Anita Włodarczyk i Krzysztof Kaliszewski pracowali ze sobą od 2009 roku. Młociarka podczas tej współpracy sięgała po olimpijskie złoto, a także medale mistrzostw świata czy Europy.
Zawodniczka wróciła w marcu 2020 roku do kraju, by przejść operację kolana. Kaliszewski został "z powodów rodzinnych" w USA. Włodarczyk nie chciała się zgodzić na kilka miesięcy współpracy zdalnej - tak wynikało z oświadczenia szkoleniowca.
Rok później trener może już na wszystko spojrzeć z dystansem. - Emocje już opadły. Żal pozostaje (...). Nie jestem człowiekiem, który będzie źle życzył komukolwiek. Sprawy toczą się swoim torem. Moja była zawodniczka znowu trenuje. Niech rzuca jak najdalej. Taki mam do tego stosunek. Moralnie? Niech ktoś inny to oceni - mówił w rozmowie z Filipem Kołodziejskim z TVP Sport.
Teraz Włodarczyk ma nowego trenera, jest nim Ivica Jakelić. "Czy wszystko działo się za pana plecami?" - został zapytany Kaliszewski. - Nie chcę nawet tak myśleć. Nie chcę snuć podejrzeń. Jeszcze raz powtórzę, że nie jestem osobą pamiętliwą. Stało się. Nie odstanie się. Anita tak wybrała. Koniec, kropka. Zawsze była znana z tego, że stawia na swoim. Jeśli wystartuje w Tokio, to będzie walczyła o medal - zapewnił były trener mistrzyni olimpijskiej.
Sam Kaliszewski wyjaśnił, że przez ten rok walczył o zdrowie rodziny. - Gdy byliśmy z żoną w USA, to też było bardzo nerwowo. Walczyliśmy z jej sytuacją zdrowotną. Na świat miało przyjść dziecko. Potem były kłopoty z nim - tłumaczył.
Teraz trener cieszy się rodziną. Zapewnia, że trzeci medal olimpijski nie byłby dla niego ważniejszy od najbliższych.
Czytaj też:
Polski sportowiec na dopingu, został zdyskwalifikowany. Możliwe, że to nie koniec jego kłopotów
Japończyk zakaził się koronawirusem. Pracował przy sztafecie olimpijskiej
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA