Polka zszokowała lekkoatletyczny świat. "Ten rzut to hit, ale narobił mi problemów"

71,40 - od niedzieli tyle wynosi rekord Polski w rzucie oszczepem kobiet. Maria Andrejczyk poprawiła poprzedni najlepszy wynik o ponad cztery metry. - Hit! - mówi 25-letnia lekkoatletka. - Ale dobrze wiem, że tym wynikiem narobiłam sobie problemów.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
reakcja Marii Andrejczyk po rekordowym rzucie Twitter / Na zdjęciu: reakcja Marii Andrejczyk po rekordowym rzucie.
O takim otwarciu sezonu oszczepniczka z Suwałk nie mogła nawet marzyć. W konkursie Pucharu Europy w chorwackim Splicie Polka już w pierwszej próbie oddała rzut, o którym od niedzieli głośno w całym lekkoatletycznym świecie.

71 metrów i 40 centymetrów to zdecydowanie najlepszy wynik na świecie w 2021 roku. Od poprzedniego rekordu Polski Andrejczyk obecny jej wyczyn jest lepszy o ponad cztery metry (67,11). Do rekordu świata Barbary Spotakovej zabrało tylko 88 centymetrów, a w całej historii konkurencji, poza Czeszką, dalej od naszej reprezentantki rzucała jeszcze tylko Kubanka Osleidys Menendez (71,70).

- Absolutnie nie spodziewałam się, że oszczep poleci tak daleko. Byłam przekonana, że żółta taśma, za którą wylądował, oznacza minimum olimpijskie, czyli 64 metry. Myślałam, że rzuciłam 65-66 metrów - opowiada Andrejczyk w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak się bawi Hubert Hurkacz. Wszystko "na luzie"

Okazało się jednak, że taśma oznaczała rekord zawodów w Splicie, który do niedzieli wynosił ponad 69 metrów. - Jak zobaczyłam swój rezultat: pomyślałam: "Wow! Naprawdę tyle rzuciłam?! Ale hit!".

Andrejczyk cieszy się z fantastycznego początku sezonu olimpijskiego, ale podkreśla, że to dopiero jego początek, a rekordowy rzut niczego jej nie daje. - Pokazuje, że idziemy w dobrym kierunku, dobrze pracujemy, a z moim zdrowiem wszystko jest "ok". Jednak trzeba jeszcze zrobić w tym sezonie kilka rzeczy. Dlatego skupiam się na pracy, którą mam do wykonania. Moja głowa jest już przy kolejnym treningu.

W Splicie najlepsza polska oszczepniczka miała jeszcze jeden rzut wyraźnie lepszy od poprzedniego rekordu Polski. W czwartej kolejce uzyskała 69,68. Z kolei w trzeciej - bardzo solidne 65,24. Jak wyjaśnić to piorunujące wejście w sezon zawodniczki, która w ostatnich latach wypadła ze światowej czołówki? Odpowiedź Andrejczyk jest prosta: w końcu dopisuje jej zdrowie.

- Przygotowania do sezonu przebiegły bez zawirowań. Po raz pierwszy od pięciu lat mogłam trenować praktycznie w pełnym zdrowiu. Nie działo się nic, co wywróciłoby plan do góry nogami. I to było kluczowe, umożliwiło mi ustabilizowanie się na dobrym poziomie. Na treningach oszczep regularnie lata powyżej 62-63 metrów. Czasem zdarzają się rzuty na 65, na 68. Dla mnie ta regularność jest najważniejsza - podkreśla suwalszczanka.

Lista problemów zdrowotnych Andrejczyk z poprzednich lat jest długa. Po Rio de Janeiro (2016 r.), gdzie młodziutkiej wtedy lekkoatletce do medalu zabrakło dwóch centymetrów, najpierw był pęknięty obrąbek stawu barkowego, potem kostniak - łagodny nowotwór zatok, a w ubiegłym roku operacja stawu skokowego i problemy z achillesami.

- Kiedy miałam problemy z barkiem, sytuacja była krytyczna - wspomina Polka. - Długo nie mogłam się przez nie pozbierać. Gdyby nie pomoc psychologa, profesora Jana Blecharza, nie wiem, czy dałabym radę. Jestem niesamowicie wdzięczna, że taki człowiek w ogóle jest, że współpracuje ze sportowcami. Przez kostniaka nie byłam w stanie zbudować wydolności, którą wcześniej miałam bardzo dobrą. Zwykła przebieżka bardzo mnie męczyła. Ale znowu świetnie trafiłam i dzięki lekarzom mogę teraz normalnie oddychać i zasypiać. A w zeszłym roku bardzo pomogła mi doktor Buczek-Serafin, która po bardzo wnikliwych badaniach odkryła, co się dzieje z nogą. Swoje dołożyli rehabilitanci - wymienia rekordzistka Polski.

Andrejczyk podkreśla, że gdyby nie trafiła na kompetentnych fachowców, mogłaby już nie rzucać. Choć jest "cholernie uparta", a to jej zdaniem pomaga sportowcowi przetrwać trudne chwile, sama determinacja mogłaby nie wystarczyć. - Samozaparcie to jedno, ale pomoc innych też jest potrzebna - mówi.

Rzutami w Splicie Polka dała sygnał, że wraca do czołówki oszczepniczek. W kolejnych występach będzie chciała to potwierdzić. - Dobrze wiem, że tym wynikiem narobiłam sobie problemów, bo teraz cały lekkoatletyczny świat będzie na mnie patrzył - przyznaje utalentowana lekkoatletka. - W poprzednich latach była wokół mnie cisza i to bardzo mi odpowiadało. Mogłam w spokoju robić swoje, a wynik równa się rozgłos. Ale nic... Myślę, że jestem gotowa, żeby się z tym zmierzyć.

Czytaj także:
Wymowny wpis Marii Andrejczyk po rekordowym rzucie. Tylko jedno słowo
Ważny moment dla Anity Włodarczyk. Czekała na niego bardzo długo

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×