POLADA zastąpi Komisję do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Ustawa weszła w życie 1 lipca i POLADA ma być skuteczniejsza w swoich działaniach, a kiedy już wykryje nieprawidłowości, to kary będą bardzo dotkliwe - takie są przynajmniej założenia.
Jedno ciało
Dotychczas związki sportowe miały osobne struktury. To one oceniały, czy doping wystąpił i jak należy ukarać go. Teraz Polska Agencja Antydopingowa przejmie wszystkie obowiązki, a kontrolerzy zyskają uprawnienia funkcjonariuszy publicznych.
Co więcej, POLADA będzie współpracować innymi służbami - z policją, strażą graniczną i izbą celno-skarbową czy nawet prokuraturą i żandarmerią wojskową. Ma to na celu wyeliminowanie zorganizowanego handlu środkami niedozwolonymi.
Trzy lata więzienia
Nie tylko sportowcy będą karani, jeśli dojdzie do wykrycia niedozwolonych środków. Przewiduje się, że osoba, której zostanie udowodnione podanie małoletniemu zabronionej substancji, nie licząc grzywny, może trafić nawet do więzienia na trzy lata. To samo dotyczy osób, które będą prowadzić obrót niedozwolonymi w sporcie substancjami.
ZOBACZ WIDEO: Martin Lewandowski: Zawodnicy MMA buntowali się przeciw zarobkom "Pudziana" (WIDEO)
Licencjonowani kontrolerzy będą prowadzić swoje czynności nie tylko w trakcie zawodów, ale także poza nimi. Będą mogli korzystać z ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych.
Różne przepisy
Powołanie agencji ma poniekąd działania prewencyjne - jest jak fotoradar przy ruchliwej drodze - nie wyeliminuje całego procederu, ale z pewnością sprawi, że dotkliwe kary będą działały na wyobraźnie osób, które będą chciały dopuścić się stosowania dopingu bądź jego podania.
Z drugiej strony, w niektórych krajach istnieją przepisy, które w znaczący sposób różnią się od siebie. O ile w jednym osoba, która zażyła niedozwolone środki zostanie potraktowana jako przestępca, to w innym zostanie uznana jedynie za spryciarza, który chciał oszukać kogoś.
Czkawka po Seroczyńskim
Osoby, które są przyłapane na dopingu, są zwykle winne swojej sytuacji. Jednak inaczej było w przypadku Adama Seroczyńskiego. W 2008 roku polski kajakarz uczestniczył w Pekinie w igrzyskach olimpijskich. Zajął czwarte miejsce, ale próbki A i B potwierdziły obecność zakazanego środka o nazwie klenbuterol.
Olsztynianin zarzekał się, że nie wziął niczego niedozwolonego i wskazywał, że w mięsie podawanym w Chinach znajdowała się ta substancja. MKOl nie uznał jego argumentów i 11 grudnia 2008 pozbawił Seroczyńskiego i jego partnera z osady Mariusza Kujawskiego zajętego na igrzyskach miejsca. Apelacja sportowca do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu nie przyniosła skutku i w grudniu 2009 Międzynarodowa Federacja Kajakowa nałożyła na niego dwuletnią dyskwalifikację. Pozbawiła ona także zawodnika prawa startu na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Seroczyński postanowił zakończyć karierę.
Okazało się jednak, że więcej sportowców w Pekinie miało w organizmie klenbuterol. Argumenty Seroczyńskiego były zatem słuszne. Agencja Antydopingowa (WADA) i MKOl postanowiły wszystkich tych tych sportowców uniewinnić. Tylko co z tego skoro odbyło się to kilka lat po igrzyskach w Pekinie, kiedy Seroczyński już zakończył karierę.
Kilka tygodni temu na łamach niemieckiej telewizji ARD, brązowy medalista z Sydney przyznał, że rozważa skierowanie sprawy do sądu, aby uzyskać odszkodowanie finansowe.
Póki co swoją działalność rozpoczyna POLADA. Za jej przyjęciem głosowali wszyscy posłowie. Także prezydent nie zgłosił sprzeciwu i w maju podpisał ustawę.