rekordy życiowe dające jej finał w Mistrzostwach Polski wśród specjalistek w danej dyscyplinie a nawet Czytaj całość
avatar
Yollo
20.09.2025
Zgłoś do moderacji
9
1
Odpowiedz
To jest bezczelność! Ona ma trzy pensje z Ministerstwa Sportu, Wojska Polskiego i Orlenu - i narzeka, że nie ma za co żyć?! To potwarz dla ludzi, którzy muszą z żyć z minimalnej renty/emerytury Czytaj całość
avatar
collins02
19.09.2025
Zgłoś do moderacji
5
2
Odpowiedz
Ąda,trzymaj się!!! Żadnego gryzienia nie ma.Trzymamy kciuki za jutro!!! 
Zgłoś nielegalne treści