Deklasacja! Canarinhos pokazali klasę! - relacja ze spotkania Włochy - Brazylia

Wróciła stara, potężna Brazylia, która nie boi się nikogo. W półfinałowym starciu z Włochami Canarinhos wysłali jasny sygnał do Rosjan: Bójcie się nas!

W tym artykule dowiesz się o:

Arcyciekawie zapowiadała się potyczka między dwoma siatkarskimi mocarstwami. Zarówno Włosi, jak i Brazylijczycy przed turniejem postawili sobie za cel zdobycie medalu z najcenniejszego kruszcu. Faworytem drugiego półfinału byli Canarinhos, ale Bernardo Rezende miał spory ból głowy tuż przed potyczką. Podczas rozgrzewki okazało się, że potwierdził się czarny scenariusz, dotyczący podstawowego atakującego jego drużyny. Leandro Vissotto nabawił się urazu, który wykluczył go z możliwości udziału w kluczowym starciu.

Taki obrót wydarzeń sprawił, że spora część ciężaru w ataku miała spaść na młodego Wallece'a, który do tej pory był jedynie zmiennikiem utytułowanego kolegi. Partnerzy z zespołu pomagali mu jak mogli, ale młodzian doskonale wszedł w spotkanie. Dwa ataki na pojedynczym bloku dały mu niezbędną pewność siebie, która niosła go przez długość całej odsłony. Zgodnie z oczekiwaniami, najlepsi siatkarze na świecie stworzyli ciekawe widowisko, które w pierwszym secie, niestety, okrasili wieloma błędami.

Tak, jak Canarinhos nie mieli problemu na pozycji atakującego, tak doświadczony Michał Łasko nie notował najlepszego meczu na turnieju. W jego poczynaniach widać było sporo nerwowości, co nie pomagało znajdującym się w opałach Azzurrim. Wyrównana walka toczyła się dokładnie do połowy seta. Remis na tablicy świetlnej widoczny był do stanu 13:13. Wówczas Bruno Rezende znacznie przyspieszył ofensywne poczynania Brazylijczyków, co było kluczem do sukcesu. Świetnie spisywali się środkowi - Lucas oraz Sidao, którzy punktowali nawet z najtrudniejszych pozycji. Swoje cegiełki sumiennie dokładali również "rutyniarze" Dante Amaral oraz Murilo Endres. Włoski szkoleniowiec mógł tylko bezradnie spoglądać na poczynania swoich zawodników, bowiem Brazylijczycy nie mieli zamiaru tracić wywalczonej przewagi. Ostatecznie, ekipa Mauro Berruto schodziła pokonana z dorobkiem 21 zdobytych "oczek".

Jeśli kibice Włochów myśleli, że najgorsze jest już za nimi, musieli przeżyć ogromny zawód w drugiej części gry. Pogrom - tak krótko można określić, która miała miejsce na parkiecie. Brazylijczycy rozkręcili się na dobre. Każda kolejna udana akcja nakręcała ich i trybuny, które wyraźnie sprzyjały wielokrotnym triumfatorom najważniejszych siatkarskich imprez. Już na pierwszej przerwie technicznej Kanarkowi mieli pięć punktów przewagi.

Po drugiej stronie siatki zawodził każdy element, a z każdą przegraną wymianą malała wiara w zwycięstwo. Sfrustrowany Dragan Travica huknął z drugiej piłki w aut, kiedy jego koledzy byli trzykrotnie blokowani w jednej akcji. Wówczas było już 6:12. Italia stanęła w miejscu i traciła punkty seryjnie, a strata wzrosła do niebotycznych 10 oczek różnicy. Nie pomagały zmiany, piłki posyłane do kolejny zawodników. Szalejący w ataku i obronie Canarinhos raz po raz podcinali skrzydła przeciwnikom.

Na osobny akapit zasługuje akcja przy stanie 19:10. Wówczas, po atomowej zagrywce piłka poszybowała pod bandy reklamowe za końcową linią boiska. Murilo pobiegł za nią i efektownym rzutem utrzymał ją w grze. Obiekt pożądania 12 zawodników znów znalazł się po stronie Włochów. Ci wykonali bardzo dobry atak, a obrona poszybowała na ich stronę, ale poza antenkami. Ambitni Brazylijczycy ponownie zdołali uratować akcję, a kolejny cios rywali okazał się ostatecznym. Doskonała reakcja Dantego powstrzymała atak Michała Łasko. Publiczność wstała i zgotowała Brazylijczykom owację na stojąco. Ekipa trenera Rezende dopełniła formalności i wygrała partię 25:12.

Mimo to Włosi nie poddali się, a na początku kolejnego seta przejęli inicjatywę. Pary Christianowi Savaniemu i spółce ponownie wystarczyło do połowy seta. Z trzech oczek przewagi nic nie pozostało, gdy po raz kolejny blokiem zatrzymany został Łasko. Na drugiej przerwie technicznej Brazylijczycy mieli już trzy punkty przewagi. Sporo pochwał powinien zebrać rozgrywający aktualnych wicemistrzów olimpijskich, który doskonale kierował poczynaniami kolegów. Lucas swojego pierwszego ataku nie skończył dopiero przy stanie 15:18 w trzeciej odsłonie.

Im bliżej było końca, tym większe emocje towarzyszyły przy spięciach na siatce. Po nieudany bloku Savaniego doszło do regularnej kłótni między obozami, ale nic złego nie mogło się już wydarzyć. Ostatnią nadzieją Włochów był ich kapitan, który pojawił się na zagrywce przy stanie 20:23. Savani zaserwował asa, co od razu zmusiło Rezende do wzięcia czasu. Ten okazał się skuteczni, bo najlepiej zagrywający pomylił się przy kolejnej próbie. Finał Canarinhos zapewnił as Murilo, który zdecydowanie zasłużył na taki przywilej po doskonałym meczu.

Najskuteczniejszymi siatkarzami starcia byli Murilo oraz Savani, którzy zdobyli po 15 punktów. Problemem Italii był brak wsparcia, bowiem następny w kolejności, Łasko miał jedynie 6 udanych akcji. Po drugiej stronie siatki dwukrotnie więcej zanotował Wallece, a 10 oczek zgromadził Lucas.

W finale Brazylia zmierzy się z Rosją, a Włosi o brąz powalczą z Bułgarami.

Włochy Brazylia 0:3 (21:25, 12:25, 21:25)

Włochy: Mastrangelo, Łasko, Savani, Zajcew, Travica, Fei, Giovi (libero) oraz Bari (libero), Parodi, Bonifante, Birarelli, Papi.

Brazylia: Bruno, Wallece, Murilo, Lucas, Dante, Sidao, Sergio (libero) oraz Rodrigao.

Źródło artykułu: