- Cieszę się, że w Glasgow obroniłyśmy tytuł, bo kto wie, czy to nie są moje ostatnie mistrzostwa Europy. Za dwa lata w Toruniu będę, ale nie wiem, czy jako zawodniczka - powiedziała Iga Baumgart-Witan. - Jeszcze nie wiem, co będzie za dwa lata. Moim celem są igrzyska olimpijskie w Tokio, a potem... Nie chcę składać żadnych deklaracji - dodała Justyna Święty-Ersetic. Dwie dość enigmatyczne wypowiedzi (cytowane przez "Przegląd Sportowy") naszych halowych mistrzyń Europy z Glasgow wywołały poruszenie.
W mediach pojawiły się sugestie, że obie lekkoatletki - wiodące postaci polskiej sztafety 4x400 m - rozważają zakończenie kariery po igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2020 r., z myślą o macierzyństwie. To zaś oznaczałoby koniec "Aniołków Matusińskiego". Sztafety, która w ostatnich latach regularnie dostarcza polskim kibicom powodów do radości.
Przeczytaj także: "Aniołki Matusińskiego" zakończą kariery po Tokio? "Nie do końca w to wierzę"
Wygląda jednak na to, że doszło do nieporozumienia (albo nadinterpretacji słów biegaczek). Justyna Święty-Ersetic, goszcząc kilka dni termu na Stadionie Śląskim przed wrześniowym Memoriałem Kamili Skolimowskiej, sama zdementowała tę informację.
ZOBACZ WIDEO: HME Glasgow 2019. Ewa Swoboda nie była świadoma swojego wielkiego sukcesu. "Myślałam, że jestem 2. albo 3."
- Nie wiem, dlaczego wszyscy rozpisywali się, że już kończymy kariery. Igrzyska w Tokio zbliżają się nieubłaganie, został jeszcze ponad rok, ale wiem, że ten czas bardzo szybko zleci. Mam nadzieję, że zdobędziemy tam upragniony medal, którego brakuje w naszej kolekcji. I to nas jeszcze zmotywuje, żeby trenować jak najdalej i wznosić się na wyżyny - zaznaczyła zawodniczka z Raciborza podczas konferencji promującej wrześniową imprezę..
Nie brzmi to więc jak plan odejścia ze sportu. Wręcz przeciwnie. Justyna Święty-Ersetic w rozmowie z WP SportoweFakty przyznała, że prasowe doniesienia nieco ją rozbawiły, ale jednocześnie zasiały pewne wątpliwości w jej rodzinie.
- Nic takiego z mojej strony nie wyszło. Mąż pokazał mi te artykuły, a moja mama powiedziała: "Boże, w końcu będę miała wnuki po igrzyskach!". O nie, nie! Jeszcze nie tak szybko - powiedziała nam mistrzyni Europy z Berlina i Glasgow.
Aleksander Matusiński, trener polskiej sztafety, podkreślał w rozmowie z WP SportoweFakty, że nie do końca wierzy w to, że jego podopieczne zakończą kariery po Tokio. Twierdził, że wypowiadały się o przyszłości w emocjach po sukcesie w Glasgow, odczuwając zmęczenie intensywnym sezonem halowym.
Justyna Święty-Ersetic: - Może tak było. Czasami po biegu mówi się różne głupoty ze zmęczenia, nie do końca się to przemyśli, a później wynikają z tego różne dziwne rzeczy - uśmiechnęła się zawodniczka AZS AWF Katowice.
Zobacz także: Justyna Święty-Ersetic o występie na HME. "Celowałam w dwa medale"
W poniedziałek nasze sprinterki wylatują na zgrupowanie do RPA. Najważniejszą imprezą w tym roku będą mistrzostwa świata w Dosze (28 września - 6 października). "Aniołki Matusińskiego", jako najszybsza sztafeta Europy, będą chciały ponownie zająć miejsce na podium (w 2017 r. w Londynie zdobyły brąz).
Czy rzucą wyzwanie Amerykankom, które będą bronić złota sprzed dwóch lat? - Amerykanki chyba w dalszym ciągu są poza naszym zasięgiem, ale - jak widać - ta przewaga się niweluje i to motywuje nas do jeszcze cięższej pracy. Groźne będą Jamajki, a także europejska czołówka - Brytyjki, Francuzki, Włoszki. Zawsze podkreślam, że w sztafecie może się wiele wydarzyć. Ważne, że na MŚ potrafimy już walczyć jak równy z równym z najlepszymi. Gdy zaczynałam biegać w sztafecie, w 2012 r., zajmowałyśmy ostatnie pozycje, walczyłyśmy o awans do finału i czasem się udawało, a czasem nie. Teraz stanowimy światową czołówkę - zakończyła z dumą Święty-Ersetic.