Lekkoatletyka. Maria Andrejczyk przez stres nie mogła spać. "To znaczy, że mi zależy"

PAP / Tytus Żmijewski / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk
PAP / Tytus Żmijewski / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk

- Jest jeszcze dużo do poprawy, ale powoli wszystko idzie w dobrym kierunku - powiedziała po zdobyciu złotego medalu mistrzostw Polski Maria Andrejczyk, która wygrała konkurs rzutu oszczepem.

W tym artykule dowiesz się o:

Złoty medal i najlepszy wynik sezonu (62,66 m). Z pewnością Maria Andrejczyk może być zadowolona z tego jak zaprezentowała się w sobotnim finale konkursu rzutu oszczepem na lekkoatletycznych mistrzostwach Polski we Włocławku.

Oczywiście taki wynik nie gwarantowałby jej wysokiej lokaty na międzynarodowych zawodach, ale dla Andrejczyk ważniejsze jest złapanie stabilizacji po przebytych kontuzjach. Najważniejsze, że czwarta zawodniczka igrzysk olimpijskich jest już zdrowa.

Po zawodach 24-latka przyznała, że bardzo się stresowała występem przed włocławską publicznością, przez co nie przespała pół nocy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skoczył nie w Wiśle, a... do wody! Efektowne salto Karla Geigera

- Bardzo się stresowałam, nie mogłam zasnąć do 4 nad ranem, muszę nad tym pracować. Przyznam, że sama byłam zaskoczona swoim zachowaniem, że nadal tak się przejmuję startami, ale to jest dobre i fajne, że mi tak zależy - oceniła.

Andrejczyk była zadowolona ze swoich prób i tego, że trzy razy przekroczyła granicę 60 metrów. - Bardzo się cieszę, to są już powtarzalne rzuty. Na pewno jednak w bieganiu mam sporo do poprawy. Po prostu nie byłam w stanie realizować treningu biegowego przez moje problemy zdrowotne. Ale wszystko idzie w dobrym kierunku - dodała.

Andrejczyk cieszy się, że nie ma już problemów z barkiem. Akurat dla niej przełożenie igrzysk olimpijskich było bardzo dobrą wiadomością. - Ten dodatkowy rok jest dla mnie świetnym bonusem na poprawienie swoich słabości przed igrzyskami w Tokio.

W sobotę kibice zgotowali bardzo głośny doping najlepszej polskiej oszczepniczce, co jak sama przyznała, bardzo dodało jej skrzydeł.

- Publiczność dodała mi mnóstwo energii. Przyznam szczerze, że gdyby ich nie było, to moja motywacja spadłaby chyba do zera. Zawody bez kibiców nie mają sensu. Ich doping mnie poniósł, to jest to, co kocham najbardziej, jestem im bardzo wdzięczna - zakończyła.

Piotr Lisek nie dał rady. Czytaj więcej--->>>

Źródło artykułu: