[tag=53177]
Kamil Kołsut[/tag] z Dohy
- Trener to zawsze wsadzi mnie na minę - śmiała się mistrzyni Europy, kiedy jej szkoleniowiec Aleksander Matusiński zapowiedział, że jego podopieczną stać na historyczny sukces. Mistrzostwa świata rozgrywa się od 1983 roku, w biegu na 400 metrów żadna Polka do finału nie dotarła. A w czwartek przed szansą walki o medale staną aż dwie: Święty-Ersetic oraz trenowana przez mamę Iga.
Ich sukcesy to efekt katorżniczej pracy. Matusiński kilka dni temu mówił nam, że tak naprawdę dziewczyny ze sztafety 4x400 metrów za czasów juniorskich i młodzieżowych nie wyglądały na wielkie talenty. Czas pokazał, że mają za to dryg do harówki i dziś odbierają nagrodę.
Iga Baumgart-Witan. Krew, pot i łzy za chwilę radości -->
Sukces z mamą
Nieziemski wydaje się zwłaszcza wynik Baumgart-Witan. Bydgoszczanka ma trzydzieści lat i dopiero od niedawna wspina się na sportowy Olimp. W 2017 roku pierwszy raz w życiu przebiła granicę pięćdziesięciu dwóch sekund, a teraz - w Katarze - jest o krok od kolejnej, od pięćdziesięciu jeden. Wszystko to efekt pracy z mamą Iwoną. - Czasem mam wrażenie, że dopiero z nią zaczęłam robić trening, który ma sens - przyznaje Iga.
ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019. Fantastyczny powrót mamy. Kamila Lićwinko: Ten skok mnie wzruszył!
Polka biegła w pierwszym półfinale, do mety dotarła trzecia. Musiała czekać na czasy pozostałych rywalek i kiedy wreszcie tablica pokazała wyniki, ona wystrzeliła w górę.
Kosmos! Dwie Polki w finale mistrzostw świata. Święty-Ersetic po profesorsku. A tak na awans zareagowała Baumgart-Witan: pic.twitter.com/TvIFqek6rX
— Kamil Kołsut (@KamilKolsut) October 1, 2019
W strefie wywiadów rozmowę z dziennikarzami przerwała jej mama. Krzyknęła zza barierek: "Córcia, kocham cię!". Fakty są takie, że obie stworzyły duet idealny. - Mam trzydzieści lat i z roku na rok robię progres. Mama zawsze we mnie wierzyła i dzięki temu ja też uwierzyłam w siebie. Gdyby nie ona, nie byłoby mnie tutaj - mówi nam Baumgart-Witan.
Szok i płacz
Awans to dla niej skok w nadprzestrzeń, a Święty-Ersetic dalej śni sen, który zaczął się na mistrzostwach Europy w Berlinie. Tam Polka została mistrzynią kontynentu, teraz błysnęła na oczach całego świata. Jej awans był imponujący, bo na ostatniej prostej miała bieg pod kontrolą. Takiej sytuacji przed startem nikt się nie spodziewał.
- Jestem w ogromnym szoku, na mecie się popłakałam - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty. - Myślałam, że może uda mi się wejść do finału z drugiej lokaty, ale nie przypuszczałam, że tak łatwo. Na ostatniej prostej nie wiedziałam, co się dzieje, bo miałam przecież dziewczyny gonić. Przeszło mi przez myśl, że ruszyłam za ostro i za chwilę zabraknie mi sił. Czułam się jednak na tyle mocna, żeby odeprzeć każdy atak.
Mistrzostwa świata w Katarze. Impreza dla nikogo -->
Raciborzanka jest dziś drugą najszybszą Polską w dziejach konkurencji (50.41), a Baumgart-Witan - czwartą (51.02). Piąty czas wszech czasów ma Małgorzata Hołub-Kowalik (51.18), dziewiąty Patrycja Wyciszkiewicz (51.31), a jedenasty Anna Kiełbasińska (51.57). O indywidualne medale naszym będzie w Katarze trudno, czwartkowy finał to wisienka na torcie sezonu. Później czeka ich sztafeta. Tam Święty-Ersetic brązu wcale nie chce brać w ciemno.