Pierwsze minuty tego spotkania mogły wskazywać, że Litwa w cale nie przestraszy się będącej w dobrej formie Rosji i być może będzie chciała sprawić niespodziankę. Ataki Litwinów dochodziły celu, w jednej z akcji dobrze zachował się Linas Kleiza, a później punkty zdobył Jonas Valanciunas, a Rosja nie mogła znaleźć swojego rytmu gry. Koszykarze trenera Kestutisa Kemzury prowadzili najpierw 7:4, a później 9:7.
Od tego momentu Rosjanie zaczęli wykorzystywać swoje najsilniejsze bronie, czyli Andreia Kirilenko i Aleksei Szwed. Pierwszy dominował nie tylko w ataku, ale i w obronie. Trafiał po wejściach na kosz, przechwytywał piłki, blokował rywali i był właściwie w każdym miejscu na boisku. Szwed natomiast nie był skuteczny w rzutach z dystansu i bliższej odległości, ale bardzo dobrze wypatrywał swoich partnerów, notując asystę za asystą.
Sytuację w drużynie Litwy próbowali ratować Rimantas Kaukenas i Darius Songaila. Ten pierwszy w końcu zaczął być skuteczny w tym, z czego słynie, czyli rzutach z dystansu i półdystansu. Songaila z kolei dobrze odnajdywał się z pobliżu kosza i potrafił zmienić podania partnerów na punkty.
Rosja jednak była zdecydowanie lepiej dysponowana. Do dominującego Kirilenki dołączył Timofey Mozgow, który przejął pałeczkę od kolegi z drużyny i to on odbierał kolejne podania od Szweda. Mozgow nic nie robił sobie z obecności Valanciunasa i innych pilnujących go zawodników. W kilkanaście minut zdobył 14 punktów, przez co Rosja prowadziła już 51:39.
Litwini ani myśleli jednak oddawać pola. Powoli odrabiali straty, a prawdziwy sygnał do ataku dał Mantas Kalnietis. Rozgrywający agresywnie wszedł pod kosz i bez asysty obrońcy popisał się fenomenalnym wsadem. Chwilę później Martynas Pocius wymusił faul ofensywny na Alekseju Szwedzie i trafił z półdystansu, co sprawiło, że Litwa traciła już tylko cztery punkty do rywala.
Gdy po kolejnej trójce Kaukenasa Rosja prowadziła już tylko punktem, wówczas nadszedł czas na poprawienie fatalnej skuteczności z dystansu tego zespołu. Dwa razy z rzędu trafili Wiktor Chriapa i Sergiej Monia. Ten w poprzednich meczach pudłował na potęgę, ale tym razem był niemal bezbłędny. Trafił dwa z trzech rzutów za dwa i dwa z czterech z dystansu.
Litwa ambitnie goniła, dążyła do odrobienia strat, ale w końcówce popełniała fatalne straty, które zabrały jej nadzieję sukces. Vitaly Fridzon 10 sekund przed końcem popisał się efektownym wsadem, czym przypieczętował wygraną ekipy rosyjskiej.
Litwi zabrakło lepszej gry Linasa Kleizy, który w tym spotkaniu zawiódł. Rosjanie wygrali, choć nie zaprezentowali maksimum tego, co mogą grać na tych igrzyskach. Poza kilkoma świetnymi podaniami niezbyt dobrze grał Szwed, Andrej Kirilenko swój kunszt pokazał jakby tylko w pierwszej połowie, ale to w zupełności wystarczyło do wygranej.
Rosja - Litwa 83:74 (17:10, 15:17, 22:23, 29:24)
Rosja: Kirilenko 19, Mozgow 17, Chriapa 12, Fridzon 11, Monya 10, Ponkraszow 8, Szwed 4, Kaun 2, Antonow 0.
Litwa: Kaukenas 19, Songaila 15, Kalnietis 14, Valanciunas 7, Pocius 5, Kleiza 4, Jankunas 4, Jasikevicius 3, Jasaitis 2, Maciulis 1, Seibutis 0, Kavaliauskas 0.