"Przegląd Sportowy" dowiedział się, że kwotą bazową dla każdego sportowca miałoby być 40 tys. złotych rocznie. Nie jest jednak wykluczone, że będą to wyższe sumy. Zawodnik będzie mógł wydać te pieniądze nie tylko na przygotowania, ale na inne, "przyziemne" sprawy takie jak opłacenie rachunków za prąd czy gaz.
- To jest projekt prorozwojowy, a więc sportowiec może również część środków spożytkować na inwestowanie w siebie, na przykład w naukę języków obcych czy na czynsz za mieszkanie. Konkretny poziom wsparcia finansowego będzie efektem indywidualnych ustaleń spółek z zawodnikami. My w to raczej nie będziemy już ingerować. Jako ministerstwo zarekomendujemy natomiast grupę sportowców, która zasługuje na wsparcie - tłumaczy Witold Bańka.
Projekt ma objąć kilkadziesiąt zawodniczek i zawodników, czyli łączna kwota dofinansowania ma wynieść kilka milionów. Minister sportu zaznacza, że to spółki same będą informować kogo będą wspierać.
Witold Bańka nie boi się, że nowy program, gdzie pieniądze będą wypłacane ze spółek Skarbu Państwa, spotka się z krytyką. Jest optymistycznie nastawiony. - Krytyki się nie obawiam. Inwestycja w sport i w sportowców jest opłacalnym przedsięwzięciem. To są emocje, medale, to coś tak naprawdę nie do wycenienia. Wsparcie dla utalentowanych sportowców, którzy mogą dla Polski zdobywać miejsca na podium, to jest zawsze dobry ruch. A ja zawsze będę wspierał biało-czerwonych - podsumował.
Przypomnijmy, że już działa "Team 100", który wspiera sportowców do lat 23 i mogą oni liczyć na pomoc w wysokości 40 tys. zł rocznie.
ZOBACZ WIDEO: Biało-Czerwone celują w rekord Polski. Małgorzata Hołub-Kowalik: Wierzmy, że przejdziemy do historii