Sytuacja wyglądała niebezpiecznie. Rozmys zbiegł z trzeciego toru do wewnętrznej i chciał objąć prowadzenie, blokując rozpędzającego się Kszczota. Wicemistrz świata dostał od rywala łokciem, stracił rytm biegu, po czym odepchnął młodszego kolegę, który się zachwiał i lewą stopą wypadł z trasy.
Sofia Ennaoui nie wystartuje w mistrzostwach świata -->
- To była spora kolizja. Trudna sytuacja i duży problem. Po takim zdarzeniu nie da się dowieźć finiszu. Kolega nie potrafi biegać. Wpakował mi się prosto w nogi, ledwo uratowałem się przed upadkiem. Musi zmądrzeć, drugi raz odwala taki numer - mówi Kszczot. Doświadczony biegacz zszedł do strefy wywiadów z krwawiącym kolanem.
Gdzie dwóch się bije, tam korzysta profesor Marcin Lewandowski. A podsumowanie Memoriału Kamili Skolimowskiej przeczytacie tutaj https://t.co/oUKMuRgPey #tvpsport pic.twitter.com/Db87npxepB
— TVP Sport (@sport_tvppl) September 14, 2019
Sam Rozmys mówi o wypadku spokojniej. - Tak, doszło do jakiejś kolizji. Adam wbiegł na mnie od tyłu i wydarzyło się, co się wydarzyło. Potem gestykulował, miał pretensje. Przeprosiłem go. Uważam, że nie stało się nic poważnego - mówi.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #1: Marta Walczykiewicz. Zostać legendą
A na uwagi Kszczota o to, że "taki numer odwala drugi raz", odpowiada: - Faktycznie, rok temu w Chorzowie też miał do mnie pretensje, że zabiegam mu drogę. Nie działo się to jednak dwieście metrów przed metą, poza tym ja tego nie widziałem. Te zarzuty są więc chyba trochę na wyrost - wyjaśnia.
Konrad Bukowiecki: Muszę być jak wściekły byk -->
Starcie przeciwników wykorzystał Marcin Lewandowski. 32-latek wygrał bieg na 1000 metrów z czasem 2:21.01. Kszczot był drugi (2:21.42), a Rozmys trzeci (2:21.72).
Kamil Kołsut z Katowic
Autor na Twitterze: