Reprezentacja Serbii meczem przeciwko Holandii rozpoczynała swoje zmagania podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk. Z kolei Oranje zagrały już jedno spotkania (przegrane z Polską 1:3) i już drugiego dnia imprezy grały o wszystko.
Wiele wskazywało na to, że Pomarańczowe bardzo szybko pożegnają się z marzeniami o występie w Londynie. Po pierwszych dwóch partiach i części kolejnej niewiele przemawiało za nimi. Gra nie wyglądała najgorzej, ale w decydujących momentach górą były mistrzynie Europy, które po swojej stronie miały również nieco więcej sportowego szczęścia, które objawiło się w końcówce drugiego seta, zakończonego dopiero przy stanie 28:30.
Jednak i tym razem potwierdziło się stare siatkarskie porzekadło, mówiące, że "kto nie wygrywa 3:0, prowadząc 2:0, ten przegrywa 2:3". Odsłona nadziei dla Holenderek ponownie kończyła się grą na przewagi, z tą różnicą, że to podopieczne Gido Vermuelena schodziły z uśmiechami na twarzy.
Prawdziwa wojna nerwów miała w następnym secie, kiedy raz jedna, raz druga drużyna miała szansę zakończyć widowisko. Ostatecznie więcej zimnej krwi ponownie wykazały walczące o powrót do gry Holenderki, które przechyliły szalę zwycięstwa na swoją korzyść dopiero przy stanie 30:28.
Tie-break był już koncertem Pomarańczowych, które rozpoczęły go od prowadzenia 8:0! Tak potężna zaliczka dała komfort i spokój. Serbki stopniowo niwelowały straty, ale zabrakło czasu na dojście rywalek. Holenderki zaliczyły fantastyczny comeback, który da im jeszcze możliwość walki o wyjście z grupy. Ostatnia szansa w meczu z Rosją. Podopieczne Zorana Terzicia, mimo porażki, mają bardzo dobrą sytuacje i wszystko we własnych rękach.[b]
Holandia - Serbia 3:2 (20:25, 28:30, 28:26, 30:28, 15:11)
[/b]