Adam Kszczot z ulgą przyjął wiadomość o przełożeniu IO Tokio 2020 na przyszły rok (dokładny termin nie jeszcze jeszcze znany). - Czekaliśmy na tę decyzję o odwołaniu, utrzymaniu albo przeniesieniu igrzysk - powiedział w rozmowie z portalem polsatsport.pl.
Lekkoatleta specjalizujący się w biegu na dystansie 800 metrów podkreślił, że w dobie pandemii koronawirusa w grę - oprócz przesunięcia imprezy na 2021 r. - wchodził jeszcze termin pod koniec tego roku, ale decydujący był fakt, że obecnie wszyscy żyją w wielkiej niewiedzy.
- W tej chwili mamy wyłączone szkolenie, nie tylko w Polsce, ale wszędzie. Sportowców w niektórych krajach izoluje się w ośrodkach treningowych, żeby utrzymać szkolenie olimpijskie. Ale z niewolnika nie będzie zawodnika - my tak mawiamy - ocenił Kszczot.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
Reprezentant Polski zapowiedział, że przygotowania do IO w Tokio zamierza rozpocząć we wrześniu. Nie będzie to jednak łatwa sprawa.
- Na przygotowania olimpijskie, te bezpośrednie, potrzebuję od 8 do 10 miesięcy. Tego kluczowego miesiąca już nie zrealizuję. (...) We wrześniu zaczynamy od nowa, ale do tego czasu muszę podtrzymywać pracę, którą zacząłem - zapowiedział.
30-letni Kszczot zdaje sobie sprawę z tego, że wszystko zależy jednak od sytuacji epidemiologicznej na świecie. - Ciągle jest szansa, że w tym sezonie jeszcze wystartuję. Ile razy? Gdzie? Kiedy? Niestety, nie wiem. To są pytania bez odpowiedzi - zakończył.
Zobacz:
Michał Pol: Przeniesienie igrzysk w Tokio ratuje marzenia sportowców (komentarz)