Włoski biegacz przechodzi koronawirusa. Mówi o objawach i zastosowanej terapii

Facebook / Eduardo Melloni
Facebook / Eduardo Melloni

Eduardo Melloni, 30-letni biegacz z Mediolanu, jest jedną z osób, które zachorowały na koronawirusa. Włoch wraca do zdrowia dzięki zastosowaniu terapii, której pionierami byli chińscy lekarze z Wuhan.

O swoim przypadku Melloni postanowił opowiedzieć w rozmowie opublikowanej na stronie internetowej Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej (AIPS).

Zawodnik mieszkający w Mediolanie, jednym z miast, w którym zanotowano najwięcej przypadków zachorowań, najprawdopodobniej zaraził się 9 marca w czasie jazdy metrem, którą musiał odbyć po odstawieniu służbowego samochodu.

Trzy dni później "Edo", jak nazywają go znajomi, zaczął dostrzegać objawy choroby. Początkowo wydawały mu się one niegroźne. - Zaczęło się od banalnej gorączki, 37.5 stopnia, oraz lekkiego kaszlu - relacjonuje.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Z czasem stan zdrowia Melloniego się pogorszył. - Kaszel starał się coraz bardziej uciążliwy aż doszło do tego, że nie byłem w stanie go powstrzymać przez 5-10 kolejnych minut. Za którymś razem zacząłem pluć krwią i wtedy postanowiłem jechać do szpitala.

- W szpitalu Sacco w Mediolanie zmierzono mi ciśnienie krwi i wykonano prześwietlenie klatki piersiowej. Na tej podstawie zdiagnozowano u mnie zapalenie płuc. Pobrano ode mnie wymaz, zrobiono też EKG. Po ocenie mojego stanu zdrowia przez specjalistę od chorób zakaźnych postanowiono mnie hospitalizować - opowiada 30-letni sportowiec z klubu Cus Pro Patria Mediolan.

- Umieszczono mnie w pokoju oddzielonym od szpitalnego korytarza innym pomieszczeniem. Lekarze, pielęgniarki i inny szpitalny personel muszą się przebrać zanim do niego wejdą. Muszą zakryć całe ciało, noszą podwójne maski oraz plastikową osłonę zakrywającą całą twarz - zdradza Melloni. - Można się poczuć winnym kiedy człowiek uświadomi sobie na jakie ryzyko naraża te osoby - dodaje.

- Postanowiono mnie leczyć za pomocą terapii, którą zastosowano na szeroką skalę w szpitalach w chińskim Wuhan. Polega ona na połączeniu leków na artretyzm oraz tych, które przyjmują osoby zarażone wirusem HIV. Tymi lekami są hydroksychlorochina oraz lopinawir/rytonawir. Efektem ubocznym jest biegunka, która pojawiła się pierwszego dnia leczenia. Drugiego dnia czułem się już dużo lepiej. Żadnych innych efektów ubocznych nie odczuwam - podkreśla.

Po kilku dniach terapii stan zdrowia "Edo" jest już wyraźnie lepszy, ale biegacz pozostaje w szpitalu. - Wszyscy jesteśmy jednak pewni, że niedługo będę mógł stąd wyjść - przekonuje Melloni.

Zarażony koronawirusem biegacz zwraca też uwagę na objaw choroby, który jest bardzo ważny przy ocenianiu swojego stanu zdrowia i nie wolno go lekceważyć. - To całkowita lub częściowa utrata smaku i węchu. W szpitalu Sacco ten objaw miało 2 na 3 zarażonych pacjentów. Utrata smaku i węchu występuje również u tych osób, które nie mają żadnych innych symptomów i trzeba zwrócić na nią uwagę oceniając swój stan zdrowia. Z tego co wiem, zwykle dochodzi do całkowitego zaniku smaku. Osoba chora nie jest wówczas w stanie odróżnić kawałka czekolady od gotowanej marchewki czy makaronu z sosem - opisuje wracający do zdrowia sportowiec.

Czytaj także:
Koronawirus. Gwiazdy Bayernu Monachium przekazały milion euro na walkę z pandemią
Włoski dziennikarz apeluje do Polaków ws. koronawirusa. "Nie bagatelizujcie problemu"

Źródło artykułu: