[tag=6716]
Marcin Lewandowski[/tag] w trakcie kariery zdobywał medale na największych imprezach lekkoatletycznych. Do pełni szczęścia jednak brakuje mu sukcesu na igrzyskach olimpijskich. W tym roku miał szansę, aby to zmienić w Tokio, ale polski biegacz przeżył dramat.
W półfinałowym biegu na 1500 metrów Lewandowski doznał kontuzji. Na około 300 metrów przed metą doszło do urazu łydki. Polak nie był w stanie kontynuować rywalizacji. Musiał odpuścić, co przede wszystkim dla niego było wielkim ciosem.
W takich chwilach niezwykle ważne jest wsparcie. 34-latek na własnej skórze przekonał się, że ma wspaniałych kibiców. Po powrocie do rodzinnego domu w Policach mocno się zdziwił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Hardkorowy Koksu poszedł na siłkę. "Jest pompa, jest moc!"
Fani zatrzymali samochód, którym podróżował. Czekał na niego baner powitalny, a po chwili zostały odpalone race. Następnie wszyscy krzyczeli: "Witamy w domu, hej Lewy witamy w domu!", "Mistrz, mistrz, mistrz, Lewy mistrz!".
To był niezwykle wzruszający moment. Potem jednak znowu przestało być wesoło, gdy Lewandowski zrobił szczegółowe badania. Okazało się, że nasz biegacz zerwał mięsień łydki. Najgorsze jednak za nim, bo niedawno pokazał film, jak w domu trenuje na bieżni.
Po drodze były także inne perturbacje. Olimpijczyk z Tokio wywołał burzę, gdy nagłośnił, że Ministerstwo Sportu chce mu przyznać 800 zł stypendium. Sprawa zrobiła się na tyle głośna, że zareagował ówczesny minister Piotr Gliński.
Polityk zapewnił Lewandowskiego, że przyzna mu specjalne stypendium o wartości 3450 zł brutto. Jednocześnie biegacz wywalczył, że inni sportowcy, którzy nie odnieśli sukcesu na dużej imprezie przez kontuzję, chorobę lub niesprzyjające okoliczności, będą otrzymywać godne środki finansowe z kasy państwa.
Gliński obiecał, Lewandowski wygrał. "Zyskałem sobie wielu wrogów" >>
Trener Marcina Lewandowskiego zmienia otoczenie. Zatrudniła go inna federacja! >>