Michał Haratyk już w pierwszej próbie uzyskał awans do niedzielnego finału w pchnięciu kulą na mistrzostwach świata. 21,27 Polaka zrobiło wrażenie i był to trzeci wynik całych eliminacji.
- Stres był ogromny, dlatego bardzo fajnie, że udało się mi uzyskać dobrą odległość już w pierwszej kolejce - powiedział zadowolony z siebie zawodnik, który narzekał jednak trochę na warunki w kole.
- Koło nie do końca mi odpowiadało, bo było trochę śliskie i niewygodne dla mnie. Oby w finale było lepiej przygotowane. Ale teraz o tym nie chcę myśleć, wracam do hotelu i odpoczywam - zapowiedział.
Haratyk nie chciał także rozmawiać o walce o podium. - Przyjechałem tutaj z siódmym wynikiem i nie myślałem dotąd o medalu. Zobaczymy jak będzie w finale i ile tam będę w stanie pchnąć - dodał. Bardzo żałował, że 13., pechowe miejsce zajął w eliminacjach Jakub Szyszkowski. Jego kosztem do finału awansował Konrad Bukowiecki.
ZOBACZ WIDEO Michał Haratyk: Jeśli to szczyt formy, przyszedł w dobrym momencie (WIDEO)
- Trochę słabo wyszło, że Kubie Szyszkowskiemu zabrakło tylko centymetra do awansu. Przykro, ale taki jest sport i nie można było tego przewidzieć - skomentował niecodzienną sytuację. Ocenił także bardzo wysoki poziom kwalifikacji. - Poziom od początku roku jest niezwykle wysoki na całym świecie. I tak przecież w eliminacjach wielu znakomitych zawodników rzucało dosyć blisko jak na siebie. Tutaj jednak liczy się awans, a nie sam wynik.
- Czy fakt, że eliminacje i finał są rozłożone na dwa dni ma dla mnie znaczenie? Do tej pory zawsze po eliminacjach odpadałem, więc nie mogę odpowiedzieć - zakończył z uśmiechem polski kulomiot.