Z Londynu Tomasz Skrzypczyński
Autentycznie zamarliśmy. Marcin Lewandowski na oczach dziennikarzy stracił przez moment kontrakt ze światem i do szatni musiał odprowadzić go wolontariusz. Na szczęście okazało się, że to nie przez problemy z oddychaniem. Naszego 800-metrowca "zmroziło mięśniowo". - Nie wiem, skąd to się wzięło - mówił potem jednocześnie uspokajając.
To był pierwszy mniej przyjemny polski moment dla naszej ekipy w sobotę. Wcześniej wszystko szło jak po maśle - Włodarczyk, Kopron, Fiodorow, Swoboda - nasze Panie zdecydowanie dały radę. Michał Haratyk również, tak jak Konrad Bukowiecki czy nawet mający problemy w swoim biegu na 400 metrów Rafał Omelko.
I nawet fantastyczny i szczery uśmiech Angeliki Cichockiej nie poprawił humorów, gdy trzeba było spojrzeć w oczy Sofii Ennaoui. Zaledwie 0,05 sekundy zabrakło uroczej biegaczce do awansu do upragnionego finału. Nikt nawet nie próbował przekonywać, że nic się nie stało. Zaszklone oczy ambitnej zawodniczki mówiły wszystko.
Nie takie porażki w swojej karierze przeżywał już Piotr Małachowski. Teraz bierze wszystko co daje los z uśmiechem na twarzy. Choć pewnie liczył podświadomie na medal, choć był zły na swoje rzuty i technikę, nie było w nim smutku. - Naprawdę, są większe tragedie w życiu - oby te słowa usłyszała od niego również Ennaoui.
ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek o rekordzie świata: Zaatakuję, ale to będzie bardzo trudne (WIDEO)
To jednak nie dla Ewy Swobody, Anity Włodarczyk czy Piotra Małachowskiego widzowie zapełnili stadion w czasie sesji wieczornej. Liczył się tylko on. Z żółto-zielonymi flagami dopingowali także Brytyjczycy. Gdy przed półfinałem tylko wyszedł z tunelu, trybuny oszalały niczym Zenon Martyniuk. Kiedyś tak USA witało Beatlesów, teraz tak Londyn pożegnał Usaina Bolta.
Oglądając pożegnanie wielkiego króla sprintu miało się pewność, że bierze się udział w historycznym wydarzeniu. W historii królowej sportu było wielu wybitnych lekkoatletów i wszyscy musieli zakończyć karierę. Teraz nadszedł czas na oryginalnego i szybkiego jak błyskawica Jamajczyka, który stał się twarzą tego sportu. Ikoną, której tak wszyscy potrzebowali po czasach Michaela Johnsona czy skompromitowanej Marion Jones.
I choć nie wygrał, choć złoto zdobył znienawidzony przez Londyn Justin Gatlin. Choć przespał start i ostatecznie był trzeci, to on zdobył największe owacje. Jego runda honorowa trwała dobrych kilka minut. Jamajczyk z uśmiechem okrążył cały stadion, a kibice kłaniali mu się w pas. Jak poddani królowi, choć z pewnością nie tak są przez niego traktowani. Na owacje zasłużył on, zasłużyli też oni.
A może ta porażka na zakończenie przez niego kariery była potrzebna? Potrzebna właśnie nam. Byśmy zrozumieli, że nie był maszyną. Był, jest i pozostanie człowiekiem, choć chyba już o tym zapomnieliśmy.
Trzymaj się Usain, będzie nam Cię brakować.
A może Gatlin ma rację i Usain jeszcze pobiega...? :-) Czytaj całość