MŚ Londyn 2017. Piotr Lisek: Sam byłem w szoku

PAP/EPA / PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP/EPA / PAP/Bartłomiej Zborowski

- Sam byłem w szoku, że czuje się tak mocny - wyznał po konkursie skoku o tyczce Piotr Lisek, srebrny medalista mistrzostw świata w Londynie. Polak przeżywał podczas zawodów trudne chwile, ale pokazał wielką klasę wskakując na podium.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Londynu Tomasz Skrzypczyński

Szeroki uśmiech nie schodził z twarzy Piotra Liska po wtorkowym finale skoku o tyczce. Nasz zawodnik pokazał ogromną odporność psychiczną i znakomite próby, co w połączeniu dało srebrny medal mistrzostw świata - jest to największy sukces w karierze 24-latka.

Lisek udowodnił, że ma nerwy ze stali, ponieważ dosyć niską wysokość 5,65 pokonał dopiero w trzeciej próbie. - Wy się baliście mojej trzeciej próby na 5,65? A co ja mam powiedzieć?! Czułem wtedy bardzo dużą presję i stres, ale od pewnego czasu stres na mnie dobrze działa. Dobrze, że postanowiłem wtedy zmienić tyczkę na twardszą. To była loteria, ale udało się - powiedział szczęśliwy medalista.

Wyznał także, że czuł się tego dnia znakomicie, co zaskoczyło nawet jego. - Byłem w szoku, że jestem podczas konkursu taki mocny. Czułem się świetnie i bardzo się cieszę z medalu. Tym bardziej, że nie był to łatwy konkurs. Poziom był bardzo wysoki mimo niskiej temperatury. Warunki nie były idealne, ale udało się.

Gdy w finale został już tylko Polak, Amerykanin Sam Kendricks i Francuz Renaud Lavillenie było pewne, że Lisek ma medal. Nie było jednak po nim widać radości. - Zdecydowanie walczyłem dziś o ten najcenniejszy medal, może dlatego nie było widać po mnie radości, starałem się być skoncentrowany - wyjaśnił.

ZOBACZ WIDEO Malwina Kopron: Z sezonu na sezon będę dokładać kolejne metry (WIDEO)

Zawodnik ze Szczecina nie potrafił wyjaśnić, skąd się wzięła jego tak znakomita dyspozycja. Przypomnijmy, że w tym roku został on bezwzględnym rekordzistą Polski, pokonując w hali poprzeczkę zawieszoną na 6 metrach. - Skąd się wzięła moja forma? Ja robię swoje i za dużo o tym nie myślę. Ciężko pracuję, nie leniuchuje i tyle. Może jestem trochę szybszy, poprawiłem też technikę. A że jestem silny? Jeśli jestem najcięższy, to muszę być najsilniejszy.

Mimo ogromnego sukcesu Lisek nie zamierza spoczywać na laurach. Przed nim jeszcze kilka startów, w tym mityng Diamentowej Ligi.

- Absolutnie się jeszcze nie rozluźniam, przede mną jeszcze Diamentowa Liga, która jest jak drugie mistrzostwa świata. Normalnie będę trenował tak jak dotychczas. Nie zamierzam leżeć z drinkiem i palemką. Muszę się odgryźć Kendricksowi - zapowiedział.

Źródło artykułu: