Omelko w weekend, dzięki uprzejmości stołecznej AWF, testował w Warszawie swoich kolegów po fachu. Pod okiem przyszłego pana doktora na 350 i 500 metrów biegali między innymi Karol Zalewski, Kacper Kozłowski, Łukasz Krawczuk, Patryk Adamczyk oraz Kajetan Duszyński. Ten pierwszy na krótszym dystansie czasem 39.69 ustanowił nawet nieoficjalny rekord Polski.
Naukowiec z praktyką
Badania to baza do pracy doktorskiej Omelki. Wcześniej na ich podstawie powstaną też artykuły naukowe. - Chcę zbadać odcinki, które 400-metrowcy biegają sprawdzianowo. Sprawdzić ich przełożenie na dystans jednego okrążenia oraz przenalizować je pod kątem biomechaniki: tego, jak pod wpływem zmęczenia zmienia się krok biegacza, częstotliwość czy długość kontaktu stopy z podłożem - wyjaśnia mistrz świata.
Polak jest na początku naukowej drogi, niedawno rozpoczął drugi rok doktoratu. - Po skończeniu studiów magisterskich kolejne zacząłem z rozpędu - mówi Omelko. - Chciałem skorzystać z możliwości i zrobić coś dla rozwoju lekkiej atletyki. Wydaje mi się, że brakuje u nas naukowców, którzy obok ugruntowanej teorii dysponują wiedzą praktyczną.
Pogoń za straconym czasem
Kariera naukowa Omelki rozwija się harmonijnie, na ścieżce sportowej pojawiły się za to wyboje. Tuż po zakończeniu sezonu halowego 29-latek doznał kontuzji ścięgna Achillesa, która na pięć tygodni wykluczyła go z regularnego treningu.
- Nie spieszę się. Chcę przepracować wszystko, co mam do przepracowania. Na razie jestem w lesie, w dzienniczku treningowym mam początek kwietnia. Formę planuję dopiero na lipcowe mistrzostwa Polski i sierpniowe mistrzostwa Europy. Będę do niej dochodził treningami i startami z doskoku - zapowiada. - Mam swoje indywidualne ambicje, ale w tym momencie koncentruję się na tym, aby latem wesprzeć sztafetę.
Czas rekordów
Omelko podczas marcowych mistrzostw świata w Birmingham pobił z Zalewskim, Krawczukiem i Jakubem Krzewiną halowy rekord świata (3:01.77). IAAF ratyfikowała go kilka dni temu. Wszystko wskazuje na to, że niebawem rekord oficjalnie odbiorą im Amerykanie (3:01.39), ale Polakom to nie przeszkadza. - Nie zabolało mnie to. Wiedziałem, że zrobią wszystko, aby rekord do nich wrócił - przyznaje nasz rozmówca.
Na starcie sezonu letniego doświadczony biegacz zachowuje zimną głowę i zaznacza, że pobicie rekordu świata na stadionie (2:54.29) jest raczej nierealne. - Hala to jednak trochę inny poziom lekkiej atletyki. Stać nas za to na rekord Polski (2:58.00). Jeśli nie w tym roku, to może w kolejnym. A najlepiej na igrzyskach w Tokio - kończy.
Autor na Twitterze:
ZOBACZ WIDEO Odkrycie sezonu z szansą na wyjazd na mundial. "Będę się starał, aby trener Nawałka mi zaufał"