Jerzy Sudoł, zasłużony trener rzutu dyskiem i były wiceprezes związku, odszedł w wieku 68 lat. Polski Związek Lekkiej Atletyki przekazał smutną informację o śmierci w niedzielę.
Dramat rodziny znanego szkoleniowca rozpoczął się jednak już kilka lat wcześniej.
Listopad, 2015 rok, Jakuszyce. Podczas zgrupowania doświadczony trener upada ze schodów tak nieszczęśliwie, że doznaje bardzo poważnego urazu głowy. Trafia do szpitala, gdzie wkrótce przechodzi kilka operacji na otwartym mózgu.
Półtora miesiąca trener spędził w śpiączce farmakologicznej, miał zapalenie opon mózgowych. Konsekwencją tego był niedowład kończyn oraz afazja, czyli utrata zdolności mowy.
"Przeżyłam szok, bo w życiu bym się tego nie spodziewała. Po 15 latach współpracy, wielu obozach, wzlotach i upadkach nie jest niczym niezwykłym, że trener jest prawie jak rodzina... Sytuacja ta sprawiła, że na pewien czas "odcięło mi prąd" - pisała wówczas w mediach społecznościowych zdruzgotana Żaneta Glanc.
To właśnie ona jest najbardziej znaną podopieczną szkoleniowca, którego traktuje jak swojego wychowawcę. Pod jego wodzą dwukrotnie zajęła czwarte miejsce na mistrzostwach świata - w 2009 i 2011 roku oraz wywalczyła wiele medali mistrzostw Polski.
- Był spolegliwy, ale jednocześnie twardy. Przede wszystkim uparcie dążył do celu - mówi nam jego wieloletni przyjaciel, prezes PZLA Henryk Olszewski. - Był wymagający, ale potrafił się odnaleźć w każdej sytuacji. Zawodnicy mieli do niego zaufanie, potrafił wiele zrozumieć - dodaje.
- Poznaliśmy się lata temu, gdy Jurek pracował jeszcze w okręgowym związku w Wielkopolsce. Był tam najpierw sekretarzem, potem wiceprezesem. Całe województwo dziś wiele mu zawdzięcza. Ja zawszę będę mówił o nim w samych superlatywach.
Prezes PZLA przekonuje, że Sudoł miał wielki wpływ na rozwój polskiej lekkoatletyki, zwłaszcza konkurencji rzutowych. Przez lata był szefem tego bloku w związku.
- Jurek ma wielkie zasługi w tym, co prezentujemy w tych konkurencjach teraz - ocenia Olszewski. Biało-Czerwoni są od lat potęgą w rzutach - Piotr Małachowski, Paweł Fajdek czy Wojciech Nowicki zdobyli już kilkanaście medali największych imprez, przez mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata po igrzyska olimpijskie.
Powrót Sudoła do zdrowia przebiegał powoli, potrzebna była kosztowna rehabilitacja. Do pomocy ruszyli wtedy przyjaciele szkoleniowca, pomagał także związek oraz Fundacja im. Kamili Skolimowskiej.
Z kolei fundacja Avalon pisała: "Niegdyś sam pomagający innym jako trener, działacz sportowy - filar wielkopolskiej lekkiej atletyki, pasjonat, miłośnik sportu w pełni oddany swojej pracy, człowiek czynu teraz sam potrzebuje pomocy".
- Staraliśmy się pomagać w rehabilitacji, która pochłaniała bardzo duże koszty. Organizowaliśmy zbiórki pieniędzy, akcje z przekazaniem jednego procent podatku na leczenie - wspomina Olszewski, który odwiedzał Sudoła w tych trudnych chwilach.
Jeszcze w ubiegłym roku PZLA przekazywał, że Sudoł jest wzruszony pomocą otrzymaną od środowiska lekkoatletycznego i że z ogromną ciekawością śledzi zmagania polskich sportowców. "Można stwierdzić, że stan zdrowia stopniowo ulega poprawie" - czytaliśmy.
Vital Heynen mówi o zakażeniu koronawirusem. Czytaj więcej--->>>
Robert Lewandowski najlepszym piłkarzem 2020 roku! Czytaj więcej--->>>