MŚ Londyn 2017. Adam Kszczot: Jestem masochistą

PAP/EPA / Adam Kszczot podczas MŚ 2017
PAP/EPA / Adam Kszczot podczas MŚ 2017

- Ja nie jestem tak do końca normalny - przekonuje Adam Kszczot. Srebrny medalista mistrzostw świata w Londynie w biegu na 800 metrów mówi otwarcie o swoich morderczych treningach, radach dla młodszych i o tym, dlaczego miewa chwile zwątpienia.

Z Londynu Tomasz Skrzypczyński

We wtorek Adam Kszczot po raz drugi w swojej karierze wywalczył srebrny medal mistrzostw świata. W Londynie powtórzył osiągnięcie z Pekinu i jak przyznał od razu po finałowym biegu, zdobycie tego krążka kosztowało go więcej pracy i poświęcenia niż przed dwoma laty.

Dopiero jednak na drugi dzień Polak otworzył się przed dziennikarzami. W trakcie rozmowy zdradził m.in. dlaczego uważa się za masochistę, czemu liczy na ujawnienie kolejnych afer w lekkiej atletyce, jakie ma rady dla młodych zawodników i dlaczego pojawianie się wątpliwości w trakcie treningów uważa za coś koniecznego dla sportowca.

Nasz wicemistrz świata mówił:

ZOBACZ WIDEO Adam Kszczot wicemistrzem świata. Odwiedziliśmy jego rodzinne strony (WIDEO)

O nowych dla niego mistrzostwach świata w Londynie:

- Z pewnego punktu widzenia są to przełomowe dla mnie mistrzostwa świata. Zupełnie inaczej podszedłem do startu, do tego co się ma tutaj stać, jak startować i jak się przygotować. To dla mnie całkowita nowość. To były pierwsze tak spokojne dla mnie mistrzostwa. O co chodzi dokładnie? Nie chce teraz o tym mówić. Świetnie, że się udało.

O rzekomym spisku przeciwko niemu:

- Czy Afrykanie jednoczą się przeciwko mnie? Ja tego nie zauważyłem. Jeżeli tak jest, to trudno. Wiem, że zawodnicy z Afryki obawiają się mnie, bo jestem nieobliczalny. Sprawdzam się po prostu w różnych konfiguracjach biegowych. Każdy by chciał mieć pewny plan - Kowalski biega tak, Majewski biega tak, a Kszczot tak. Na 800 metrach nie ma czegoś takiego, a ja jestem tego najlepszym przykładem. Mogę biegać i jako zając i jako ostatni w stawce.

O spięciu z fanami piłki nożnej:
 
 - Było pod moim adresem bardzo dużo negatywnych komentarzy ze strony kibiców piłki nożnej. Zmusiłem jednak tych ludzi do sprawdzenia kim jest Adam Kszczot, kim jest Marcin Lewandowski, zainteresowania się naszą dyscypliną. Mimo wszystko nawet jeśli nie chcieli, dowiedzieli się o nas. A że mają inne stanowisko na temat biegania? Proszę bardzo.

O tym, czemu był tak pewny siebie przed przyjazdem do Londynu:

- Nie uzyskałem przed mistrzostwami świata szczególnie dobrego rekordu sezonu, ale przyjechałem do Londynu z nastawieniem, żeby powalczyć o podium. Bardzo mnie cieszyło, że moje domniemania co do formy największych rywali się sprawdziły. W maju czy czerwcu patrzyłem na wyniki innych i widziałem, że jest u nich tendencja zwyżkowa. Pomyślałem, że za daleko już nie pojadą i nie będą już lepsi. Miałem rację.

O trudnych chwilach po nieudanych igrzyskach w Rio de Janeiro:

- To, że w Rio mi nie wyszło nie sprawiło, że świat się zatrzymał. Świat zapierdziela dalej, a my razem z nim. Jak jesteś chomikiem w kółku i kółko się kręci siłą swojego rozpędu to chomik się nagle nie zatrzyma. To co zdarzyło się w Brazylii, szybko zostawiłem za sobą.

O prawdziwym wieku Davida Lekuty Rudishy:

- Moim zdaniem on robi się po prostu stary. Ja nie wierzę w jego metrykę. Większość Kenijczyków ma lewe paszporty i trzeba się z tym liczyć. Nie robi się od kilku lat specjalistycznych badań w tym celu, więc trudno to potwierdzić. Parę lat rządów Lamina Diacka w roli przewodniczącego IAAF zrobiło swoje.

O tym, skąd się bierze dominacja biegaczy z Afryki:

- Weźmy przykładowego Kenijczyka. On nie ma po prostu perspektyw we własnym kraju. Z kolei taki statystyczny Anglik ma wybór. Nie musi harować by zostać sportowcem. Może przecież iść na studia, mieć ciepłą posadkę. Teraz odbiera tygodniówkę, idzie po pracy do baru, pije piwko, socjal jest zapewniony. Ja nie narzekam w żadnym wypadku, taką drogę wybrałem.

- Po prostu Kenijczycy mają więcej do wygrania. Mają też tę przewagę, że od urodzenia mieszkają na wysokości co ma ogromne znaczenie. My musimy te benefity krwi zdobywać ciężką pracą.

O morderczych treningach:

- Żeby to robić trzeba być masochistą. Ja nie jestem do końca normalny i zdaje sobie z tego sprawę. Jak idę na trening i wiem, że mogę po nim zwymiotować, to ja się cieszę. Wiem po prostu, że to daje później efekty. Nasz trening jest po prostu trudny i czasem człowiek przez dwa tygodnie nie umie się poruszać. Tak boli. Idziesz na trening i wiesz od razu, że ledwo z niego wrócisz. Ale takie trudne etapy przygotowań też trzeba przejść.

O radach dla młodszych zawodników:

- Nie ma złotego środka. Mam coś takiego, co robię na bieżni i prawie nikt tego nie zauważa, że przyspieszam i mijam innych. To jest mój wrodzony talent, który udało mi się wytrenować. Jeżeli ktoś przychodzi do mnie i pyta o złotą radę, to odpowiadam krótko: po prostu zapier... Nic lepszego dla siebie nie możesz zrobić. Doświadczenie i ciężka praca, to są dwa niezbędne elementy do odniesienia sukcesu.

O możliwym pobiciu 16-letniego rekordu Polski:

- Rekord Polski najbardziej doskwiera dziennikarzom. Mnie nie uwiera. Wierzę, że przyjdzie taki dzień, że uda się go pobić. A to że robię się starszy? Taki Nick Symmonds najlepsze wyniki osiągał w wieku 30 lat. Tak pokazuje historia, że kto trenuje rozsądnie i ciężko, to najlepsze wyniki osiąga gdy ma 24 lata, a potem taki drugi moment przychodzi właśnie w okolicach "30".

O tym, dlaczego liczy na ujawnienie kolejnych afer dopingowych w lekkiej atletyce:

- Liczę bardzo na to, że IAAF będzie dyskwalifikował dopingowiczów, oby jak najwięcej afer wychodziło na jaw. Mam nadzieję, że wkrótce złapią tych, którzy biorą mikrodawki EPO, które są bardzo ciężkie do wykrycia. Jest kilka krajów na świecie, które produkują i nie znaczą takich specyfików jak anaboliki i EPO. Antydoping nie szuka substancji a markera. Jeżeli tego markera nie ma i ktoś wpier... doping, to nie zostanie rychło złapany.

O przyszłej współpracy ze swoim trenerem Zbigniewem Królem:

- Zobaczymy. Jest wiele rzeczy, nad którymi trzeba popracować i o których porozmawiać. Wszystko się może zdarzyć.

O chwilach zwątpienia:

- Bardzo często miewam chwile zwątpienia. Jest tak czasami, że nic mi nie wychodzi, wszystko mnie boli i myślę sobie "kurde, ja już się stary robię". Wątpliwości są rzeczą ludzką. Jeśli ktoś ich nie ma, to może nie robi wszystkiego na maksa.

O pracy po zakończeniu kariery:

- Trenerka? Chyba swoich zawodników bym zarzynał... Nie marzę o tym, żeby być trenerem. Jest to związane z dużą liczbą wyjazdów, rozłąką z rodziną. To nie jest łatwa praca, nie pracuje się od poniedziałku do piątku od 8 do 16. Ona zajmuje bardzo dużo czasu. A ja chciałbym po tylu latach kariery spróbować czegoś innego i nie związanego z ciągłą presją.

- Nie wiem, może zostanę artystą... Nie, po prostu jest zbyt wcześnie na takie rozmowy. Mam przed sobą jeszcze co najmniej kilka lat startów, na tym się skupiam. Ale jako inżynier dobrze sprawdzam się w dziedzinie zarządzania i logistyki. W sumie od młodych lat musiałem dobrze planować swój czas

O tym, czy będzie swojego syna namawiał do kariery sportowca:

- Mój syn? Nigdy nie chciałbym, aby był niespełnionym marzeniem swoich rodziców. Nigdy nie będę go namawiał do czegoś. Jeśli będzie chciał, może nawet zostać piłkarzem, niech będzie czarną owcą w rodzinie.

Źródło artykułu: