Bestie ze Wschodu w Krainie Lodu. Zima zaskoczyła Brytyjczyków

PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA / Zima sparaliżowała Birmingham
PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA / Zima sparaliżowała Birmingham

Samochody tańczą na lodzie, ludzie brodzą w zaspach, a sportowcy marzną. Zima paraliżuje Birmingham. Pogoda, którą w Polsce nazwalibyśmy malowniczą, dla Brytyjczyków jest jak klęska żywiołowa.

Awaria zasilania na dworcu, zamknięte ulice i szkoły, odwołane pociągi oraz loty. A na stronie internetowej "Birmingham Mail" relacja "Śnieg na żywo" i poradnik w odcinkach: "Jak przetrwać zimę". Media nie mają wątpliwości: Wyspy zaatakowała "Beast from the East" - "Bestia ze Wschodu"

Zygzakiem po ulicy

Brytyjczyków wcale nie nawiedziły arktyczne mrozy. Wystarczyło kilka stopni poniżej zera i lekka zamieć, by miasto stanęło. Tu nie istnieje taka instytucja jak pług. Samochody - a jakże, na letnim ogumieniu - wleką się więc zygzakiem po zaśnieżonych szosach, ludzie brną w błocie po kostki, a schody przy hali lekkoatletycznej wolontariusze doprowadzają do porządku przy pomocy domowych mioteł.

Niewiele brakowało, a ofiarą kaprysów pogody zostałaby Laura Muir, która na swój bieg (zakończyła go brązem) dojechała taksówką z Glasgow. Ukraińska wieloboistka Alina Szuk utknęła na lotnisku. Spędziła tam dwadzieścia godzin, zgubiła bagaż, miała cztery odwołane loty; podróż do Birmingham zajęła jej półtorej doby i przyniosła dziesiąte miejsce.

Po południu nie wylądował żaden samolot. Szczęście miał kulomiot Tomas Stanek, którego rejs zmieścił się w oknie pogodowym. - Pas został oczyszczony tuż przed lądowaniem. A kiedy wysiedliśmy, na ziemi leżało już dwa centymetry śniegu - mówił czeskim dziennikarzom.


Kanał skuty lodem

W piątek trybuny świeciły pustkami. Okazało się, że lokalny komitet organizacyjny przekazał kilkaset biletów dzieciom, które z powodu transportowego paraliżu w większości na obiekt nie dotarły. Kiedy wieczorem w barze spotkaliśmy Polaka, który w Birmingham mieszka od kilkunastu lat, przyznał bez ogródek: - Nigdy nie widziałem tu takiej zimy. Rano zdzwoniłem się z szefową i zgodnie uznaliśmy, że po prostu nie idziemy do pracy.

Przeciągi i wadliwe ogrzewanie sprawiły, że w swoim pokoju marzli fotografowie. Już drugiego dnia zawodów większość przeniosła się do biura prasowego, gdzie zajęli miejsca z widokiem na malowniczy kanał. Ten między sesją poranną i popołudniową pokrywał się lodem na naszych oczach.

Krzewina na Małysza

Źle było sportowcom. - Czułam się jak na jakimś wczesnowiosennym albo późnojesiennym mityngu - mówi nam Anna Kiełbasińska. A Ewa Swoboda dodaje: - Wszędzie wieje, wszędzie jest zimno. W call roomie, na sali rozgrzewkowej, nawet w hotelu.

Swój sposób na ogranie pogody i rywali znalazł rano Jakub Krzewina, który pewnie wygrał swój bieg - Doktor Jan Blecharz powiedział mi, że kiedyś podczas zawodów wszyscy skoczkowie wjeżdżali na rozbieg w kombinezonach, a on polecił Adamowi Małyszowi założyć ocieplacz. I dzięki temu w pierwszej serii skoczył dużo dalej od rywali. Ja założyłem więc czapkę i kurtkę. Wszyscy byli w szoku, dziwnie na mnie patrzyli. A później tylko narzekali: "zimno, zimno, zimno".

Zrypany bieg

Pogoda mroziła, rozgrzewały zawody. W piątek niemal wszyscy Polacy schodzili z bieżni zadowoleni. Najmocniej promieniały urocze panie: Kiełbasińska dwa razy pobiła rekord życiowy, Justyna Święty-Ersetic zaś pięknym finiszem wyrwała sobie finał na 400 metrów. Wieczorem wściekły na siebie ("Zrypałem ten bieg") był za to Krzewina, a Ewa Swoboda zalała się łzami. Takich emocji więcej nie chcemy; wolimy szerokie uśmiechy, zaciśnięte pięści i uniesione ręce.

Niech nasi w Birmingham będą "Bestiami ze Wschodu".

Kamil Kołsut z Birmingham

Autor na Twitterze:

ZOBACZ WIDEO Zima zaskoczyła Brytyjczyków. Birmingham sparaliżowane

Źródło artykułu: