Nie Adam Kszczot, nie Piotr Lisek, nawet nie Justyna Święty-Ersetic. To Ewa Swoboda była wielką polską faworytką do złotego medalu Halowych Mistrzostw Europy w Toruniu. Miała być obrona tytułu, co dla 23-latki byłoby wyjątkowym sukcesem. Już wiadomo, że sukcesu nie będzie. Co najwyżej płacz z bezradności.
A jeszcze kilkanaście dni temu, także w Arenie Toruń, Swoboda promieniała ze szczęścia. W finale biegu na 60 metrów jej złoty medal nie był żadnym zaskoczeniem, jednak jej wynik musiał zrobić wrażenie. 7,10 s był drugim w tym roku rezultatem w Europie. - Halo! Wracam! - mówiła zachwycona przed kamerami.
Na dodatek z występu w Toruniu zrezygnowała liderka europejskich tabel, Brytyjka Dina Asher-Smith. Złoty medal sam więc pchał się w jej ręce. Podobnego zdania był także były medalista mistrzostw świata i mistrzostw Europy, Marek Plawgo.
ZOBACZ WIDEO: Żal i smutek po porażce. Adam Małysz: Nie dziwię się, że Dawid był zawiedziony
- Widać po Ewie, że coraz mniej w niej takich szalonych zachowań, mniej takiego dziewczęcego roztrzepania, pojawia się za to pewna stabilizacja. Na dodatek nie spodziewam się, że presja będzie miała na nią jakikolwiek wpływ. Obciążyć ją może jedynie jej ogromna ambicja, ale też może być wielkim sprzymierzeńcem - oceniał w rozmowie z WP SportoweFakty.
Plawgo liczył, że Swoboda wreszcie zrobi duży krok do przodu w swojej karierze. Bo gdy w 2016 roku biła rekord świata juniorek (7,07 s), wydawało się, że mamy nową Florence Grifith-Joyner. Oczywiście nikt nie spodziewał się zaraz medali mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich. Liczono na naturalny rozwój.
Wprawdzie na dwóch kolejnych HME sprinterka zdobywała medale (brąz i złoto), jej potencjał dawał nadzieje na jeszcze szybsze bieganie. Oczywiście, w takich sytuacjach pojawiły się wyrzuty i wypominanie, że Swodoba koncentruje się na kolejnych tatuażach, że brak jej pokory czy dyscypliny.
Jednak w tym sezonie widzieliśmy już trochę inną sprinterkę. Już nie tak roztrzepaną, ale skupioną na swoim celu, z której bucha ambicja. - Widziałem już w tym sezonie, jak była niezadowolona po starcie w Orlen Cup w Łodzi. Czuje się mocna, ma za sobą udane przygotowania i chce sięgać po medale - oceniał Plawgo.
Czas z HMP był znakiem, że winda jej kariery może jechać już tylko w górę.
Ale w środę wybuchła bomba. Test wykonany u Swobody na obecność w jej organizmie COVID-19 dał wynik pozytywny. Kolejne dwa badania nie przyniosły lepszych wiadomości i najlepsza polska sprinterka obejrzy HME przed telewizorem. Gdzie zaraziła się polska gwiazda? Podczas ostatniego zgrupowania w Centralnym Ośrodku Sportu w Spale. Od kogo? Nieoficjalnie: od przebywającej tam innej polskiej lekkoatletki.
Co teraz? Według Polskiego Związku Lekkiej Atletyki nie ma zagrożenia, by pojawiły się kolejne pozytywne wyniki i z udziału w imprezie musieli wycofać się inni reprezentanci Polski.
Halowe Mistrzostwa Europy jeszcze się nie rozpoczęły, a już dostarczyły nam sporo nerwów i smutku. Dodajmy, że w ostatniej chwili z udziału w zawodach musiał zrezygnować Konrad Bukowiecki - kulomiot doznał poważnej kontuzji palca stopy i konieczna jest operacja.