Holenderska kobieca drużyna na dochodzenie bez wątpienia jest brana pod uwagę do największych laurów, ale w ostatnim czasie przeżyła spore rozczarowanie. Podczas Pucharu Świata w Tomaszowie Mazowieckim została zdyskwalifikowana, choć na mecie wyścigu miała nad resztą stawki ogromną przewagę.
Winną dyskwalifikacji okazała się Joy Beune. 24-latka nie założyła specjalnego nadajnika, który mierzy czas. Transpondery są wymagane od kilku sezonów przez przepisy Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej.
Gdy zatem Joy Beune, Irene Schouten i Marijke Groenewoud dotarły do mety, zobaczyły, że na świetlnej tablicy nie wyświetlił się osiągnięty przez nie czas. Ta sytuacja była dla nich o tyle bolesna, że wskutek wcześniejszych problemów zespołu kanadyjskiego miały w zasadzie zwycięstwo w kieszeni.
ZOBACZ WIDEO: Internauci poruszeni. Tak golfistka ubrała się do symulatora
- Szybko dowiedziałyśmy się, że Joy nie ma transponderów, więc nastąpiła dyskwalifikacja. To trudna lekcja, coś takiego nie powinno mieć miejsca - stwierdziła Groenewoud w wywiadzie dla holenderskiej telewizji NOS.
Głos zabrała również winna całego zamieszania. - Szukałam transponderów przed wyścigiem, ale ich nie było. Ktoś je zabrał. Chociaż przepisy są jasne, to wystartowałam - powiedziała Beune.
Niezadowolony z takiego obrotu spraw był trener drużyny narodowej, Rintje Ritsma. - Wystarczy postawić obok niej nianię. To takie proste - stwierdził legendarny panczenista. - Nie mogę zrozumieć, że jako łyżwiarz nie nosisz takich rzeczy - dodał.
Można powiedzieć, że to zwykły pech, ale dla holenderskiej drużyny sprawa robi się poważna. Koniecznie potrzebuje ona dobrego rezultatu, aby zakwalifikować się na lutowe mistrzostwa świata. Aktualnie holenderskie trio zajmuje dziesiątą pozycję, a musi być w ósemce. Kolejna okazja do uzyskania wymaganego czasu będzie podczas styczniowego Pucharu Świata w Salt Lake City.
Czytaj także:
Nick Kyrgios ogłosił decyzję ws. Australian Open
Rywale Polaków zaimponowali. To tutaj chcą zagrać z Hubertem Hurkaczem