Sezon olimpijski jest niesamowicie specyficzny - grać w różnych imprezach trzeba, nie ma innej rady. Mimo to przed oczami ma się tylko i wyłącznie jeden cel: olimpiadę. Największy problem pojawia się wtedy zawsze w temacie Ligi Światowej - z jednej strony imprezy o nieporównywalnie niższej randze, z drugiej zaś komercyjnej i bardzo prestiżowej. Polacy dotychczas mało kiedy decydowali się na odpuszczenie tych rozgrywek. Wystarczy spojrzeć na okres, w którym selekcjonerem biało-czerwonych był Raul Lozano. Za jego kadencji wystawienie słabszego bądź też po prostu młodszego składu było wręcz nie do pomyślenia. Podobną taktykę obiera wiele reprezentacji, choćby ekipa Canarinhos. Nie uważa się tego za ryzyko. Szkopuł w tym, by w drużynie zaistniał automatyzm. Wszystkie trybiki mają zaskoczyć, a zawodnicy powinni zachowywać się na parkiecie niczym części zdrowego organizmu. Doświadczenie olimpijskich lat pokazało, że w tym szaleństwie jest metoda.
Zwyciężysz teraz, zwyciężysz i później?
Od zainicjowania World League mieliśmy pięć takich przypadków, w których w jednym sezonie drużyny walczyły w obu tych imprezach. Trzy razy ten sam zespół triumfował na obu frontach - działo się tak w latach 1996 (Holandia), 2004 (Brazylia) i 2008 (Stany Zjednoczone). Dwukrotnie też skład finału był w obu tych imprezach identyczny. W 1996 r. w szranki stanęli Holendrzy i Włosi, zaś w 2004 r. Brazylijczycy i Włosi. Czy można już więc mówić o tradycji?
Rok | Liga Światowa | Igrzyska olimpijskie |
---|---|---|
1992 | 1. Włochy 2. Kuba 3. USA | 1. Brazylia 2. Holandia 3. USA |
1996 | 1. Holandia 2. Włochy 3. Rosja | 1. Holandia 2. Włochy 3. Jugosławia |
2000 | 1. Włochy 2. Rosja 3. Brazylia | 1. Jugosławia 2. Rosja 3. Włochy |
2004 | 1. Brazylia 2. Włochy 3. Serbia i Czarnogóra | 1. Brazylia 2. Włochy 3. Rosja |
2008 | 1. USA 2. Serbia 3. Rosja | 1. USA 2. Brazylia 3. Rosja |
2012 | 1. Polska 2. USA 3. Kuba | ? |
- Każdy turniej jest inny i w każdym turnieju mogą się pojawić inni faworyci, zupełnie kto inny może wygrywać - twierdzi wielokrotny reprezentant Polski i podwójny olimpijczyk - Sebastian Świderski. - To, co się stało trzy tygodnie wcześniej, wcale nie musi się koniecznie powtórzyć. Wiadomo, że igrzyska olimpijskie to turniej docelowy wielu reprezentacji. Tak naprawdę to na tym turnieju dopiero zobaczymy siłę każdej ekipy, nie tylko naszej - dodaje obecny asystent Daniela Castellaniego w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle.
Wydaje się, że nie należy szukać tutaj żadnych zależności. To, że dana ekipa potrafi powtórzyć na olimpiadzie sukces odniesiony w - bądź co bądź - turnieju towarzyskim, stanowi jedynie potwierdzenie jej klasy. Trzeba przecież zauważyć, iż wcześniej dokonały tego zespoły nieprzypadkowe, wiodące wówczas siatkarski prym.
Kilka tygodni - mało czy dużo?
Od czasu wielkiego finału Ligi Światowej do rozpoczęcia olimpiady zmienić się może tak naprawdę niewiele. Ale kiedy do meczów o najwyższą stawkę mamy sześć tygodni, zaczynają się pojawiać pytania z serii: Jak utrzymać formę? Co zrobić, aby dyspozycja zwyżkowała? Z pewnością nie jest to proste, ale jednocześnie nie jest też niemożliwe. Gra w takim turnieju jak igrzyska to niebywały wysiłek, porównywalny do maratonu z Pucharu Świata. Wiele leży w rękach ludzi odpowiadających za zdrowie siatkarzy. Od tego bowiem w dużej mierzy zależy dyspozycja fizyczna zespołu.
Jak twierdzi Sebastian Świderski, utrzymanie ciała i umysłu na najwyższych obrotach przez tak długi okres jest możliwe. - Po to się trenuje, po to się przygotowuje zespół, żeby właśnie w takim okresie grał on na wysokim poziomie. Na pewno nie będzie tak, że każda ekipa będzie grała wyśmienitą siatkówkę od początku do końca. Każdemu zespołowi przydarzy się słabszy mecz, być może też jakaś wpadka… - zauważa Świderski. - Dlatego powtórzę - przede wszystkim trening, trening i jeszcze raz trening. Na to, jak zawodnicy zachowują się na boisku, ogromny wpływ mają też fizjologowie - powiedział.
Balonik pompuje się automatycznie
Kiedy drużyna jest w formie, do okiełznania pozostaje jeszcze "tylko" zmora wielu sportowców - presja. Niejednokrotnie bywało, że silny stres i ciśnienie wywierane na olimpijczykach uniemożliwiały im osiągnięcie upragnionego sukcesu. W 1992 r. po wiktorii w LŚ poza podium na olimpiadzie znaleźli się Azzurri. Z kolei osiem lat później musieli zadowolić się brązem.
- Po zwycięstwie w takiej imprezie, jaką jest Liga Światowa, balon od razu się pompuje. Każdy kraj, który to osiąga, jest automatycznie postrzegany jako faworyt. Dotyczy to też zresztą triumfu w każdym innym turnieju… Istnieje więc takie niebezpieczeństwo - niejako na potwierdzenie postawionej wyżej tezy zaznacza Sebastian Świderski. - Z drugiej zaś strony każda wiktoria podbudowuje, buduje morale i zespół - podkreśla.
Próba biało-czerwonych
Jak widać każdy kij ma dwa końce. Wygrałeś - jesteś zarówno postrachem dla rywali, jak i faworytem, którego rola może się dla ciebie okazać nie do udźwignięcia. W tym roku w takiej właśnie sytuacji znajdzie się polska reprezentacja. Już teraz wielu ekspertów i zawodników innych ekip z podziwem patrzy na grę biało-czerwonych i nie waha się określać ich mianem faworytów. Igrzyska rządzą się jednak swoimi prawami. - Kluczem do sukcesu będzie nasza długa ławka - sądzi Świderski. Z pewnością będzie ona naszym sprzymierzeńcem. A na jaki wynik owa "ławka" i przede wszystkim nasza podstawowa "szóstka" zasłużą? Czy pójdą w ślady Holendrów, Brazylijczyków i Amerykanów? Wszyscy sobie tego z całego serca życzymy.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)