- Sędzia główny nie był do końca przekonany, czy Węgier spalił rzut, i odrzucił nasz protest. Poczuliśmy się jak u Barei. Zwróciliśmy się więc do Kolegium Odwoławczego. Obejrzeliśmy powtórkę na dużym telewizorze, stopa Bence Halasza była wielkości mojej głowy - mówi dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Krzysztof Kęcki.