Anna Kiełbasińska coraz bliżej celu. "Nie chcę zapeszać"

- Progres jest niesamowity - cieszy się Anna Kiełbasińska, która w ekspresowym tempie wraca do zdrowia. Polska sprinterka w lutym przeszła operację stopy. I choć na początku miała w głowie czarne myśli, szybko postawiła sobie nowy cel.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Anna Kiełbasińska Newspix / Na zdjęciu: Anna Kiełbasińska
Jeszcze w lutym były łzy i frustracja. Informacja o koniecznej operacji stopy na kilka miesięcy przed startem sezonu olimpijskiego podłamała ją jednak tylko na moment. Anna Kiełbasińska szybko postawiła przed sobą zadanie - powrót na bieżnię. I dziś, choć dopiero wróciła do treningów, może czuć się wygraną.

Polska sprinterka, medalistka mistrzostw Europy i mistrzostw świata w sztafecie 4x400 metrów, może już trenować. Wróciła właśnie ze zgrupowania w Belek, które nazywa przełomem w swoim planie powrotu do startów.

- Nie chcę zapeszać, ale wszystko idzie wyjątkowo optymistycznie. Wprawdzie zakładaliśmy taką opcję, jednak braliśmy też pod uwagę wersję pesymistyczną. Wszystko zależy od danego organizmu, jak szybko się zregeneruje. Zazwyczaj powrót do biegania w takich przypadkach jak mój trwa pięć miesięcy. Ja wróciłam po trzech, czyli w ekspresowym tempie - mówi WP SportoweFakty lekkoatletka.

ZOBACZ WIDEO: Aleksander Matusiński o Justynie Święty-Ersetic: Podpowiadano mi, że są większe talenty niż ona

- Z dnia na dzień jest coraz lepiej i coraz szybciej. Trudno mi ukryć radość, jednak przecież nie wiem, kiedy uda mi się wrócić do tak szybkiego biegania jak wcześniej. A żeby spełnić swój cel, muszę biegać bardzo szybko - dodaje lekkoatletka, która od niedawna uśmiecha się jeszcze częściej niż zazwyczaj.

- Najbardziej docenia się pewne sprawy, gdy nie można tego robić. Kontuzja przytrafiła mi się w momencie, gdy czułam się rewelacyjnie przygotowana i nie mogłam się doczekać startów. Wszystko szło perfekcyjnie i nagle przytrafił się potężny gong. To tak jakby ktoś mi dał cukierka, pozwolił rozpakować i w ostatniej chwili zabrał. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę - wspomina trudne momenty z początku roku.

Kiełbasińska, która zmieniła sztab trenerski, świetnie rozpoczęła sezon halowy. W Toruniu pobiła rekord życiowy na 60 metrów (7,21 s), co było znakomitą zapowiedzią kolejnych startów. Nagle jednak pojawił się ból, który nie pozwalał jej normalnie chodzić (WIĘCEJ TUTAJ).

- To był dla mnie koszmar i ogromna frustracja. Nie chciałam wierzyć, że to może być coś tak poważnego. Gdy wyszłam z rezonansu, to w głowie układałam sobie, co ja będę teraz robić w życiu. Powoli się oswajałam, że to koniec kariery - wspomina. Ale szybko pojawiły się osoby, które odpędziły złe myśli.

Kiełbasińska: - Na szczęście trafiłam na wspaniałych ludzi, którzy szybko przekonali mnie do walki i skupieniu się na leczeniu. Do tego napędzały mnie też... reakcje innych, gdy mówiłam im o swojej kontuzji i operacji. Widziałam w ich oczach, że dla nich to koniec moich szans. Pomyślałam "o nie, ja w to nie wchodzę". Trafiłam też na świetnego lekarza, który rozumie i czuje sport. Wie, że czasami musimy jechać po bandzie. Stworzyliśmy super zespół i jedziemy dalej.

- Najważniejsze, że kość się zrosła. U niektórych to trwa latami, u innych nie zrasta się nigdy. Moja kość została zespolona dwiema śrubami, do tego wstrzyknięto szpik kostny z biodra aby przyspieszyć gojenie. Do tego zabiegi, dieta - wylicza.

Przez ostatnie miesiące sprinterka skupiała się na rehabilitacji, ale kontuzja dała jej też szansę sprawdzenia się w nowej roli. Podczas Halowych Mistrzostw Europy w Toruniu i na Mistrzostwach Świata Sztafet w Chorzowie była ekspertką w TVP Sport.

- Bardzo mi się spodobało i tylko nakręcało do powrotu. Chciałam znów poczuć, co widziałam na twarzy zawodników. Potraktowałam to jako nowe wyzwanie i sprawdzenie się w nowej roli. Choć na początku trochę się wahałam, ale najbliżsi kazali mi spróbować i mieli rację. Oglądanie zawodów w telewizji a na żywo, to zupełnie inna sprawa. Gdy jesteś blisko rywalizacji, to dostajesz nowej energii. To przypominało mi, po co to wszystko robię, po co staram się wrócić.

Polka nie ukrywa, że dzięki temu nabrała uznania dla dziennikarzy telewizyjnych.

- Naprawdę, po wszystkim byłam wyczerpana, a przecież niby tylko odpowiadałam na pytania. Ale to męcząca praca, nie wyobrażam sobie, jak muszą się czuć prowadzący całą transmisję. Ale to super doświadczenie i nie wykluczam, że pomyślę o tym w przyszłości. Teraz pojawię się jako gość na Drużynowych Mistrzostwach Europy, ale liczę, że na pewien czas po raz ostatni - zapowiada.

Urodzona w Warszawie sprinterka nie jest jedynym "Aniołkiem", który zmaga się z problemami zdrowotnymi na początku sezonu. Zimą poważnej kontuzji doznała Justyna Święty-Ersetic, która na dodatek bardzo ciężko zniosła zakażenie koronawirusem. Zdrowie nie pozwoliło też dojściu do formy Idze Baumgart-Witan i Patrycji Wyciszkiewicz.

- Martwi mnie to, ale liczę, że wszystko się ułoży. Na pewno ich kontuzje nie wpływały na mnie pocieszająco. Wychodzę z założenia, że ja sobie dam radę, ale gdy wrócę, to nie mogę być sama. Ważne, żeby każda z nas była w super dyspozycji. Wiem, że Justyna jest w coraz lepszej dyspozycji i już na DME na pewno pokaże się z dobrej strony.

Trener sztafety 4x400 metrów Aleksander Matusiński nie zostawił Kiełbasińskiej i wciąż bardzo na nią liczy. - Jestem niezwykle wdzięczna, że mam wokół siebie takich ludzi, którzy w ciebie wierzą. Mój sztab, doktor, fizjoterapeuci. A także trener Matusiński, który cały czas mnie dopinguje i powtarza, że we mnie wierzy. To mi niesamowicie pomaga - ujawnia.

Co teraz? Lekkoatletka nie chce głośno mówić o swoich planach, skupia się na robieniu postępów z dnia na dzień. A progres jest, co pozwala jej zwiększać obciążenia treningowe. Jeśli passa się utrzyma, starty szybko pojawią się na horyzoncie. - Każdego dnia dowiaduję się czegoś nowego, powoli przesuwam granicę podczas treningów. Mój doktor mówi, że musimy ryzykować i że to ja mam decydować, czy i kiedy próbować. I zaczynam się rozpędzać, progres jest naprawdę niesamowity. Wyniki z treningów pokazują, że jesteśmy bliżej celu, niż nam się wydawało

- Oczywiście zdaje sobie sprawę, że może przyjść trudniejszy dzień i trzeba będzie odpocząć. Ciężko jest cokolwiek przewidzieć, dlatego nie chcę głośno mówić o planach i wskazywać dat. Celem na pewno jest jednak start na mistrzostwach Polski w Poznaniu - kończy.

Wspomniane przez Annę Kiełbasińską MP odbędą się w dniach 24-26 czerwca. Po nich Polski Związek Lekkiej Atletyki ogłosi kadrę na igrzyska olimpijskie w Tokio.

Jest decyzja ws. Jakuba Krzewiny! Czytaj więcej--->>>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×