Florence Griffith-Joyner - mistrzyni w cieniu dopingowych podejrzeń

Zdjęcie okładkowe artykułu: AFP /  / Na zdjęciu: Florence Griffith-Joyner
AFP / / Na zdjęciu: Florence Griffith-Joyner
zdjęcie autora artykułu

21 września 1998 roku, w wieku 38 lat zmarła Florence Griffith-Joyner - rekordzistka świata w biegach na 100 i 200 metrów. Jej ostatnim wielkim sukcesem było złoto olimpijskie w 1988 roku. Wokół tego triumfu nie brakowało dopingowych podejrzeń.

W tym artykule dowiesz się o:

Igrzyska olimpijskie w Seulu w 1988 roku były jednymi z najczarniejszych dla lekkoatletyki. To właśnie w stolicy Korei Południowej na dopingu złapany został Ben Johnson, który ze złotego medalu w biegu na 100 metrów mógł się cieszyć zaledwie trzy dni. O ile jemu udowodniono stosowanie dopingu, o tyle Florence Griffith-Joyner nie została złapana na zażywaniu niedozwolonych substancji, ale jej wyniki do dziś budzą sporo wątpliwości.

10,49 sek. w biegu na 100 metrów i 21,34 sek. na 200 metrów - to rekordy świata należące do Amerykanki. Oba ustanowiła w 1988 roku, przez 28 lat żadna z lekkoatletek nawet nie zbliżyła się do rewelacyjnych rezultatów osiąganych przez Griffith-Joyner. Nic zatem dziwnego, że wokół rekordzistki świata narodziło się wiele dopingowych podejrzeń. Atmosferę podgrzała również sama zawodniczka, która po igrzyskach w Seulu postanowiła wycofać się ze sportu.

Florence Griffith-Joyner urodziła się 21 grudnia 1959 roku. Jeszcze w czasach nauki w liceum pokazywała swój talent, wygrywając szkolne zawody. Jej kariera zawisła jednak na włosku, ze względu na finansowe problemy musiała skupić się na pracy kasjerki, co dzieliła z treningami. Mogła liczyć wtedy na pomoc trenera i wróciła na studia. Już jako 21-latka miała szansę na debiut na igrzyskach olimpijskich. Jednak ze względu na zimną wojnę USA zbojkotowała te zawody.

Po pierwszy olimpijski medal sięgnęła w 1984 roku w Los Angeles. Wówczas była druga w biegu na 200 metrów. Z roku na rok czyniła postępy, a jej upragnionym celem było zdobycie złotego krążka podczas igrzysk w Seulu. Jej forma rosła, co potwierdziła 16 lipca 1988 roku podczas zawodów w Indianapolis. To właśnie tam ustanowiła rekord świata, lecz kontrowersje budzą warunki wietrzne podczas biegu. Zdaniem obserwatorów tego dnia wiał dosyć silny wiatr, który mógł pomóc Amerykance w osiągnięciu historycznego rezultatu. Jednak zainstalowany na stadionie wiatromierz nie wskazywał nawet najmniejszego podmuchu wiatru.

ZOBACZ WIDEO: Mike Taylor: Gortat i Lampe chcą współpracować (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku to czarny okres pod względem afer dopingowych. W kręgu podejrzeń była również Griffith-Joyner. Zarzucano jej nagły wzrost formy, a także przyrost masy mięśniowej i podważano wyniki jej badań antydopingowych. Wszystkie były negatywne, choć trzeba przyznać, że blisko 30 lat temu laboratoria antydopingowe nie posiadały tak rozwiniętej technologii, jak obecnie.

Po igrzyskach w Seulu Amerykanka zakończyła swoją karierę. Była to zaskakująca decyzja sprinterki, lecz ona sama czuła się spełnioną zawodniczką. Poświęciła się rodzinie i swoim pasjom. W 1990 roku na świat przyszła jej córka. Po kilku latach Griffith-Joyner postawiła sobie kolejny sportowy cel: chciała wystąpić na igrzyskach olimpijskich w Atlancie (1996). Rozpoczęła treningi, ale na przeszkodzie stanął uraz ścięgna Achillesa.

Najszybsza kobieta świata nazywana była również "piękną dopingowiczką". Uwagę przykuwały nie tylko jej świetne wyniki, ale również wygląd i charakterystyczne długie paznokcie. Jej mężem był mistrz olimpijski w trójskoku - Al Joyner, który był również trenerem biegaczki. Przed igrzyskami w Seulu na stanowisku szkoleniowca zastąpił go Bob Kersee i to była recepta na sukces.

Griffith-Joyner zmarła w 21 sierpnia 1998 roku. Wówczas świat obiegła informacja o przedwczesnej śmierci najszybszej sprinterki na świecie i ruszyła lawina spekulacji. Dopatrywano się czy to doping, którego nigdy jej nie udowodniono, przyczynił się do śmierci. Wyniki zwłok były jednoznaczne - przyczyną zgonu był atak padaczki podczas snu, co doprowadziło do uduszenia. Najbardziej prawdopodobną przyczyną ataku był wykryty w mózgu naczyniak jamisty, który już wcześniej wywoływał padaczkę.

Wiele wskazuje na to, że Amerykanka jeszcze przez wiele lat będzie rekordzistką świata w obu biegach. Jej wynikowi nie zdołały zagrozić tak znane sprinterki jak Amerykanki Carmelita Jeter i Marion Jones, Jamajka Merlene Ottey czy Holenderka Dafne Schippers. Dodajmy, że tegoroczny najlepszy wynik na 100 metrów kobiet wynosi 10,70 sek. i należy do Elaine Thompson. Reprezentantka Jamajki jest również liderką światowych list w biegu na 200 metrów - 21,78 sek. Są to wyniki o 0,3-0,4 sek. gorsze niż rekord świata.

Łukasz Witczyk

Źródło artykułu:
Komentarze (1)
avatar
yes
21.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Może tak, a może nie. W najlepszych wynikowo latach latach była zdecydowanie najlepsza.