To był czarny dzień w historii polskiego sportu. Zginęło dwóch mistrzów olimpijskich

Newspix / Mieczysław Świderski / Na zdjęciu: Władysław Komar
Newspix / Mieczysław Świderski / Na zdjęciu: Władysław Komar

Mijają 22 lata od tragicznej śmierci dwóch mistrzów olimpijskich - Władysława Komara i Tadeusza Ślusarskiego. Obaj zginęli tragicznie w czołowym zderzeniu samochodów. Wspominamy ten czarny dzień w historii polskiego sportu.

- Nie mogliśmy w to uwierzyć. Obaj byli naszymi idolami - wspominał po latach Artur Partyka, najlepszy polski skoczek wzwyż, medalista igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata.

17 sierpnia 1998 roku Władysław Komar i Tadeusz Ślusarski brali udział w biegu o Bursztynowy Puchar Miasta ku pamięci Eugeniusza Pietrasika, który był rozgrywany w Międzyzdrojach.

"Władek zgubił sygnet"

Obaj zginęli tragicznie w wypadku samochodowym, między miejscowościami Brzozowo i Przybiernów (pow. goleniowski). Za kierownicą Forda Scorpio siedział Krzysztof Świostek, były sprinter. Komar spał z tyłu, z kolei Ślusarski siedział obok kierowcy. Z niewyjaśnionych do dzisiaj przyczyn ich auto zderzyło się z jadącym z naprzeciwka Renault, które prowadził... inny były sportowiec, Jarosław Marzec.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie

Auto wpadło do rowu i zaczęło płonąć. Świostek, który nie odniósł żadnych obrażeń, zdołał wydostać się z samochodu, by ruszyć na pomoc kolegom. Wyciągnął ich, zanim pojazd spłonął do reszty. Jeszcze wtedy nie wiedział, że obaj już nie żyli.

- Mistrzowie igrzysk ponieśli śmierć na miejscu, a reprezentant Polski w biegu na 400 m zmarł pięć dni później w szpitalu w następstwie obrażeń odniesionych w wypadku - przypomniał (za polskieradio24.pl) prezes Klubu Biegacza Sporting Międzyzdroje Bogusław Mamiński.

Znany satyryk Marcin Daniec, który kilka godzin przed tragedią jadł z nimi obiad, wspominał, że Komar zgubił na plaży sygnet, który był ich talizmanem, czymś, co przynosiło szczęście w życiu i podczas zawodów.

- Dzień przed wyjazdem Władek zgubił na plaży swój sygnet, który traktował jak talizman. Zmartwił się, chciał go szukać, ale na wyjazd nalegał jak to zawsze obowiązkowy Tadek - mówił Daniec.

Dowiedziała się o śmierci z telewizji

Matka Ślusarskiego o śmierci syna dowiedziała się z... telewizji. - Oglądałam Teleexpress. Spiker powiedział, że zginęło dwóch olimpijczyków. Najpierw pokazali zdjęcie Władka Komara. Serce zatrzepotało mi w piersi. A później zobaczyłam Tadzia. Zaczęłam krzyczeć. Cała ulica się zleciała. Pytali, co się dzieje. Tadek nie żyje - wspominała pani Cecylia Ślusarska w wywiadzie dla "Gazety Lubuskiej".

Inni sportowcy, ale i dziennikarze o tej tragedii dowiedzieli się w Budapeszcie, gdzie nazajutrz rozpoczynały się lekkoatletyczne mistrzostwa Europy. Nagle Markowi Rudzińskiemu, wówczas dziennikarzowi Polskiego Radia, zadzwonił telefon.

- Łamiącym się głosem powiedział nam, że Władek i Tadek nie żyją, zginęli w wypadku samochodowym. Odechciało nam się jeść - wspomina ten sierpniowy wieczór Przemysław Babiarz, komentator Telewizji Polskiej.

Medale w Budapeszcie (było ich osiem) zadedykowano zmarłym. Pogrzeb obu wielkich gwiazd polskiego sportu, których pochowano we wspólnej mogile, odbył się po zakończeniu mistrzostw.

Na miejscu tragedii początkowo stanął pomnik upamiętniający Ślusarskiego i Komara. O Marcu nie było żadnej wzmianki. Po wypadku był on bowiem przedstawiany w mediach jako sprawca tragedii, ponieważ zjechał na przeciwległy pas i doprowadził do zderzenia. Nazywano go wręcz "mordercą naszych olimpijczyków". Gdy emocje opadły, postawiono także drugą tablicę - upamiętniającą Marca.

"Przeciwieństwa się przyciągają"

Byli przyjaciółmi, chociaż jak wspominają ich znajomi, różnili się we wszystkim. Ślusarski cichy, spokojny, Komar - dusza towarzystwa. Byli świetnym przykładem na potwierdzenie tezy, że przeciwieństwa się przyciągają.

Komar to jeden z najlepszych polskich kulomiotów w historii. Na igrzyskach w Monachium (1972) zdobył złoty medal, dwukrotnie był trzeci na mistrzostwach Europy (1966 i 1971). Po zakończeniu kariery sportowej występował w filmach oraz na scenie kabaretowej. Był znany z wielkiego poczucia humoru, lekkiego ducha i słabości do pięknych kobiet.

Lista sukcesów Tadeusza Ślusarskiego jest jeszcze dłuższa. Specjalista od skoku o tyczce wywalczył dwa medale na igrzyskach - złoty w Montrealu (1976) i srebrny cztery lata później w Moskwie. Był także dwukrotnym mistrzem Europy - z Goeteborga (1974) i Mediolanu (1978).

Zobacz także:
PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa. Vuković skomentował transfer Kapustki. "Ruch, który ma przyszłość i potencjał"
Liga Mistrzów. FC Barcelona - Bayern. Rio Ferdinand: To okrutne. Na miejscu Lewandowskiego złożyłbym petycję

Komentarze (2)
avatar
yes
17.08.2020
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Dobrze, że nie dali tego do pisania jakiemuś anonimowi. Czytaj całość