Kamil Kołsut z Dohy
Lyles i płotkarz Karsten Warholm to postacie, które w zbiorowej świadomości kibica mogą próbować wypełnić lukę po odejściu Bolta. Obaj mają charyzmę i kochają show. Norweg mistrzem świata został w poniedziałek, Amerykanin po złoto sięgnął dzień później.
- To normalne, że kiedy tron jest pusty, ludzie chcą go przejąć. I ciągle pytają: "Kto będzie kolejnym Boltem, kto wypełni dziurę?". Kolejnego Bolta nie będzie, ale ja zrobię wszystko, aby zająć jego miejsce - podkreśla Lyles w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019. Fantastyczny powrót mamy. Kamila Lićwinko: Ten skok mnie wzruszył!
Mistrzostwa świata w Katarze. Impreza dla nikogo -->
Ścigając legendę
Amerykanin w poprzednim sezonie cztery razy łamał granicę 19.70, zupełnie jak Bolt dziesięć lat temu. A jego tegoroczny rekord życiowy z Lozanny (19.50) to czwarty najlepszy wynik w dziejach konkurencji. Szybsi byli Bolt, Michael Johnson i Yohan Blake, ale żaden z nich w wieku 21 lat nie pędził na tym dystansie tak szybko.
Nowa nadzieja sprintu na pewno nie dorówna rekordziście świata w jednym: stylu. Bieganie w erze Bolta wydawało się dziecinnie proste - Jamajczyk płynął, leciał nad bieżnią. Amerykanie nie mają takiej lekkości, raczej prą do mety na terenowym. Lyles jest 15 cm niższy od Jamajczyka (1,80 m), a do muskulatury Justina Gatlina czy Tysona Gaya na razie mu daleko. To sprawia, że jest gwiazdą dwustu metrów, mistrzem świata w "stówce" będzie mu zostać trudniej.
Idol milenialsów
Bolt zrobił ze stadionu teatr, Lyles też uwielbia show. - Kiedy jestem na bieżni, staję się aktorem. I lubię, kiedy publiczność szaleje. Podczas meczów koszykówki najwięcej radości daje przecież oglądanie wsadów. To doskonały dodatek do meczu - wyjaśnia.
I nie tylko mówi, także robi. Podczas mityngu w Dausze udawał walkę na miecze świetlne. Zdarzało mu się wykonać taniec z gry "Fortnite" albo wypuścić z rąk kulę, niczym bohaterowie anime "Dragon Ball Z". Podczas mistrzostw kraju pomalował połowę włosów na srebro, na wzór bohatera tej kreskówki Son Goku. Kręcą go też skarpetki. Biegał w takich z wizerunkiem R2D2 (robot z "Gwiezdnych Wojen") i "Power Rangers". Millennials modelowy.
Jakby tego było mało, przed finałem Diamentowej Ligi Lyles udawał ryczącego lwa, a podczas zawodów w Monako zrobił salto. Ot tak, dla hecy.
Zdarzyło mu się też podejść do prezentacji w rytm "Take on me".
FACT: @LylesNoah races also double as a show. pic.twitter.com/VNnrMPcSyL
— CITIUS MAG (@CitiusMag) July 13, 2018
Artysta z astmą
Lyles nagrywa hip-hopowe kawałki, planuje wydanie płyty. Rysuje, maluje, ma duszę artysty. Podobno poślubił sztukę, kiedy zmagał się z ciężką odmianą dziecięcej astmy. - Spędzałem wówczas całe dnie w szpitalu przy maszynie pomagającej oddychać, wychodziłem wykończony. Sztuka stała się dla mnie odskocznią - opowiadał w rozmowie z "Highsnobiety".
Sam Kendricks. Braterstwo broni -->
Dziś Lyles samodzielnie ozdabia biegowe buty. W sporcie chce być "najlepszym w historii", a kiedy już tego dokona, zostanie artystą, bo "kocha tworzyć". Na pytanie: "Kto był twoją inspiracją?" bez chwili wahania odpowiada: "Mama". Nauczyła go, jak walczyć o swoje cele. Rodzice Noaha rozstali się w wieku trzynastu lat. Zamieszkał z mamą, która urabiała się po pachy jako przedstawiciel sprzedaży, żeby utrzymać rodzinę.
Ma tatuaż z napisem: "Icon". Kiedy pytamy go o inspirację, odpowiada: - Pragnę być ikoną, symbolem, wzorem we wszystkim, co robię. Marzę, żeby dzieci patrzyły na mnie i mówiły: "Tak! Chcę być taki, jak on".