Polska legenda ocenia słowa Pawła Fajdka. "Skończmy z fikcją"

- Jeżeli ludzie wybrali Roberta Lewandowskiego, to ich głównym kryterium była popularność. Oceniamy jednak najlepszego sportowca - mówi Jacek Wszoła. Legendarny sportowiec odniósł się do burzy, którą rozpętał swoimi wypowiedziami Paweł Fajdek.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Jacek Wszoła PAP / Radek Pietruszka / Na zdjęciu: Jacek Wszoła
"Wstyd", "krzywdzenie sportowców", "zabijanie dyscyplin". Paweł Fajdek rozpętał niemałą burzę swoimi komentarzami na temat wyników 87. Plebiscytu Przeglądu Sportowego na 10 najlepszych sportowców Polski w 2021 roku.

32-letni młociarz zdobył brązowy medal na igrzyskach olimpijskich w Tokio, jednak nie ma pretensji, że nie znalazł się w czołowej "10". Nie może jednak zrozumieć, dlaczego kibice bardziej nie docenili m.in. Anity Włodarczyk czy Wojciecha Nowickiego, którzy w stolicy Japonii wysłuchali Mazurka Dąbrowskiego.

Włodarczyk ostatecznie zajęła drugie miejsce, Nowicki był piąty. W głosowaniu najlepszy okazał się Robert Lewandowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa

"Robert Lewandowski wielkim sportowcem jest, to nie podlega dyskusji, ale w światowym sporcie złoto olimpijskie jest Graalem sportowców! (...) Medale olimpijskie są w roku olimpijskim najlepszym wykładnikiem" - przekonuje czterokrotny mistrz świata w rzucie młotem.

Swoimi wypowiedziami, także na temat trzeciego w plebiscycie Bartosza Zmarzlika (WIĘCEJ TUTAJ), Fajdek zyskał sobie wielu krytyków. Jego rozczarowanie rozumie jednak Jacek Wszoła, mistrz olimpijski w skoku wzwyż z igrzysk olimpijskich z Montrealu (1976) i srebrny medalista z Moskwy (1980).

- W roku olimpijskim nie ma ważniejszej imprezy niż igrzyska, stanięcie tam na najwyższym stopniu podium jest największym możliwym osiągnięciem. W roku olimpijskim powinien wygrać olimpijczyk ze złotym medalem - twierdzi w rozmowie z WP SportoweFakty.

Wszoła zapewnia, że docenia i szanuje sukcesy Roberta Lewandowskiego, jednak skupia się przede wszystkim na jego osiągnięciach w barwach reprezentacji Polski, a nie w koszulce Bayernu Monachium.

- Stoję w rozkroku, bo pozycja Roberta Lewandowskiego w polskim futbolu jest niepodważalna. Jednak piłka nożna to sport drużynowy, a na dodatek reprezentacja Polski w ubiegłym roku nie odniosła żadnego sukcesu. Dlatego trochę rozumiem dyskusję, jaka przetoczyła się po wynikach plebiscytu. Zwłaszcza że na igrzyskach nasi lekkoatleci spisali się naprawdę znakomicie.

- Pamiętam z przeszłości, gdy wyróżniony został m.in. Jerzy Kukuczka po zdobyciu 14. ośmiotysięcznika, ale wtedy kłaniał mu się cały świat. A jakoś Robertowi nie pokłonił się cały świat w plebiscycie Złotej Piłki za ubiegły rok...

Według naszego rozmówcy problem z plebiscytem jest jeden - głosujący kierują się przede wszystkim popularnością danej dyscypliny sportu.

- Jeżeli ludzie wybrali Roberta, to ich głównym kryterium była jednak popularność. Anita Włodarczyk jest wielką postacią, zdobyła w wielkim stylu trzeci złoty medal olimpijski i nie trafia do mnie argument, że lekkoatletyka nie jest tak popularna jak piłka nożna. Oceniamy przecież najlepszego sportowca, taki jest charakter plebiscytu.

- Może więc powinniśmy skończyć z fikcją. Jak można przecież porównywać żużel do piłki nożnej czy rajdy terenowe po pustyni z pływaniem? To są sporty zupełnie nieporównywalne, nie każda dyscyplina jest tak wymierna, gdzie można wyjąć stoper, zmierzyć czas i sprawa jest prosta. W pozostałych sportach rozgrywa się to na zasadzie lubimy albo nie lubimy.

Triumf Roberta Lewandowskiego nie wzbudziłby zapewne żadnych kontrowersji w roku nieolimpijskim, zwłaszcza gdyby był poparty sukcesem reprezentacji Polski na wielkiej imprezie.

Mało kto jednak pamięta, że w 1974 roku, gdy Biało-Czerwoni zrobili furorę na mistrzostwach świata i przywieźli z Niemiec srebrny medal, w plebiscycie "PS" triumfowała Irena Szewińska, wyprzedzając Kazimierza Deynę. A nie był to rok z igrzyskami olimpijskimi.

- 1974 rok był niezwykle obfity w polskie sukcesy, reprezentacja Polski zdobyła srebrny medal mistrzostw świata, na dodatek siatkarze zgarnęli złoto na MŚ w Meksyku. A jednak Irena, swoją potęgą, wykosiła te osiągnięcia dwoma złotymi i jednym brązowym medalem na mistrzostwach Europy w Rzymie. Wówczas było to oceniane trochę inaczej. Wydaje mi się, że ludzie bardziej znali się na sporcie.

Dla Roberta Lewandowskiego był to trzeci triumf w plebiscycie (wcześniej 2015 i 2020), został też pierwszym w historii piłkarzem, który obronił tytuł.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×