Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: polskie imperium z(m)łota

Paweł Fajdek przyjechał do Dohy jak po swoje. Wykonał cztery najlepsze rzuty w konkursie, został mistrzem świata i usłyszał "Mój jest ten kawałek podłogi". Wojciech Nowicki był czwarty, ale dostanie brąz. Polskie imperium trzyma się mocno.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Paweł Fajdek PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Paweł Fajdek
Kamil Kołsut z Dohy

Przed konkursem medale młociarzy przyjmowaliśmy za pewnik, choć w sporcie nie ma nic pewnego. Polacy mieli na koncie dwanaście najlepszych rzutów roku na świecie. Wydawało się, że jeśli zrobią swoje, rywale im nie podskoczą. "Zrobią swoje", czyli dorzucą młot do osiemdziesiątego metra. Nowickiemu się nie udało.

Wieszając mu medal na szyi przed konkursem dostaliśmy lekcję pokory. Tym razem była tania, prawie bezbolesna. Dzięki skutecznemu protestowi działaczy, którzy dostrzeli spalony rzut trzeciego w konkursie Węgra Bence Halasza, w czwartek na najniższym stopniu podium stanie dwóch młociarzy. Nowicki dostanie brąz.

W starym, dobrym stylu

Fajdek nie urodził się do przegrywania, a w Katarze dostał nagrodę za rok wyrzeczeń. Zmienił dietę, ograniczył używki, przerobił zbędne kilogramy na masę mięśniową. Nie było łatwo, po drodze męczyły go choroby. Jeszcze w czerwcu mówił, że "jest daleko z treningiem". Planu określonego na 82-83 metry nie zrealizował, ale i tak rzucił na tyle daleko, że był poza zasięgiem rywali. Wykonał cztery najlepsze próby konkursu, rywale nie mieli do niego startu. Wygrał z siódmym w tym roku wynikiem na świecie.

Sam Kendricks. Braterstwo broni -->

Rywalizację obserwował spokojnie. Nawet kiedy w kole stał Nowicki, Fajdek siedział tyłem do rzutni, rozłożony na ławce. Wyglądał jak gość, który przyleciał do Dohy po swoje. Był królem dżungli. Chodził, kręcił się, rzucał na swoim kawałku podłogi. Taką melodię po konkursie zagrał mu DJ Maciej Turowski. Zwyciężył jak w czasach, kiedy jeszcze nie naciskał go Nowicki. W starym, dobrym stylu, z dużą przewagą nad rywalami.

Mistrzem świata został po raz czwarty z rzędu (2013, 2015, 2017, 2019), lepszą serię miał w przeszłości tylko Siergiej Bubka (sześć). - Fajnie pisać historię, zrobiłem swoje - mówi Fajdek. - Fajerwerków nie było, przez złe samopoczucie nie mogłem się ogarnąć. Bolała mnie głowa, a mimo to rzucałem najlepiej ze wszystkich. Teraz zostało ostatnie mi zadanie: odebrać medal i dowieźć go do domu.

ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Paweł Fajdek: Fajnie jest pisać historię

Lider uratowany

Nowicki w środę odbił kartę, wszedł do koła, rzucił, odbił kartę i wyszedł z pracy. Po kwalifikacjach nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, spieszył się na trening. - Ciężko mi się kręciło. Nie spodziewałem się tak szybkiego koła - wyjaśnił i rzucił: "Napiszcie, że jutro będzie super". Nie było.

Polak nie przypominał siebie z poprzednich miesięcy. 30-latek miał w tym roku świetne konkursy, podczas mityngu w Poznaniu otarł się o rekord życiowy. A w Katarze się pogubił. Konkurs otworzył tak, jak zamknął kwalifikacje, jakby "na zaliczenie". Poprawiał się z kolejki na kolejkę, ale nie mógł dogonić podium. Po piątej, spalonej próbie, rzucił wiązankę pod nosem. Młot zrył trawę na odległości dającej srebro, ale Nowicki wypadł z koła.

Wysłuchał uwag trenerki Malwiny Sobierajskiej. Usiadł na ławce, spuścił wzrok, poszukał koncentracji. Ostatnia próba nie przyniosła powodzenia. Lider światowych list (81.74 m), król solidności, po raz pierwszy w historii seniorskich startów miał wrócić z wielkiej imprezie bez medalu. Później podszedł do Fajdka, kiedy ten krążył po bieżni stadionu z flagą. Przybił piątkę, pogratulował. A w strefie wywiadów oznajmił: - Przepraszam, dałem ciała. Byłem dobrze przygotowany i nie wiem, co się stało.

Uratowali go dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki oraz wiceprezes Tomasz Majewski, którzy oprotestowali pierwszą próbę Halasza. Dzięki ich czujności Nowicki kończy z medalem piątą z kolei wielką imprezę. Ma dziś na koncie trzy brązy mistrzostw świata (2015, 2017, 2019), trzecie miejsce igrzysk olimpijskich (2016) oraz brąz i złoto mistrzostw Europy (2018).

Biało-czerwone imperium

Bo Polacy mają w sobie coś takiego, że linka do młota jest dla nich jak przedłużenie ręki. Wielkich sportowców specjalizujących się w dynamicznym obrocie i wypuszczaniu kawałka żelaza pod niebo produkujemy seryjnie, w ciągu ostatnich dwóch lat na podium mistrzostw świata stawali Fajdek, Nowicki, Anita Włodarczyk, Joanna Fiodorow oraz Malwina Kopron.

"Córcia, kocham cię!". Polki poleciały w kosmos -->

Gdyby stworzyć klasyfikację medalową obejmującą tylko młot na MŚ w Pekinie (2015), Londynie (2017) i Dausze (2019), bylibyśmy lekkoatletyczną Ameryką. Biało-Czerwoni zgarnęli dziesięć z osiemnastu medali, w tym pięć z sześciu złotych.

Fajdek w Dausze dołożył kolejną cegiełkę do swojego pomnika. Za rok igrzyska w Tokio, a to w kajecie z tytułem "Legenda sportu" ostatnia pozycja do odhaczenia. - Od kilku lat powtarzam, że do trzech razy sztuka - mówi Polak, który z Londynu i Rio wracał bez sukcesu. - Zrobię wszystko, żeby zdobyć medal, bo historia tak po prostu musi wyglądać. Marzenia? Ja zawsze powtarzam, że warto mieć plany, nie marzenia. Te są dla małych dzieci.

Czy Paweł Fajdek zostanie w Tokio mistrzem olimpijskim?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×