Rzadko zdarza się, aby finał biegu na 100 metrów oglądały puste trybuny. Organizatorzy sprzedali niewiele biletów, przez co zmagania ogląda garstka kibiców. Sportowcy są ponadto wściekli na IAAF po wydarzeniach, jakie miały miejsce podczas maratonu kobiet i chodu na 50 km.
- Wszyscy widzimy, że to katastrofa. Na trybunach nie ma nikogo, a upał przeszkadza w rywalizacji - powiedział francuski dziesięcioboista Kevin Mayer.
Maraton kobiet rozpoczął się o godz. 23.59 czasu lokalnego, co miało zminimalizować ryzyko związane z upałem. Jak się później okazało, na niewiele się to zdało - z trasy zeszła blisko połowa zawodniczek. - Wilgotność cię zabija. Nie ma czym oddychać. Myślałem, że nie dam rady - powiedziała Volha Mazuronak, białoruska biegaczka w rozmowie z "The Mirror".
ZOBACZ WIDEO Lekkoatletyka. MŚ 2019 Doha: bieg jak sezon. Adam Kszczot zagubiony
- To brak szacunku dla sportowców. Zebrało się grono wysokich urzędników i zdecydowali, że zorganizują tutaj mistrzostwa. Teraz prawdopodobnie siedzą w klimatyzowanym pomieszczeniu i śpią - mówiły uczestniczki maratonu.
- Widzisz kogoś schodzącego z trasy i to po prostu przerażające. Myślisz, że to możesz być ty na następnym kilometrze - komentował kanadyjski chodziarz Lyndsay Tessier.
Sporo negatywnych komentarzy pojawiło się po tym, jak świat obiegły sceny z biegu maratońskiego. Linet Chebet z Ugandy trafiła do karetki, a Włoszka Sara Dossena potrzebowała wózka inwalidzkiego. - Nigdy nie przeprowadzilibyśmy maratonu w takich warunkach w naszym kraju - powiedział trener reprezentacji Etiopii Haji Adillo Roba.
Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Doha rozpoczęły się 27 września i potrwają do przyszłej niedzieli, 6 października.
Czytaj także:
- Sędziowski skandal na trasie chodu mężczyzn! Polacy musieli iść więcej niż trzeba było!
- Kenenisa Bekele blisko rekordu świata w maratonie. Zabrakło dwóch sekund