Balon, który nie pęknie, czyli dlaczego w Londynie może się udać

Reprezentacja Polski w piłce siatkowej mężczyzn, wygrywając Ligę Światową, rzuciła przed igrzyskami spore wyzwanie dotychczasowym hegemonom tej dyscypliny.

Pokaz siły

Podopieczni Andrei Anastasiego w turnieju finałowym Ligi Światowej pokazali, że są niezwykle mocni. Rozkręcali się z meczu na mecz, co świadczy nie tylko o znakomitej formie, ale ukazuje również olbrzymi potencjał sportowy, jakim dysponuje ta grupa ludzi. Polacy pokazali na co ich stać, gdy w pierwszym meczu w Bułgarii pokonali po wyczerpującej walce mistrzów świata i najbardziej utytułowaną drużynę ostatniej dekady, a w kolejnych dniach niemal bez odpoczynku odprawili bez straty seta kolejno: drugą drużynę globu, gospodarza turnieju i aktualnych złotych medalistów olimpijskich. W ogóle cały tegoroczny cykl "światówki" pokazał, że na świetnie przygotowanych kondycyjnie, ale także taktycznie, polskich siatkarzy wrażenia nie robią ani kolejne tie-breaki, ani podróże z jednego końca świata na drugi. Niezależnie od obciążeń treningowych, zmęczenia meczowego, czy innych czynników odbijających się negatywnie na formie sportowców, grali w każdym kolejnym spotkaniu swoją siatkówkę, dzięki czemu ostatecznie osiągnęli upragniony cel. - Krytycy próbujący umniejszać ten sukces, odnosząc się negatywnie do formy czy postawy innych drużyn, zawsze się znajdą, ale prawdą jest, że polscy siatkarze odnieśli historyczne zwycięstwo. Zasłużyli na to znakomitą pracą jaką wykonali i w konsekwencji bardzo dobrym przygotowaniem pod każdym względem, od motoryki począwszy, a na mentalności skończywszy - ocenia były selekcjoner i ceniony ekspert siatkarski Ireneusz Mazur.

Polacy w Sofii pokazali, że są mocni. Jak będzie w Londynie?
Polacy w Sofii pokazali, że są mocni. Jak będzie w Londynie?

Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Postawa orłów Anastasiego zaskakuje nie tylko formą fizyczną i taktyczną spójnością. Widać, że reprezentanci Polski dysponują mocną psychiką. Co więcej, wydaje się, że rosnąca presja i stawianie ich w roli faworytów przed kolejnymi spotkaniami, zamiast wiązać nogi, daje im pozytywnego "kopa" i  pozwala budować pewność siebie. Laikowi może być trudno uwierzyć, że to reprezentacja Polski była faworytem przed finałem Ligi Światowej, gdzie przeciwnikiem był mistrz olimpijski. Na naszych stawiali jednak wszyscy specjaliści, począwszy od autorytetów siatkówki, na bukmacherach skończywszy. Drużyna Anastasiego pokazała, zwłaszcza swoją postawą na parkiecie, że na tę rolę w pełni zasłużyła. W oczach kadrowiczów ani przez chwilę nie było zwątpienia, a pewność siebie i wewnętrzne przekonanie o własnej sile pozwoliły im każdą kolejną partię zakończyć sukcesem. Spontaniczna i szczera radość po końcowym triumfie to z kolei sygnał, że ta grupa ludzi pała żądzą kolejnych zwycięstw. Polski zespół zdaje sobie sprawę z sukcesu, ale wie również doskonale, że to powinien być dopiero pierwszy krok do tego, by na stałe zagościć na siatkarskim Olimpie (porównanie w roku igrzysk jak najbardziej nieprzypadkowe).

Wspólnota sukcesu

Największą siłą polskiej kadry jest zespołowość. Gdyby nie dobra postawa siatkarzy odpowiedzialnych za odbiór, przyjęcie czy rozegranie, Zbigniew Bartman, jeszcze dwa sezony temu nominalny przyjmujący, nie miałby szans zostać najlepszym atakującym tak prestiżowych rozgrywek jak LŚ. Z kolei, gdyby nie dobre zbicia i szczelny blok, znacznie więcej do roboty mieliby zawodnicy harujący w defensywie. Szeroka i wyrównana kadra była dotychczas kluczem do biało-czerwonych sukcesów Anastasiego. - Polska reprezentacja postrzegana jest już jako zespół kompletny. Każdy zawodnik wchodzący na parkiet wnosi do gry nową jakość. Charaktery Kubiaka czy Bartmana z połączeniu z talentem Kurka, ale także umiejętnościami oraz doświadczeniem Żygadły, Ignaczaka i innych dają w sumie olbrzymi potencjał, który zgrani Polacy potrafią umiejętnie wykorzystać - twierdzi trener Mazur.

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Sukces drużyny zależy każdego jej członka. Polacy wiedzą o tym doskonale.
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Sukces drużyny zależy każdego jej członka. Polacy wiedzą o tym doskonale.

Konkurencja (nie) śpi?

Sukces w Londynie zależeć będzie jednak nie tylko od dyspozycji Polaków. Jeśli jakiś zespół ze światowej czołówki trafi swój dzień, jest w stanie pokonać nawet najlepiej dysponowanego przeciwnika. Warto więc przyjrzeć się rywalom, którzy mogą zagrozić naszej drużynie na igrzyskach. Trudno przypuszczać, by o medal pokusiła się Bułgaria, której kadrą targają olbrzymie problemy, czy mocno odmłodzona Serbia. Niemcy z Georgiem Grozerem mogą wygrać z faworytami pojedyncze mecze, ale na podium IO to zdecydowanie za mało. W gronie olimpijskich faworytów w tym roku jednym tchem wymienia się za to ekipy: Brazylii, Rosji, USA czy Włoch.

Aktualni mistrzowie świata przeżywają najgorszy okres od lat. Sposób na nich znalazła już nie tylko Polska, która w minionej dekadzie zbierała regularnie lanie od Canarinhos. Wyraźnie drużynę Bernardo Rezendego pokonali w Sofii Kubańczycy. Wcześniej ograła ich Kanada, która do światowej czołówki dopiero nieśmiało zaczyna aspirować. Oczywiście największym zmartwieniem zespołu z Ameryki Południowej były w tym sezonie kontuzje liderów. Niepokoić jednak musi fakt, że taki team nie dysponuje równorzędnymi zmiennikami dla Giby, Leandro Vissotto czy Murilo Endresa. Wydaje się, że siatkarze pokroju Wallace'a sukcesu Kanarkom nie zagwarantują. Następców wielkich gwiazd brak, więc pozostaje liczyć na geniusz Bernardinho. Czy to jednak wystarczy? Na chwilę obecną forma Canarinhos nie napawa optymizmem... - Nikogo bym za wcześnie nie skreślał - ostrzega jednak Mazur. - Największym atutem Brazylii jest olbrzymie doświadczenie zawodników takich jak Vissotto, Giba czy nawet Ricardo, któremu na razie trudno odnaleźć się na nowo w drużynie narodowej. Ale każdy w tej kadrze podlega ostremu procesowi selekcji i nie znalazł się w reprezentacji przypadkiem. Nie odważyłbym się wskazać któregoś z Brazylijczyków i stwierdzić, że nic do drużyny nie wnosi. Zresztą właśnie takie długie i wymagające turnieje jak igrzyska olimpijskie często kreują nowe gwiazdy - dodaje szkoleniowiec.

Inaczej sytuacja wygląda z ekipą Sbornej. O Rosjanach wiadomo niewiele. Zwycięzcy Pucharu Świata w tegorocznej World League testowali zawodników rezerwowych, a trener Władimir Alekno w spokoju przygotowywał trzon drużyny do igrzysk. Pytanie zatem brzmi: czy nawet najlepsze treningi są w stanie zastąpić rytm meczowy i regularną grę pod presją czasu i wyniku? - Nie jest mi ich żal, bo sami zgotowali sobie ten los. Pamiętam słowa ich trenera sprzed turnieju Ligi Światowej, kiedy stwierdził, że gdyby mógł, to w ogóle nie wystawiłby drużyny w World League, a skupił się na na treningach urozmaiconych kilkoma spotkaniami kontrolnymi. Teraz do igrzysk zostało kilkanaście dni, a Rosjanie nie mają z kim grać, i nawet jeśli trenowali najciężej jak potrafili, mogą nie mieć możliwości sprawdzenia efektów swojej pracy i wprowadzenie ewentualnych korekt. Cały czas jest to jednak znakomity zespół i jeden z głównych faworytów do olimpijskiego podium - zaznacza Mazur. Cóż, Polacy pewnie nie mieliby nic przeciwko powtórce z Montrealu...

Włosi, którzy cztery lata temu pozbawili Polaków medalowych złudzeń, podobnie jak Rosjanie, Ligę Światową potraktowali dość lekko, kończąc rozgrywki grupowe na trzecim miejscu, po drodze przegrywając między innymi z... Koreą Południową. Łasko i spółka, mimo wszystko, wciąż zaliczani są do grona faworytów, ale tym razem nie murowanych. - To będzie zdecydowanie najtrudniejszy rywal w naszej grupie. Z Włochami gra się nam zawsze ciężko, a ich największymi atutami są: trudna zagrywka i żelazna konsekwencja taktyczna. Dlatego nie da się ich łatwo złamać - ostrzega Mazur. Stany Zjednoczone w Londynie bronić będą tytułu. Nie jest to już jednak ta ekipa, która w Pekinie oczarowała cały siatkarski świat. William Priddy od miesięcy jest bez formy, a Clayton Stanley problemy w stolicy Wielkiej Brytanii mieć będzie pewnie już nie tylko z polskim blokiem. Alan Knipe też nie jest Hugh D. McCutcheonom, który zamienia w złoto wszystko, za co się złapie.

Brazylia, Włochy, a może Rosja? Trudno jednoznacznie ocenić kto będzie najgroźniejszym rywalem Polaków w Londynie.
Brazylia, Włochy, a może Rosja? Trudno jednoznacznie ocenić kto będzie najgroźniejszym rywalem Polaków w Londynie.

Mistrz będzie tylko jeden

Abstrahując od marzeń kibiców i tak popularnego nad Wisłą pompowania balonu oczekiwań, Polacy, wygrywając w świetnym stylu Ligę Światową, zapewnili sobie rolę faworyta podczas londyńskiego turnieju. Teraz to inni muszą się ich bać i robić wszystko, by zdążyć się odpowiednio przygotować do igrzysk. A konsekwentna drużyna Anastasiego i tak pewnie zrobi swoje. - Wierzę, że stać nas na medal olimpijski. Oczywiście nie będzie łatwo, ale patrząc na poczynania naszej drużyny, zwłaszcza w turniejach, w których brali ostatnio udział jestem dobrej myśli - wyrokuje szkoleniowiec, który swego czasu wprowadzał Polskę na salony Ligi Światowej.

Źródło artykułu: