Rekordowy dorobek Polaków - MŚ w Berlinie za nami (podsumowanie)

Zakończone w niedzielny wieczór lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Berlinie przyniosły reprezentacji Polski aż osiem medali, co jest rekordem wszech czasów. Wynik rewelacyjny, zwłaszcza że przed rozpoczęciem imprezy oceniano, że realną możliwością naszej ekipy jest dorobek o połowę mniejszy. Największe emocje na mistrzostwach wzbudzili jednak nie Polacy, a Usain Bolt, który sięgnął po trzy złote medale w sprintach, bijąc dodatkowo dwa rekordy świata.

Fenomenalny Jamajczyk przyjechał do Berlina w roli głównego faworyta i kandydata do miana największej gwiazdy mistrzostw. Podstawowym pytaniem było nie tyle czy zdoła wygrać wszystko co tylko będzie do wygrania w sprintach, ale w jakim stylu to uczyni - zdobędzie "tylko" złote medale, czy jednocześnie pobije rekordy świata? Odpowiedzi na te pytania udzielił sam Bolt, który w wielki sposób poprawił swoje najlepsze wyniki zarówno na sto, jak i na dwieście metrów. Do powtórki z Pekinu, czyli swoistego lekkoatletycznego hat-tricka (trzy złote medale i trzy rekordy świata) zabrakło rekordowego czasu w sztafecie - wraz z kolegami Jamajczyk zdołał co prawda wygrać, jednak dotychczasowy najlepszy wynik, do nich zresztą należący, pozostał niepobity. Mimo to Usain Bolt i tak został najważniejszą postacią dziewięciodniowych zmagań w Pekinie, dodatkowo zapewniając kibicom doskonałą zabawę i potrafiąc znaleźć dla nich czas przez kilkadziesiąt minut rozdając autografy.

Mistrzostwa w Berlinie to z jednej strony piękne zwycięstwa faworytów, a z drugiej ich wielkie klęski. Do tych pierwszych, prócz wyczynów Bolta, można zaliczyć wyniki jego rodaków i rodaczek dające ogromną ilość medali w sprintach oraz biegach na 400 metrów, zarówno płaskich, jak i przez płotki. Oczekiwań nie zawiedli także faworyci od długich dystansów z Afryki z Kenenisą Bekele w roli głównej. W konkurencjach technicznych zgodnie z przypuszczeniami po złoto sięgnęli m.in. Andreas Thorkildesen, Primoż Kozmus, Dwight Phillips, Jarosław Rybakow, czy Blanka Vlasić.

Któż jednak mógł przypuszczać, że w gronie murowanych kandydatów do złotych medali, którzy następnie spełnili oczekiwania, zabraknie miejsca dla Jeleny Isinbajewej? Rosjanka była stuprocentową faworytką, a nie zaliczyła żadnej wysokości zajmując ostatnie miejsce. Tego samego dnia klęskę poniosła także rodaczka tyczkarki Gulnara Samitowa-Gałkina, która również nie zdobyła żadnego medalu. Z kolei wśród mężczyzn w gronie tych, którzy zawiedli, znalazł się m.in. kubański płotkarz Dayron Robles, jednak jego usprawiedliwia kontuzja. W sztafecie 4x100 metrów miała miejsce powtórka z ostatnich igrzysk w wykonaniu Amerykanów - podobnie jak ich rodaczki odpadli jeszcze w eliminacjach na skutek własnych błędów przy podawaniu pałeczki.

Przed mistrzostwami w gronie polskich kandydatów do medali znajdowało się kilku zawodników, jednak praktyka pokazywała, że z reguły nie wszystkie szanse są wykorzystywane. Tymczasem w Berlinie wyniki uzyskiwane przez Polaków były po prostu rewelacyjne. Liczne grono spośród naszych medalistów właśnie na mistrzostwa świata trafiło z formą idealnie, uzyskując rekordy życiowe, bądź jak w przypadku Anity Włodarczyk, nawet rekord świata. Historia polskiego sportu zna dziesiątki przypadków sytuacji, gdy nasi faworyci zawodzili - tym razem było odwrotnie, poza Anną Jesień wszyscy spełnili oczekiwania, a dodatkowo o wspaniałe niespodzianki pokusili się Kamila Chudzik i Sylwester Bednarek.

Co warte podkreślenia, cała nasza medalowa grupa to zawodnicy, którzy mają przed sobą jeszcze co najmniej kilka lat startów, lub dopiero stają na progu wielkich karier. Za trzy sezony, gdy w Londynie odbędą się kolejne igrzyska olimpijskie, dla wielu spośród nich będzie to kluczowy moment - starsi zechcą godnie pożegnać się ze sportem, młodsi będą już w stanie walczyć nie tylko o srebro i brąz, ale również o złoto. Tomasz Majewski powiedział, że jego zdaniem narodził się nowy polski Wunderteam - czas pokaże, czy nasz kulomiot ma rację. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że prócz medalistów mamy jeszcze grono zawodników uznawanych za bardzo perspektywicznych i stale rozwijających się, jak Artur Noga, czy Marcin Lewandowski, przyszłość "królowej sportu" w Polsce wydaje się być bardzo dobra.

Źródło artykułu: