Po skandalu dotyczącym kontroli dopingowej podczas igrzysk w Soczi w 2014 roku, nadal trwają kłótnie i spore zamieszanie. Zespół śledczy powołany przez WADA miał do końca grudnia tego roku zaplanować przeszukanie moskiewskiego laboratorium, żeby pozyskać nowe dowody i wnioski.
Zamiast tego w piątek śledczy wyjechali z pustymi rękami, bowiem Rosjanie zażądali, żeby przedstawiciele WADA poświadczyli sprzęt.
Wiceprezes WADA, a przy okazji największa konkurentka Witolda Bańki o fotel szefa instytucji, Linda Helleland, nie była zadowolona z tego, że nie ma postępu w śledztwie. - Prezydent Craig Reedie był na sto procent pewny, że otrzymujemy wszystkie dane, które chcemy. Jeśli tak się nie dzieje, to będziemy mieć problem. Sportowcy i kibice pytają, dlaczego wcześniej nie przedstawiono nam dowodów i dlaczego tak z tym zwlekaliśmy - tłumaczyła w rozmowie z "Bildem".
Pod koniec września dość niespodziewanie WADA postanowiła znieść zawieszenie rosyjskiej agencji antydopingowej Rusada. Dzięki temu Rosjanie mogą organizować kolejne imprezy. Reedie zaufał, że dane antydopingowe zostaną dostarczone do WADA.
Co ciekawe, przeciwko zniesieniu zawieszenia głosowała tylko Helleland oraz przedstawiciele z Oceanii. Norweżka chce być reformatorką WADA, pozwolić sportowcom mieć więcej do powiedzenia.
- Byłam zawiedziona tym, jak inni głosowali. Sportowcy są rozczarowani i tracą zaufanie do WADA. Oczekują, że coś się stanie po tym, co wydarzyło się w Rosji i ci, którzy za to odpowiadają, zostaną ukarani. Jestem ciekawa co się wydarzy, jeśli nie dostaniemy dostępu do wszystkich danych - mówiła Helleland.
Minister sportu w Rosji Paweł Kołobkow zapewnił, że Rosja dostarczy kopię bazy danych. - Ale zgodnie z rosyjskim prawem - dodał.
Trafnie podsumował to "Bild": "Wygląda na to, że więzień dyktuje warunki jego uwolnienia".
ZOBACZ WIDEO: Bez Lewandowskiego nie ma polskiej piłki. "Winna krótkowzroczność działaczy"
Bańka ma zadania w Polsce.