W marcu, po trzech latach walki z problemami zdrowotnymi, wróciła do biegania na wysokim poziomie. Po brązowym medalu Halowych Mistrzostw Europy kolejnym wyzwaniem były igrzyska olimpijskie w Tokio. Dla Angeliki Cichockiej - cel numer jeden na 2021 rok.
Życie jednak po raz kolejny wystawiło ją na próbę. Wiosną wykryto u niej problemy z sercem, które mogły doprowadzić do tragedii. Igrzyska w Tokio obejrzała w telewizji, jednak 33-letnia lekkoatletka, była mistrzyni Europy (1500 m) i halowa wicemistrzyni świata (800 metrów), nie zamierza rezygnować.
- Zbyt wiele poświęciłam, żeby się teraz poddać - zapowiada w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat
Gehenna
Już raz, sześć lat temu, problemy z sercem stanęły jej na drodze (WIĘCEJ TUTAJ). W grudniu 2015 roku badania EKG postawiły jej dalszą karierę pod znakiem zapytania. Diagnoza? Zapalenie mięśnia sercowego. Po dwóch miesiącach wróciła jednak do biegania i na mistrzostwach Europy w Amsterdamie została mistrzynią Europy.
W tym roku dowiedziała się o wszystkim przed Drużynowymi Mistrzostwami Europy w Chorzowie. - Jest mi bardzo ciężko, życie wystawia mnie na kolejne próby - mówiła w maju Cichocka (WIĘCEJ TUTAJ). Teraz jest szczęśliwa, że udało jej się kolejny raz wyjść z poważnych opresji.
- Cieszę się, że ten rok się skończył, bo był jednym z najtrudniejszych w mojej karierze. To, co się wydarzyło, było bardzo zaskakujące. Uff, bardzo ciężko to przeżyłam - mówi nam teraz utytułowana lekkoatletka. I przechodzi do konkretów:
- W sezonie halowym wszystko wyglądało dobrze, był brązowy medal na Halowych Mistrzostwach Europy w Toruniu. A wiosną było jeszcze lepiej, na treningach wyglądałam super, wszystko po prostu ruszyło. Byłam jak natchniona i nagle na obozie się rozchorowałam. Wyglądało na mocne przeziębienie, bo test na koronawirusa miałam negatywny.
- Wtedy jednak zaczęły się arytmie, które wybudzały mnie ze snu. Nie mogłam spać, jednak nadal trenowałam, tym samym kopiąc pod sobą dołek. Każdy trening tylko pogarszał sytuację, nie pomagały mi nawet żadne metody relaksacyjne. Czułam wielki niepokój wewnętrzny, do tego dochodził duży stres. Nie chciałam jednak rezygnować z planu i startowałam nadal - wspomina.
Ktoś powie, że była to głupota. I biegaczka się z tym zgadza. Nie chciała się jednak poddawać i rezygnować z walki o igrzyska olimpijskie.
- Nie było to mądre, bo czułam się strasznie. Przeżywałam gehennę, ale nie chciałam mimo wszystko dopuścić myśli o odpoczynku. I na mistrzostwach Polski, będąc w beznadziejnym stanie, pobiegłam w okolicach 2:02,00 s. To pokazało, że forma była naprawdę znakomita...
Na mecie mistrzostw Polski była czwarta, co oznaczało, że straciła szansę na drugie igrzyska w swojej karierze. Po finiszu doszło do wzruszających scen, gdy siedzącą na tartanie i płaczącą Cichocką pocieszały wszystkie zawodniczki.
- Bardzo wierzyłam, że wszystko nagle odpuści. Dopiero reprymendy od lekarzy sprawiły, że trochę przejrzałam na oczy. Po MP w Poznaniu zrobiłam sobie przerwę na całe wakacje. Pomogło i teraz już czuję się super, badam się regularnie i z moim sercem wszystko jest w porządku - zapewnia.
"Idę na całość"
Cichocka, która jest z urodzenia optymistką, nie zamierza żałować nieobecności w Tokio. Jej zdaniem wyjazd na igrzyska, z jej problemami zdrowotnymi, mógł skończyć się bardzo źle.
- Po pierwsze zabrałabym komuś miejsce, bo nie miałam zdrowia na start w igrzyskach. A nie daj Boże, stałoby się też coś strasznego, bo mówimy jednak o sercu. Jeśli na mistrzostwach Polski byłam wykończona po jednym biegu, to co dopiero mogłoby się stać tam? Gdzie dochodzi presja, wyższe tempo, a także trudniejsze warunki klimatyczne? W Tokio tylko narażałabym swoje zdrowie. A życie jest jedno.
I to nie koniec. 33-latka już postawiła przed sobą kolejny cel. I tylko pośrednio jest nim występ na igrzyskach w Paryżu w 2024 roku. Najważniejsza jest radość z biegania.
- Idę na całość. Postanowiłam, że wytrwam do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Przez ten czas chcę się cieszyć bieganiem. Robię wszystko na maksa, trenuję bardzo ciężko, ale jednocześnie wrzucam na luz. Nie nakładam na siebie żadnej presji. To dla mnie najważniejsze - zapewnia.
Aby dobrze przygotować się do intensywnego sezonu, w którym lekkoatletów czekają Halowe Mistrzostw Świata, mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy na otwartym stadionie, w grudniu Cichocka wybrała się na obóz do Kenii.
- Uwielbiam tam latać na obozy. Przede wszystkim mam tam spokój i super warunki do treningu - wysokość 2400 metrów nad poziomem morza robi swoje, a płasko biegać można tylko na stadionie. Można więc tam ciężko trenować, zbudować siłę. Do tego słońce, bardzo przyjaźni ludzie, atmosfera i mnóstwo motywacji. Same plusy!
2022 rok rozpocznie od kolejnego zagranicznego obozu, tym razem w Republice Południowej Afryki.
- 9 stycznia jedziemy tam na obóz, po powrocie planuję starty halowe, na pewno w Toruniu na Copernicus Cup. Chcę wystartować na Halowych Mistrzostwach Świata w Belgradzie. Co dalej? Na razie stosujemy metodę małych kroków. Czyli najpierw hala, a potem przygotowania do sezonu letniego. Pewne jest jedno - wchodzę w nowy rok z dużą radością i optymizmem.
Bo choć badania EKG nigdy tego nie wykażą, serca do sportu nigdy nie straciła.